Powoli wchodzimy w sezon ogórkowy, a zatem część wydawców odpływa ku wakacyjnym przygodom. Nie wszyscy jednak przechodzą w tryb zwolnionych obrotów i dzięki temu, nawet latem, będziemy mieli co czytać. Dziś chciałbym zwrócić Waszą uwagę na klasykę literatury niemieckiej. Tak, wiem, książki germańskie, zwłaszcza te gatunkowe, nie są przesadnie popularne w Polsce, ale dzięki temu, gdy już się pojawiają, zwracają uwagę. Wydawnictwo Zysk i S-ka przygotowało właśnie dla nas książkę z 1838 roku. "Bursztynowa czarownica" jest najsłynniejszym dziełem Wilhelma Meinholda i stanowi zapis procesu młodej dziewczyny oskarżonej o czary.
I chyba jest to najkrótszy opis powieści, jaki kiedykolwiek napisałem, ale dla fabuły ten proces stanowi najistotniejszą część. Jednak spokojnie, opowiemy sobie o "Bursztynowej czarownicy" nieco więcej. Rzecz dzieje się w niewielkiej osadzie na wyspie Uznam, w czasie wojny trzydziestoletniej. Mamy więc XVII wiek, niewielką nadmorską społeczność sponiewieraną wojną i duchownego, który stara się utrzymać swoich parafian w wierze. Łatwo nie jest. Wielki głód, który panuje w tej części wyspy sprawia, że ta wiara cały czas jest wystawiana na próbę. Duchowny oraz jego młodziutka córka Maria, starają się dzielić z bliźnimi każdą kromką chleba, każdą garstką zboża, każdym kawałkiem mięsa... Trudny czas na szczęście mija, ale nie dla Marii. Wkrótce zostaje bowiem pomówiona o konszachty z diabłem, a w XVII wieku to wystarczy, aby rozpocząć spektakl farsy i upodlenia.
Wilhelm Meinhold swoją opowieść utrzymuje w kronikarskim stylu. W ogóle na samym początku przekonuje nas, że "Bursztynowa czarownica" powstała w oparciu o prawdziwe zapiski znalezione przypadkiem w jednym z kościółków na wyspie Uznam. Jest to jednak zabieg czysto marketingowy i Meinhold całą fabułę wymyślił, choć oczywiście inspirował się prawdziwymi procesami tzw. czarownic. Ok, legenda co do powstania książki jest dość oryginalna, zwłaszcza, że przez pewien czas czytelnicy w nią wierzyli, gdy jednak znamy już prawdę, ten kronikarski styl wielu może drażnić. Sam w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że opowieść zyskałaby na atrakcyjności, gdyby stary poczciwy Wilhelm postawił na porządną narrację. Mogłaby pozostać pierwszoosobowa, nie miałbym nic przeciwko temu, ale dobrze byłoby natchnąć ją uczuciami i emocjami. Tymczasem tutaj te emocje musimy zbudować sobie sami, co dla jednym może być łatwe, a dla innych niekoniecznie.
Narratorem tej opowieści jest wspomniany już duchowny - ojciec oskarżonej o czarostwo Marii. Co ciekawe, sam Meinhold również był pomorskim księdzem i być może przemycił tu samego siebie. Warto podkreślić, że nawet w tej dość suchej, kronikarskiej relacji można dostrzec jak wielką miłością główny bohater i narrator w jednej osobie, darzy swoją jedynaczkę. Relacja ojciec-córka jest tu dość mocno zarysowana, podobnie zresztą jak XVII-wieczne tło całej opowieści. Wilhelm Meinhold osadzając fabułę w niewielkiej społeczności, z całą bezwzględnością obnaża zaściankowość okresu baroku oraz to jak łatwo "zarządzać" ludzkimi emocjami, poprzez wywoływanie u nich strachu. Polowanie na czarownice nie byłoby możliwe, gdyby nie skrajne i irracjonalne przerażenie zwykłych ludzi. I w "Bursztynowej czarownicy" jest to doskonale pokazane. Meinhold ukazuje ludzi w amoku zabobonów i przesądów, w imię których są w stanie, bez mrugnięcia okiem, skrzywdzić młodą dziewczynę, którą jeszcze niedawno wychwalali za dobroć, szczerość i nienaganne zachowanie. I myślę, że to jest w tej powieści najbardziej uderzające - to bestialstwo, które aktywuje się nagle w zwykłych, na co dzień bogobojnych ludziach. Można powiedzieć, że budzi się w nich diabeł, prawdopodobnie ten sam, którego tak bardzo się boją, z którym tak chcą walczyć.
Nie byłbym sobą, gdybym na koniec nie wspomniał o przepięknym wydaniu, jakie zaserwowało nam Wydawnictwo Zysk i S-ka. Książka ma twardą oprawę, ale to powoli zaczyna być w Zysku standardem jeśli chodzi o klasykę, tu jednak dostajemy również przepiękną okładkę autorstwa Urszuli Gireń, równie cudowną wyklejkę oraz inne elementy graficzne, które sprawiają, że samo oglądanie "Bursztynowej czarownicy" daje sporo przyjemność.
Zmierzając do brzegu... "Bursztynowa czarownica" to lektura warta uwagi, choć musicie się liczyć z tym, że nie jest to jedna z tych lekkich historii, które pochłoniecie bez większych refleksji. Dzieło Wilhelma Meinholda będzie domagało się od Was uwagi i skupienia, o co w te upalne dni może być ciężko, niemniej polecam spróbować. 😉
© by MROCZNE STRONY | 2024