Bohatera tej książki szumnie nazwano berlińskim Kubą Rozpruwaczem. Jej młoda autorka, przepiękna, młoda absolwentka dziennikarstwa, z dnia na dzień dołączyła do grona najbardziej poważanych, niemieckich autorów kryminałów. Nic więc dziwnego, że książka „Giń” doczekała się również polskiego tłumaczenia, a wielu fanów gatunku zapragnęło mieć ją na swojej półce.
Lara Simons to młoda, samotna matka sześcioletniej Emmy. Po wielu trudach zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej, wreszcie udaje jej się otworzyć własną, wymarzoną kafejkę. Dzień otwarcia udaje się znakomicie, jednak po dniu pełnym wrażeń kobieta bardzo cieszy się na parę godzin odpoczynku w domu. Niestety tu dobry los ją opuszcza – szybko okazuje się, że opona w jej samochodzie została przebita, dlatego bez większego zastanowienia Lara postanawia wrócić do domu taksówką. Kobieta w ogóle nie zwraca uwagi na to, że samochód pojawił się jakby na zawołanie, dopiero gdy kierowca uparcie ignoruje jej wskazówki co do właściwiej trasy, nabiera podejrzeń. Najwidoczniej ktoś jednak nad kobietą czuwa i choć zostaje zraniona nożem, udaje jej się uciec z potrzasku. Dopiero policja uświadamia jej, że zdołała uciec Wypruwaczowi, wyjątkowo niebezpiecznemu, seryjnemu mordercy. Pomimo wstępnych oporów, młoda matka zgadza się na przystąpienie do programu ochrony świadków. Niestety jeszcze nie ma pojęcia, że dla bezwzględnego mordercy wcale nie jest jedną z wielu podobnych sobie kobiet, a uwieńczeniem wieloletniego dzieła. Mężczyzna gotowy jest zrobić wszystko, by ponownie ją odnaleźć i okrutnie się z nią rozprawić. Gra jeszcze się nie zakończyła...
Nie da się ukryć, że młodej pisarce udało się stworzyć naprawdę ciekawą i zręcznie utkaną intrygę. Wciągająca fabuła i prosty język sprawiają, że całość czyta się szybko i przyjemnie. Winter regularnie podrzuca nam najróżniejsze tropy, z których większość może okazać się fałszywa. Przyznaję, że w pewnym momencie też dałam się nabrać, wręcz byłam rozczarowana, że tak szybko rozwiązałam zagadkę. Okazało się jednak, że podążałam za niewłaściwym tropem.
Zwolennicy szczegółowych opisów zbrodni mogą poczuć się nieco rozczarowani. W tej kwestii Winter udostępnia jedynie bardzo skąpe informacje. Zwykle ogranicza się do podkreślania, że czyny seryjnego mordercy są niesamowicie okrutne, na czym polega jednak to okrucieństwo, możemy się jedynie domyślać. Braki w opisach ale i ilości zbrodni w jakimś stopniu rekompensuje postać samego zbrodniarza. Wypruwacz nie zabija dla przyjemności, bardziej z poczucia obowiązku pewnej misji. Gdyby nie pewne bardzo traumatyczne wydarzenia w jego życiu, z dużym prawdopodobieństwem byłby zupełnie normalnym człowiekiem. Pisarka zmusza nas również do przemyśleń odnośnie programu ochrony świadków. Zwykle kojarzy się on z przestępczym świadkiem, w którym ktoś zdołał się wyłamać i często dla własnej korzyści, gotowy jest zeznawać przeciwko innym przestępcom. W rzeczywistości okoliczności mogą sprawić, że do programu trafi zupełnie zwyczajna osoba, taka jak każdy z nas. Wizja natychmiastowej konieczności porzucenia dotychczasowego życia i bliskich jest co najmniej niepokojąca...
Książkę czyta się naprawdę dobrze, niemniej dopatrzyłam się w niej również słabszych punktów. Pierwszym z nich są wypowiedzi 12-letniej córki głównej bohaterki, które w moim odczuciu w ogóle nie zostały dostosowane do wieku dziecka. Drugi punkt to scena w tajemniczej jaskimi, której rzekomo nie znają nawet okoliczni mieszkańcy. Podobno doskonale zamaskowana i przez wszystkich zapomniana, a mimo to połowa osób poznanych podczas lektury zjawia się w niej, zupełnie niezależnie od siebie, niemal w dokładnie tym samym momencie. Widać autorce książki zależało na efektownym finale, w praktyce wyszło jednak mało wiarygodnie.
Mimo drobnej krytyki, książka spełniła moje oczekiwania i z przyjemnością rozejrzę się za innymi tytułami autorstwa Hanny Winter. Zachęcam.