Przyznam, że jest mi trudno oddać swoje wrażenia po przeczytaniu tej książki. Mam dylemat co do oceny z tego względu, że podobała mi się treść – fabuła, która robi kolosalne wrażenie. Fabuła, która traktuje o sprawach trudnych, a często jakby nie zauważanych albo wręcz ukrywanych, o sprawach poważnych i bolesnych.
Z drugiej jednak strony zupełnie nie mogłam odnaleźć się w stylu pisarskim Kuczoka. Szczególnie trudno mi było przebrnąć przez cześć pierwszą „Przedtem” – to historia rodziny, pisana językiem bardzo szczególnym. Ale cała powieść to mieszanka różnych stylów. Jest powaga i ironia, naturalizm i piękno i poetyckość.
Owszem jest to język, w kontekście tematyki, adekwatny i dobrze oddaje klimat osiedlowego życia jednak odbiór mi bardzo utrudniał, mimo dziecięcej interpretacji.
Ale o fabule. Powieść traktuje o dysfunkcyjnej rodzinie, gdzie na porządku dziennym jest przemoc. Przemoc tworzy tu wszelkie relacje międzyludzkie, relacje oparte na nacisku, napięciach, bólu i strachu. Wszystkich członków rodziny zalewa ich gnój zła, brudu i negatywnych emocji. I to wszystko między ludźmi, którzy powinni być sobie bliscy, powinni jako rodzina tworzyć jedność i żyć w zgodzie.
„Stary K” to ojciec znęcający się nad swoim synem, wręcz tresujący go. Ten nie spełnia jego oczekiwań, zawodzi go na każdym kroku. Ojciec uważa go za słabeusza, wymaga od niego całkowitego posłuszeństwa, jest sfrustrowany i daje temu ujście w fizycznym i psychicznym maltretowaniu syna. Sam jest człowiekiem, który nic nie osiągnął, jest niespełniony i bardzo nieszczęśliwy i samotny, swoje niepowodzenia chce przelać na syna.
W ten specyficzny sposób rozumiał pojęcie wychowania i tylko poprzez bicie i słowne naciski potrafił nawiązać kontakt z synem, a tym samym uważał to za dobry sposób na zbudowanie swojego ojcowskiego autorytetu.
Całość wydarzeń poznajemy z relacji właśnie pokrzywdzonego bohatera, który dość oschle, beznamiętnie oddaje wszystko to, czego doświadczył. Jego styl chyba tym bardziej frapuje i zastanawia, pobudza do myślenia bo o rzeczach złych, o bólu i cierpieniu opowiada czasem nawet z humorem i ironią.
Chłopiec nigdy nie mógł wiedzieć czego się spodziewać, z której strony otrzyma kolejny raz.
Codzienność bitego chłopca zmusiła go do wypracowania sobie systemu obrony, do rozwinięcia takich cech jak spryt, przebiegłość, umiejętność przetrwania i do jednoczesnego pielęgnowania w sobie wielkiej nienawiści do prześladowcy. Ale ta sama codzienność na zawsze naznaczyła jego i jego pamięć, skaziła jego wspomnienia, zabrała podstawę niezbędną do budowania pięknego i szczęśliwego życia w dorosłości.
Powieść pobudza wyobraźnię, skłania do refleksji i naprawdę nie pozwala przejść obojętnie. Zakończenie dość zaskakujące nie do przewidzenia. Ale czy na pewno dobre i szczęśliwe?
Czy po tym jak pejcz zadawał cierpienie i niszczył ciało i duszę chłopca, ten może się podnieść czy wyrośnie na takiego samego człowieka jak jego ojciec?
Przeczytajcie!