„Pod taflą” jest retellingiem „Małej Syrenki” i to bardzo ciekawym, bo aż przesiąkniętym feminizmem. Czy wiedzieliście, że na dnie oceanu istnieje podwodne królestwo, którym rządzi wielki władca mórz? Czy wiedzieliście, że jego własne córki musza być mu bezwzględnie poddane?
W takim miejscu żyje Gaja, syrenia księżniczka, która chciałaby uwolnić się ze szponów ojca. Marzy ona o tym, żeby wypłynąć na powierzchnię wody i poznać to co znajduje się poza nią. Jest to możliwe dopiero gdy skończy piętnaście lat. Kiedy dzień ten nadchodzi, a dziewczyna może spełnić swoje pragnienie.
Gdy tylko jej głowa wynurza się z oceanu syrena spostrzega chłopaka, który budzi w niej pociąg do jego świata i chęć, żeby do niego dołączyć. Oczywiście każde życzenie ma swoją cenę, a Gaja musi się na nią zgodzić. Potem wychodzi na ląd. Jednak, czy ma w sobie dość siły, żeby osiągnąć to co sobie postanowiła? Czy świat poza dnem oceanu okaże się dla mniej zbawieniem, czy przekleństwem?
Wiem, że ta książka wzbudza wiele kontrowersji i jednocześnie wywołuje dyskusję. Ma wielu przeciwników, ja jednak nie należę do tej grupy. Nie zgodzę się również ze stwierdzeniem, że autorka wrzuciła wszystkich mężczyzn do jednego worka. Jeden z bohaterów został przedstawiony w opozycji, co też sygnalizuje zróżnicowanie, a także to, że zawsze znajdą się osoby niepasujące do schematu i które nie powinny być sądzone jedną miarą z resztą grupy.
Faktem jest, że w wielu miejscach na ś...