Muirgen jest najmłodszą i najpiękniejszą córką Władcy Morza. Przez to od wczesnego dzieciństwa żyje w złotej klatce, w rytmie zasad ustalonych przez ojca. I to właśnie według jego woli, Muirgen w swoje szesnaste urodziny ma poślubić dwukrotnie od siebie starszego mężczyznę. Ona jednak odziedziczyła po zmarłej matce niepokorną duszę i pragnie od życia czegoś więcej. Pierwszy przejaw buntu przejawia, gdy po raz pierwszy może wypłynąć na powierzchnię. To właśnie wtedy z tonącego jachtu ratuje młodego mężczyznę- Oliviera. Świat ludzi jawi się Muirgen jako miejsce, gdzie wreszcie będzie mogła życ według własnych zasad i za wszelką cenę chce stanąć na nogach- najlepiej u boku Oliviera. Pomóc ma jej w tym Wiedźma Morska. Ale ta przysługa ma swoją cenę. Za parę nóg, Wiedźma rząda aby Muirgen oddała swój przepiękny głos. Musi również uwieść chłopaka w miesiąc czasu, inaczej zamieni się w morską pianę. Zaślepiona miłością oraz wizją lepszego życia, młoda syrenka zgadza się na wszystkie warunki. Jednak bardzo szybko przekonuje się, że życie na powierzchni wcale nie jest tak beztroskie jak sobie wyobrażała, a okręcenie sobie Oliviera wokół palca nie będzie takie proste, szczególnie jeśli jest się niemową.
Niech was nie zwiedzie ta przepiękna i urocza okładka. Chociaż jest to retelling "Małej Syrenki", to wersji przedstawionej przez Louise O'Neill daleko do tej, którą znamy z kolorowej bajki Disneya. Zapomnijcie o słodkiej historii miłosnej, która kończy się happy endem na ślubnym kobiercu w akompaniamencie morskich zwierzątek. Zdecydowanie bliżej jej duchem do ponurej i niespokojnej baśni Andersena. Autorka przedstawiła morską krainę jako miejsce, gdzie szowinizm i seksizm są na porządku dziennym. Kobiety sprowadzają się jedynie do bycia atrakcyjnym dodatkiem do mężczyzny. Postrzegane są wyłącznie poprzez swoją urodę i figurę, ich rola sprowadza się wyłącznie do uśmiechania się i przypodobania się płci przeciwnej. Nie mają żadnego prawa do podejmowania własnych decyzji- żyją na łasce ojców a potem mężów. Te syreny, które nie są w stanie podołać społecznym normom, są wypędzane na obrzeża królestwa, gdzie panuje Wiedźma Morska.
Początkowo mierzwiła mnie główna bohaterka. Chociaż jako jedyna ze swoich sióstr, jawnie zbuntowała się twardym rozkazom ojca, to wciąż zachowywała się jak głupiutka i naiwna kózka, która żyła snami na jawie o cudownym życiu u boku uratowanego przez nią chłopaka. Ale brutalna rzeczywistość prędko sprowadza ją na ziemię. Okazuje się, że życie na powierzchni aż tak bardzo nie różni się od tego w morskiej krainie i tu również panują podwójne standardy. Chociaż pozornie kobiety mają więcej wolności, to wciąż muszą się starać dwa razy mocniej niż mężczyźni i spełniać więcej wymagań. To sprawia, że Muirgen stopniowo dojrzewa i staje się coraz bardziej świadoma, że pokorne spuszczanie oczu nie jest kluczem do sukcesu. Ale żeby osiągnąć to czego tak naprawdę pragnie, musi podążać własną wytyczoną ścieżką z podniesioną głową.
Można zarzucić autorce, gdzie w swojej powieści szufladkuje mężczyzn i przedstawia ich wszystkich jako słabeuszy, kierujących się własnymi rządzami i pragnieniami. Albo to, że historia czasem popada już w skrajny feminizm ( szczególnie pod koniec). Ale zdecydowanie nie można odmówić autorce ważnego przesłania, które kieruje do swoich czytelników. Że nieważne jaki mamy status majątkowy, jakiej jesteśmy płci czy orientacji,każdy z nas ma prawo, by przeżyć swoje życie na własnych warunkach a nie tych dyktowanych przez kogoś. Że kobiety w niczym nie ustępują mężczyznom i powinny móc realizować swoje pragnienia i marzenia w takim samym stopniu.
Nie czytałam wcześniej nic więcej poza opisem i przede wszystkim uwiodła mnie ta baśniowa okładka. Jednocześnie myślałam, że to będzie kolejna, banalna powieść młodzieżowa z wielką miłością na pierwszym planie. Jestem więc bardzo pozytywnie zaskoczona tym jak ostatecznie potoczyła się fabuła i ogólnym wybrzmieniem tej historii. Powieść Louise O'Neill jest zdecydowanie wielkim powiewem świeżego powietrza, jeśli chodzi o literaturę o literaturę skierowaną do młodych dziewczyn. Żałuję tylko, że autorka nie pokusiła się na trochę dłuższą treść oraz nie zgłębiła bardziej psychiki bohaterów. Ale i tak uważam, że "Pod taflą" jest warte uwagi i godne polecenia.