"Zatruty tron", dzięki recenzji Tirindeth, był pozycją bardzo przeze mnie oczekiwaną na przeczytanie i gdy w końcu dobrałam się do niej, zaczęłam czytać z zapałem o średniowiecznym świecie w jakim przyszło żyć Wynter i jej przyjaciołom. Oczekiwałam od książki dużo - po świetnej okładce, intrygującym, opisie i tytule oraz pozytywnej w/w recenzji. Czy książka spełniła moje oczekiwania?
Piętnastoletnia Wynter, córka Lorda Moorehawke, Obrońcy Tronu, wraca w rodzinne strony prosto z krain północy i z przerażeniem odkrywa jak bardzo zmienił się jej dom. Od dnia w którym król Jonathon, serdeczny przyjaciel Obrońcy Tronu oraz ojciec najlepszego przyjaciela bohaterki - Raziego zasiadł na tronie, wszelkie formy znęcania się nad ludźmi zostały usunięte a w królestwie zapanował porządek. Jakież było zdziwienie Wynter gdy zorientowała się, że szubienice i klatki z powrotem wystawione są na widok publiczny? Już na pierwszy rzut oka, po zachowaniu króla widać było, ze coś jest nie tak. Serdeczny przyjaciel Wynter z dzieciństwa - Razi (bo już nie Albi...) to też nie ten sam człowiek. Dlaczego? Gdy pierworodny syn króla, Albi zostaje wydziedziczony i pamięć po nim powoli zanika, następcą tronu wbrew swojej woli zostać musi Razi, który od tej pory nie będzie miał już czasu na starą przyjaciółkę i przyjaciela - Christophera, a traktować ich zacznie z chłodną rezerwą. Co spowodowało tą nagłą zmianę w zachowaniu Jonathona? Jak z tym wszystkim poradzi sobie ojciec Wynter? Jakie kroki podejmie dziewczyna? Czy będzie wiedziała kto jest sojusznikiem a kto wrogiem?
W opisie z tyłu książki możemy przeczytać coś takiego "Wynter staje przed trudnym wyborem: poddać się woli władcy czy z narażeniem życia walczyć o przywrócenie ładu w królestwie?". Ten wybór, jak i reszta wszelakich, mniej lub więcej znaczących decyzji głównej bohaterki wpłynęło bardzo znacząco na fabułę i charakterystykę owej Wynter. Była bohaterką wyraźną, z krwi i kości, z którą idzie się utożsamić, która ma uczucia choć się wahające to przynajmniej nie ulega wpływom niepotrzebnych osób. To właśnie się nazywa osoba z charakterem, troszcząca się o przyjaciół, dbająca o dobro ogółu i nie tracąca przy tym wiary oraz oryginalnego usposobienia!
Jeśli już o bohaterach zaczęliśmy, to kontynuujmy temat, żeby do niego nie powracać. O Wynter już było, a kto dostąpił zaszczytu bycia postaciami także pierwszoplanowymi, aczkolwiek trochę za główną bohaterką? Zdecydowanie Razi i Christopher, a nawet mogę się pokusić o powiedzenie, ze także ojciec Wynter. Razi strasznie mnie irytował przez całą książkę. Niby taki oschły i bezduszny był dla dobra ogółu aczkolwiek spodziewałam się jakiegoś wielkiego buntu, ucieczki... czegokolwiek. Chistopher to za to był taki tym faceta z którym uwielbiam spotykać się w literaturze. Na pewno nie jest to typowy, arogancki "bad boy" bo w końcu akcja toczy się w średniowieczu, ale razem z Wynter sprawiali wrażenie jak z bajki... trochę ubarwionej o chwilami brutalne, bezlitosne i nieprzyjemne sceny. Lord Moorehawke za to nie był człowiekiem o którym mogę sporo powiedzieć - bardzo przyjemny aczkolwiek dziwiło mnie to, że jego zachowania i słowa stawiały mi przed oczami niemalże staruszka kiedy on ma... trzydzieści trzy lata! W naszych czasach ludzie o tym wieku czuja się jeszcze jakby mieli 18 (wiem na przykładzie 38-letniego taty ;))! Osobą którą szczerze znienawidziłam jest za to krój Jonathon. Jego wahania nastroju tak zmienne są godne kobiety w ciąży a nie króla!
"Zatruty tron" jest książką typowo fantastyczną i jak na powieść z tego gatunku przystało narracja była trzecioosobowa, jednak muszę trochę ponarzekać, jeśli chodzi o akcję. Po pierwsze, właściwie cała książka dzieje się tylko na terenie posesji Jonathona. Bohaterowie nigdzie się nie ruszają, nigdzie nie wybierają, a akcja, mimo, ze owiana nadzwyczajnym klimatem i niepowtarzalną scenerią chwilami jest strasznie nużąca. Trochę też szkoda, ze mamy tu tak mało bohaterów na dodatek, ale myślę, że jeśli powieść Celine Kiernan jest zdecydowanie w Twoim typie to nawet nie zauważysz tego na co tak narzekam :)
Teraz możemy przejść do bardzo przyjemnej części jaką jest mowa o oprawie graficznej. Okładka jest naprawdę rewelacyjna! Bardzo klimatyczna, przedstawiająca Wynter jako dziewczynę waleczną i zdeterminowaną. Gdyby do każdej okładki tak graficy się przykładali, Polska mogłaby się pochwalić jeszcze ładniejszymi okładkami niż niemieckie (większość ich okładek jest o wiele lepsza od naszych, niestety). Książka ma skrzydełka a gdy się je otwiera zobaczyć możemy mapę Europy za tamtych czasów. Znalazłam w internecie także inną okładkę Polskiej książki! Dokładniej na merlinie, gdzie pisało, ze książka ma by ponownie w sprzedaży 7 września, czego nie rozumiem w ogóle, bo przecież niedługo to powinniśmy podziwiać "Królestwo cieni" na półkach księgarnianych, a poza tym "Zatruty tron" jest łatwo dostępną książką, dość niedawno wydaną i nie widzę potrzeby wydawania jej drugi raz... ech, sama nie rozumie, nie będę snuć domysłów. Ale zielona okładka i tak lepsza :)
Podsumowując, "Zatruty tron" jest książką obowiązkowa dla fanów fantastyki oraz tym podobnych tekstów. Jestem pewna, ze ta książka nie jednego zachwyci swoim klimatem i będziecie się sami czuli jak w średniowiecznej Europie, w królestwie króla Jonathona. Razem z Wynter będziecie przeżywać przygody i podejmować decyzje decydujące o lasach bohaterów. Serdecznie polecam wystawiam ocenę 8/10. Dlaczego nie 10/10 skoro tak zachwalam? Jeśli o mnie chodzi, mimo, że wątek romantyczny jest bardzo obiecujący, to było go trochę za mało, to, że bohaterka znowu bīła praktycznie dzieckiem a zachowywała się jakby była dorosła no i te chwilowe zaparcia w akcji ;) Ale i tak polecam, bo te narzekania pewnie dotyczą niewielu, taki pech, że w tym mnie ;D
Oryginalny tytuł: The Poison Throne
Numer tomu w serii: I
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania: 23.03.2011
Ilość stron: 424
Cena detaliczna: 37 zł