„Fu
#k up” to książka Pauliny Świst, trzeci tom serii Fighter. Książka została wydana przez Wydawnictwo Akurat [współpraca z @wydawnictwomuza]
Po pierwszą książkę („Fighter”) Pauliny Świst sięgnęłam w sumie z czystej ciekawości, ponieważ nie miałam wcześniej styczności z autorką i podobnym klimatem. Ogromnym zaskoczeniem dla mnie było to, jak bardzo autorka zdołała mnie porwać. Coś, po co sięgnęłam z ciekawości i bez większych oczekiwań, okazało się strzałem w dziesiątkę.
Ze względu na to, że jest to trzeci tom serii, nie będę przybliżała fabuły, bo ci, którzy znają historię i bohaterów, to wiedzą, o co i o kogo chodzi, a ci, którzy nie znają, też będą mogli na spokojnie recenzję przeczytać bez spojlerów. Skupię się na odczuciach, opinii względem trzeciego tomu i porównaniu z dwoma tomami poprzednimi.
W jednej z recenzji książki przeczytałam, że Paulina Świst to „akcja, dialogi i seks”. Już teraz nie pamiętam, czyje to były słowa, ale to trzy kwestie, które są w książce i faktycznie są dobre. Akcja książki jest wciągająca – z przyjemnością śledzimy losy bohaterów, w tym przypadku zarówno tych, których lubimy i tych, których nie darzymy sympatią. Każda postać wnosi coś do książki i ma wpływ na fabułę. Dialogi zaś są tak dobre, że autentycznie zdarzało mi się wiele razy roześmiać lub parsknąć pod nosem. Aktualnie nawet żałuję, że nie wypisywałam sobie cytatów. Plusem jest to, że Paulina Świst w perfekcyjny sposób opisuje polskie realia i sprytnie nawiązuje do aktualnych kwestii, rozwalając swoimi tekstami i nie hamując się przed niczym. Cięty język, sarkazm i humor, to połączenie idealne. Autorka kreuje „wyszczekanych” bohaterów, pozwalając im na wszystko.
Trzecią kwestią jest seks – i tutaj sceny erotyczne też są opisane tak, że nie jesteśmy zniesmaczeni, wręcz przeciwnie. Czasem miłość, czasem chemia, niekiedy i wpierdol. Loteria, ale jakże ekscytująca! Autorka po raz kolejny w ciekawy sposób skrzyżowała drogi bohaterów, skupiając się nie tylko na rozgrywającej się akcji, ale też i relacjach, które prędzej czy później są nawiązywane. Po drodze, oczywiście, mamy okazję dowiedzieć się o milionie tytułowych fu
#k up-ów bohaterów, o ich demonach, wzlotach i upadkach.
Tym razem też nie brakowało poważniejszych kwestii, powiedziałabym, że momentami dość kontrowersyjnych, nawet jak na autorkę. I wyszło bardzo dobrze! Podobały mi się dylematy postaci, jakieś zagubienie, złudna pewność, momentami klapki na oczach, a w innych sytuacjach to, że dostawali zwyczajnie rzeczywistością prosto w mordę.
Jedyne, do czego mogłabym się doczepić, to to, że w autorka zaczęła powielać pewne schematy i po części już wiemy, czego się spodziewać. Myślałam, że trzecia część bardziej mnie zaskoczy, a po prostu podtrzymała poziom.
Paulina Świst, według mnie, zasługuje na to, aby mówić o niej coraz więcej. Jest to dla mnie zawsze comfort read i lektura na poprawę humoru, gdy potrzebuję zająć czymś myśli i skupić się na tych momentach, kiedy w głowie dźwięczy jedynie „cholera, to było dobre”.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Akurat.