Antoni Macierewicz to jedna z tych osób sceny politycznej, która wzbudza silne emocje, od prawa do lewa. Zapewne ma tyle samo stronników, co zaciekłych wrogów. Publikacja Tomasza Piątka należy do tej ostatniej grupy. Uczestnik wydarzeń Marca '68 (kolportował ulotki), prof. Andrzej Friszke w pracy Anatomia buntu... twierdził, że ówczesny student historii miał donosić na kolegów z opozycji. Wbrew zapowiedziom, Macierewicz nie wniósł sprawy do sądu. Polityk zaliczał się do współzałożycieli Komitetu Obrony Robotników. Internowany w grudniu 1981 roku.
Tytuł tych dywagacji wielce wymowny i działający na potencjalnego odbiorcę. Przy czym autor zdecydowanie nie docenił inteligencji czytelnika. Sądząc po prostym stylu, publikacja ta przeznaczona jest dla masowych odbiorów. O tym będzie jeszcze mowa.
Słaba merytorycznie i edytorsko książka próbująca udowodnić Antoniemu Macierewiczowi powiązania z rosyjskimi oligarchami. W tym przypadku głównie chodzi o Siemiona Mogilewicza. Ten zaś współpracuje z Putinem i służbami bezpieczeństwa. Treść przypomina bełkot, trudno posklejać fakty w logiczną całość. Poza tym odnoszę wrażenie, że te brednie powstały na zamówienie. Czyje? Nie wiem. Do głównych wad zaliczyć mogę jeszcze ubogie, niewyszukane słownictwo, czyli to o czym wspominałam wyżej.
Gdzie się podziała korekta i konsultacja historyczna?
Do tego co napisał Tomasz Piątek trzeba koniecznie zachować dystans. Nie można wyciągać pochopnych wniosków. Nie zaliczam się do zwolenników pana Macierewicza, lecz uważam, iż deliberacje pisarza są wielkim nieporozumieniem. W zasadzie autorowi pod każdym względem można coś zarzucić: populizm, brak staranności w sprawdzaniu podstawowych informacji. Dodatkowo tekst jest chaotyczny, nieskładny, nieobiektywny i niedokładny. Niesmak wzbudza tania sensacja.
Tomasz Piątek myli się w kilku miejscach (co wypunktowali mu krytycy), np. w dacie postępowania lustracyjnego wobec jednego z bohaterów. Takich ''kwiatków" jest więcej. Dziennikarz po swojemu i w dowolny sposób analizuje dokumenty SB. Konkluzje są mocno naciągane i pretensjonalne.
Publicysta nader często powołuje się na źródła wątpliwej jakości, jak np. Fakt. Ponadto zbyt duża liczba powtórzeń wpływa na odbiór rozważań.
Nie polecam, nie odradzam.