Są domy, które nie zapominają. Ich ściany przechowują szepty, podłogi skrzypią pod ciężarem dawnych kroków, a powietrze zdaje się nasycone tajemnicą, której nie sposób zignorować. Takim miejscem jest willa w małym włoskim miasteczku, do której trafia rodzina Pace. Mają tu spędzić wakacje – odpocząć, oderwać się od codzienności, może nawet spróbować odbudować relacje, które od lat ulegają rozkładowi. Jednak dom nie pozwoli im na to.
„Diavola” to nie tylko historia o nawiedzonym miejscu, lecz przede wszystkim o rodzinie, która już dawno została rozbita, choć jej członkowie uparcie udają, że wszystko jest w porządku. Horror, który kryje się na kartach tej książki, nie opiera się wyłącznie na zjawiskach paranormalnych – choć tych nie brakuje – ale na czymś znacznie głębszym i bardziej realnym: na poczuciu odrzucenia, na samotności wśród najbliższych, na więzach, które zamiast chronić, duszą.
Willa jest jak lustro – odbija wszystko, co ukrywają bohaterowie. Ich lęki, skrywane urazy, traumy, o których wolą nie mówić. W pewnym momencie wydaje się wręcz, że to miejsce celowo ich prowokuje, wystawia na próbę. Staje się areną, na której rozgrywa się coś więcej niż tylko historia grozy. To symbol domu rodzinnego, który nie daje ukojenia, lecz przytłacza swoim ciężarem.
To, co autorka robi w książce jest niezwykle realistycznym i przejmującym obrazem emocjonalnego odrzucenia. Anna nie jest bohaterką walczącą z demonami, ona walczy o prawo do istnienia we własnej rodzinie. To jeden z najbardziej przejmujących elementów tej historii, świadomość, że nawet jeśli w willi dzieją się rzeczy niewytłumaczalne, to największym koszmarem Anny jest to, jak traktują ją bliscy. Rodzina nie jest otwarcie okrutna, to toksyczność wyrażona przez niedopowiedzenia, przez wymowne spojrzenia, przez subtelne sygnały, że lepiej się nie wychylać.
Nie jest to typowy horror. Nie znajdziemy tu rozlewu krwi, typowych strachów czających się w mroku. To groza psychologiczna, powolna, narastająca, taka, która zostaje w czytelniku na długo po zamknięciu książki. To horror, który boli – nie tylko z powodu strachu, ale z powodu bezsilności.
Bo „Diavola” to historia o czymś więcej niż tylko o domu z mroczną przeszłością. To opowieść o rodzinie, która nie potrafi kochać. O więzach krwi, które bardziej ranią, niż chronią. O tym, jak łatwo można sprawić, by ktoś zwątpił w swoje własne odczucia.
Finał tej historii nie przynosi ukojenia. Jest brutalny, emocjonalnie rozdzierający, pozostawiający czytelnika w stanie szoku i niedowierzania. To zakończenie, które sprawia, że chce się krzyczeć – ze złości, z bólu, z żalu nad tym, co się wydarzyło.
To nie jest książka, którą można przeczytać i odłożyć na półkę bez emocji. To historia, która zostawia ślad, która wymaga przemyślenia. Jeśli szukacie horroru innego niż wszystkie, takiego, który bardziej niż krzyk wywołuje duszący szept w głowie, „Diavola” jest wyborem idealnym.
Ale ostrzegam: ta książka boli.