2025 rok stoi pod znakiem czytelniczych powrotów, po kilku latach przerwy wróciłam do książki Steinbecka, do młodzieżówki Joanny Jagiełło, historii z Naruto i właśnie do zbioru felietonów Paulo Coelho. Pierwszy raz czytałam je jako nastolatka, która zbliżała się do pełnoletności i stawiała pierwsze kroki w dorosłym życiu, w świecie blogerskim. Pierwsza recenzja do dziś znajduje się na blogu. Patrząc z perspektywy, może nie jestem dumna z tej opinii, ale wtedy byłam. Każdy od czegoś zaczynał. I chyba właśnie dlatego o tym wspominam.Być jak płynąca rzekato dla mnie ważna książka. Kojarzy się z moim rozwojem, zapisała się w mojej pamięci i wspomnienia razem z nią. Od tamtej pory minęło 9 lat...
Lubię wracać do takich książek po latach, mogę zobaczyć, co z nich zostało w mojej głowie, ale to nie jedyny powód. Mam szansę porównać, jak zmieniło się moje postrzeganie twórczości autora, ale też poszczególnych tomów, czy tekstów, jak w przypadku tego zbioru. Lub jak zmienił się świat, ponieważ Coelho w Być jak płynąca rzeka opisuje wydarzenia z 2001, 2003 i 2004 roku, znalazło się również miejsce na lekcję historii. Wtedy miałam kilka lat, pamiętam niewiele z opisywanych wydarzeń. Mogłam je zobaczyć oczami autora.
To moje wydanie jest z 2015 roku, więc minęło od jego wydania kilka lat. Jest w nim nieco ponad 100 tekstów. Pośród tylu najbardziej lubię historię o babci i wnuczku Historia pewnego ołówka. Jest w tym tekście tyle prostoty, a z drugiej w historii znajdziemy ogrom mądrości i myślę, że można by wykorzystać taką opowiastkę jako tekst do rozmowy z dziećmi w różnym wieku i zobaczyć jak obierają ten tekst. Jakie mają przemyślenia na temat tak banalnej rzeczy jak ołówek, który jednak pozostawia ślad. Mogłabym ją czytać bez końca.
Chwilami niektóre kojarzyły mi się ze zbiorem Anthonego de Mello, chociaż autorów różni wiek, doświadczenia, ale i jeden, i drugi zostawiali mnie z refleksjami.
U Coelho rozważania przypominają krótkie eseje, wpisy z pamiętnika, czy zapiski z podróży i zapamiętane z nich historie. Rzadko sięgam po tego typu książki, ale mam dni, gdy lubię krótką formę literacką, a nawet jej potrzebuję, w dni, gdy pracy jest dużo i ciężko skupić się na dłuższych tekstach. Trochę tak wyglądał mój kwiecień do tej pory, więc zbiór Brazylijczyka był dla mnie dobrym towarzyszem na takie dni.