Zainteresowanie II wojną światową i funkcjonowaniem tajnej policji niemieckiej, a przede wszystkim zachwyt nad okładką przedstawiającą defiladę policji przed gubernatorem Hansem Frankiem na placu Adolfa Hitlera w Krakowie spowodowały, że po prostu musiałam sięgnąć po „Gestapo”, czyli kolejną powieść historyczną z cyklu „Karny batalion Wehrmachtu” autorstwa Svena Hassela. Nie przeszkadzało mi, że zaczynam przygodę z tą serią od środka, ani to, że jej autor niezbyt pochlebnie zasłużył się podczas działań tego światowego konfliktu. Tytuł miał gwarantować mi wejście w struktury gestapo i poznanie całej sieci komórek podległych Heinrichowi Himmlerowi. Czy Hassel zapewnił mi takie atrakcje? O tym opowiem za chwilę.
„Grzeczność jest zawsze cechą ludzi inteligentnych. Tylko idiota jest brutalny i ordynarny”*.
Wyobrażałam sobie, że w karnym batalionie Wehrmachtu służą żołnierze, którzy za swoje nieregulaminowe zachowanie zostali odesłani do najtrudniejszych działań na froncie II wojny światowej. Okazało się jednak, że Porta, Stary, Sven, Barcelona i Legionista to po prostu banda degeneratów, którzy nie z wiary w zwycięstwo Trzeciej Rzeszy, ale z braku innej opcji wstąpili w szeregi wojsk niemieckich. Podczas kilku lat służby losy rzucały ich po różnych frontach światowego konfliktu, gdzie wielokrotnie mieli okazje patrzeć na śmierć ich kompanów. Nie przeczę jednak, że grupa naszych bohaterów posiada wiele umiejętności, które zdobyli dzięki służbie Hitlerowi. Niestety o ich doniosłych wyczynach w tej książce nie przeczytacie. Znajdziecie za to w „Gestapo” dokładny opis wspólnego pędzenia samogonu, wypadów do niemieckich burdelów, czy hazardowej gry w karty. Tym właśnie zajmują się członkowie karnego 27 Pułku Pancernego (który de facto w ogóle nie istniał) podczas swojej misji specjalnej w Vaterlandzie. W ojczyźnie czeka na nich jednak spore zagrożenie o mrożącej krew w żyłach nazwie GESTAPO.
„W mojej służbie jesteśmy tak dobrze poinformowani, że wiemy nawet, co ludzie mówią we śnie”*.
Tak właśnie pracuje gestapo. Sieć informatorów rozsiana niemal wszędzie, starannie zbiera informacje oczerniające jednostkę gotową do wykluczenia. A co jeśli takich informacji nie ma? Jeśli człowiek był oddanym obywatelem Rzeszy? Nic nie szkodzi. Zawsze można wymyślić, że obraził Führera, zdezerterował, czy wykonał niewłaściwy ruch podczas walk na froncie i oskarżenie gotowe. A potem znana nam już procedura: areszt, tortury, tortury, tortury, sprawa karna, wyrok, śmierć. W najlepszym wypadku delikwent otrzymuje w aktach sprawy dopisek K, co oznacza, że reszty swoich dni dopełni w Konzentrationslager. I choć Hassel przedstawia nam kolejne osoby ścigane przez gestapo, ukazuje sposoby tortur i prowadzenia śledztwa, to czegoś mi w tym obrazie zabrakło. Być może zbyt dużo przeczytałam o działalności tajnej policji i o sądownictwie Trzeciej Rzeszy, by zadowolić się tylko jednym pokazowym procesem, którego finał jest znany niemal od początku sprawy. Jakkolwiek to zabrzmi, moje zainteresowanie działalnością gestapo jest zbyt wielkie, by zaspokoić je mogła osoba Leutnanta Ohlsena, którego historia kończy się pod toporem kata. Nie mniej jednak autor „Gestapo” czymś mnie zaskoczył. Pokazał mi bowiem, jak historię o mordach niewinnych ludzi można odwrócić o 360 stopni i uczynić z prześladowców osoby prześladowane. By nie zdradzić zbyt wielu szczegółów, odsyłam do tekstu powieści.
Lektura „Gestapo” wyjaśniła mi poniekąd, dlaczego wokół osoby Hassela i jego twórczości stale narasta wiele kontrowersji. Duńczyk będący ochotnikiem armii niemieckiej, piszący o rzeczywistości wojennej widzianej oczami jednego z rekrutów, swoją osobą zapowiada interesującą lekturę. Szkoda tylko, że przy całym swoim frontowym doświadczeniu zapomina nieco o faktach historycznych i nagina je w odpowiedni dla siebie sposób. Mimo tych moich narzekań, „Gestapo” to ciekawa i lekka powieść, którą najbardziej oporni wobec historii czytelnicy będą w stanie przetrawić w ciągu kilku godzin. Jeśli chodzi o mnie, to nie skreślam autora po jednej książce i rozpoczynam poszukiwania kolejnej pozycji z cyklu „Karny batalion Wehrmachtu”, która być może bardziej przypadnie mi do gustu.
* S. Hassel: "Gestapo". Warszawa 2012.