Niekiedy życie z dnia na dzień postanawia poprzestawiać nam wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Jednego dnia jesteśmy szczęśliwi, pełni miłości i nie musimy martwić się o przyszłość, by już drugiego wszystko runęło i każdego kolejnego dnia przypominało, jak bardzo jest źle i jak bardzo źle może być. To przerażająca i smutna wizja, lecz czasami staje się rzeczywistością i trzeba jakoś się przystosować i walczyć o nadejście lepszych czasów. Czy jesteście na to gotowi? Czy podołacie walce o każdy kolejny dzień?
Freya pochodzi z bogatej rodziny, która była w stanie zapewnić jej dobre życie, gdzie nie trzeba się martwić o przyszłość i można zaspokajać większość kaprysów. Wszystko się zmieniło, gdy jej ojciec został oskarżony o kradzież nowej technologii i pod wpływem pogardy i nieuzasadnionych opinii popełnił samobójstwo. Freya i jej matka zostały z wielkimi długami, które z każdym dniem się powiększają, ponieważ butik jej matki jest na skraju bankructwa. Freya będzie musiała zrezygnować ze studiów i sprzedać ukochany dom babci. Ale czy na pewno nie ma innego wyjścia? Może jest w zasięgu ręki, tylko trzeba mieć odwagę i pokonać wszelkie uprzedzenia?
Jestem właśnie po serii egzaminów i miałam niesamowitą ochotę na jakiś lekki i pikantny romans. Mój mózg krzyczał, żebym dała mu odpocząć i się zrelaksować. Dlatego zdecydowałam się na zapoznanie z nowym i zdobywającym coraz większą popularność erotykiem. Od początku zdawałam sobie sprawę, że niektóre aspekty mogą nie przypaść mi do gustu i wręcz oburzyć. Ale postanowiłam przymknąć na to oko i dać się ponieść rozrywce. Stanowczo przeceniłam swoje umiejętności selektywnego wyboru treści – nie dałam rady i moje własne uprzedzenia i poglądy wzięły górę. Z tego względu "Najlepsza oferta" okazała się jednym z najgorszych erotyków, które czytałam. Czemu?
O tym za chwilkę, ponieważ chciałabym się skupić na razie na największym pozytywie książki, a chodzi mi o styl autorki. Okazał się naprawdę przyjemny w odbiorze, co perfekcyjnie pasuje do przedstawionych treści. Dzięki lekkiemu piórowi pisarki zapomniałam o rzeczywistości i dałam się wciągnąć w świat Frei. Mimo oburzenia i niekiedy zniesmaczenia przekładałam stronę za stroną i byłam niezmiernie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Poza tym Georgia Le Carre udowodniła, że jej styl jest charakterystyczny i pełen zaskakujących, językowych zwrotów akcji. To pozwalało odczuć dynamikę treści.
Natomiast przy samej fabule rozpoczynają się pierwsze schodki. Przede wszystkim była niestety bardzo niedopracowana i zawierała wiele luk fabularnych. Wszystko skupiało się na uczuciu Frei i Brenta, a wątki poboczne istniały tylko i wyłącznie jako konieczne tło. Szkoda, ponieważ wiele z nich miało potencjał, który razem z romantycznymi aspektami mógłby stworzyć wielowymiarową historię. Tymczasem to spłycenie irytowało mnie i wywoływało monotonnie. Tym bardziej że treść książki – nie chcę Wam zbyt dużo zdradzać – momentami okazała się dość mocno kontrowersyjna, co w mojej opinii odbierało jej pikanterii, na którą tak mocno liczyłam.
Co było tematyką powieści? Tutaj zaczyna się mój problem. Tak jak wspomniałam na początku, Freya została pozbawiona prawie wszystkich pieniędzy i musiała zdecydować się, jak w takim przypadku powinna postąpić. I w tym miejscu mam problem z podjęta przez nią decyzją. Dla mnie była po prostu bezpodstawna, lecz też jestem w stanie zrozumieć, co ją wywołało i o jak wielką stawkę była gra. Ale jestem oburzona tym, co było później, czyli jak się na pewno już domyśliliście, sferą romantyczno-erotyczną. Jej decyzja powinna na nią wpłynąć i to zrobiła, ale wybitnie pozytywnie, co jest tak mocno nieżyciowe i oburzające mnie, że czuję obrzydzenie. Czy tak powinna wyglądać miłość? Czy w ogóle przy takim układzie miłość istnieje? Nie umiem sobie tego wyobrazić.
Warto byłoby też zwrócić uwagę na kreację bohaterów, a raczej jej całkowity brak... Ich jedyną zasługą w tej powieści jest fakt, że po prostu istnieją i tym swoim istnieniem irytują. Wiem, że to dość mocne stwierdzenie, ale tak bardzo ich nie lubiłam, że chyba tylko ten styl autorki mnie do nich przekonał. Sama Freya to dziewczyna, której decyzji w ogóle nie rozumiem i nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co dzieje się w jej głowie. Przyznam, że doprowadzało mnie to do szału. A co z Brentem? Stereotypowo jest przystojnym miliarderem i... psychopatą. Czyli kimś, o kim marzy każda kobieta? Stanowczo nie. W realnym życiu normalny człowiek zastanawiałby się, jak załatwić sobie zakaz zbliżenia się, kiedy Brent ma tak rozbudowane koneksje.
Jak sami czytacie, "Najlepsza oferta" w moim ujęciu okazała się powieścią wyjątkowo przeciętną i uderzającą w moje poglądy. Zamiast rozrywki dostałam pokłady frustracji i przykro mi z tego powodu. Widziałam, że książka ma już swoich fanów, więc na pewno Wam jej nie odradzę, ale też w żaden sposób nie polecę.