Fenomenalne zakończenie trylogii Niepokornych! Jeśli myśleliście, że dwie poprzednie części były genialne, to tę spokojnie mnożna nazwać arcydziełem.
Pamiętam jak pierwszy raz sięgnęłam po „Mężczyznę z tuszem na dłoni” i dosłownie przepadłam. Kuba skradł moje serce na bardzo długi czas i ciężko było znaleźć mu konkurenta. Do momentu dopóki nie poznałam Wiktora… ten nie dość, że nie ściągnął butów jak przyszedł, to jeszcze rozsiadł się niczym król i nigdzie się nie wybiera ;)
Monika Cieluch jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych polskich autorek. Praktycznie każda jej książka dostarczyła mi ogromną ilość emocji. Nie umiem już nawet zliczyć ile razy płakałam, czy śmiałam się podczas czytania jej książek. I nie mówię tylko o serii „Niepokornych”, choć do nich mam największy sentyment, bowiem od nich wszystko się zaczęło! I dlatego też będzie ciężko mi się z nimi rozstać… Ostatnia część serii jest idealnym zwieńczeniem przygód tych wspaniałych bohaterów, których nie sposób nie pokochać.
Tym razem poznajemy historię Wiktora i Igi, których w przeszłości coś łączyło, ale nie na tyle trwałego, żeby związek mógł przetrwać dłuższy czas. Co więcej, mężczyzna wręcz miał momentami dość Igi, bo czasami bywała… męcząca i przesadnie zazdrosna :P w ich relacji na pewno nie było spokojnie, a tyle ile w niej było kłótni, tyle też było chemii i napięcia. Istna mieszanka wybuchowa.. Po 13 latach okazuje się, że Iga samotnie wychowuje małego synka. Wszystko wskazuje na to, że Wiktor jest jego ojcem. Gdy prawda wychodzi na jaw, mężczyzna stanie przed wyborem. Czy porzuci swoje dotychczasowe życie i związek z piękną modelką, czy może jednak wybaczy Idze i postara się nawiązać więź z Ignacym?
Jeśli myślicie, że ta historia będzie słodka i prosta, to jesteście w ogromnym błędzie… ta historia nieraz złamie Wam serce. Mnie samej w paru momentach pociekły łzy, a uwierzcie mi, zdarza mi się to bardzo rzadko. Autorka doskonale wie jak zagrać czytelnikowi na emocjach. Myślę, że u mnie było to spotęgowane tym, że sama jestem matką i myślę, że to też ma ogromny wpływ na odbiór tego typu spraw, które zostały tutaj poruszone. Same starania Wiktora bycia ojcem to naprawdę dla niego ogromne wyzwanie i w niektórych momentach mnie samej szkliły się oczy! Albo ze wzruszenia, albo ze śmiechu :p Nie powiem, że wszystkie jego decyzje czy poczynania były prawidłowe, bo nieraz też zdarzało mi się złapać za głowę, albo przewrócić oczami z niedowierzania, ale takie błędy popełnia każdy z nas. I przez to ta książka jest ogromnie życiowa i prawdziwa. Od niej nie sposób się oderwać! Naprawdę! Ja jak tylko zaczęłam ją czytać to już wiedziałam, że zarwę noc i dopóki nie dowiem się jak się kończy, to nie zasnę. I dokładnie tak było! Choć na końcu płakałam jak bóbr, to później w spokoju zasnęłam ;)
W książce, oprócz Wiktoria, Igi i Ignacego, przewiną się również bohaterowie z poprzednich części – niestety nie wszyscy, co również wywołało we mnie lawinę płaczu, bo rozterki Agaty rozdzierały mi serce! Dodatkowo pojawia się Kuba ( moja pierwsza miłość ), Hania i oczywiście ich dalsze losy. Uwielbiam całą tę zażyłość między wszystkimi bohaterami, ich lojalność względem siebie i to, że są dla siebie wsparciem w każdym momencie życia. Sama chciałabym mieć takich przyjaciół!
Jestem ogromnie wdzięczna autorce, że stworzyła tak piękną serię, która nie dość, że będzie miała miejsce w mojej biblioteczce na lata i nieraz do niej wrócę, tak w moim sercu pozostanie na zawsze. A to, że mogłam patronować ostatniej części, to dla mnie ogromny zaszczyt. Za co z całego serca dziękuje autorce za zaufanie, a Wam drodzy czytelnicy, ogromnie polecam całą serię Niepokornych!