Jeśli uważnie obserwujecie mojego bloga, to z pewnością wiecie, że czytam sporo romansów z elementami erotyków oraz samych powieści erotycznych. Ba! Jestem w stanie wskazać kilkanaście takich powieści, które zachwyciły mnie i mogę Wam je z ręką na sercu polecić. Niestety na swojej drodze spotykam także książki, które wzbudzają we mnie głównie negatywne emocje – tak i jest z Fear me, czyli pierwszym tomem serii Broken love. Za chwilę opowiem Wam dokładnie, dlaczego tak się stało.
Keiran szczerze nienawidzi Lake. Tak jest od kilku lat, a dziewczyna z każdym dniem coraz bardziej boi się niebezpiecznego chłopaka. Miał on bowiem jeden cel w życiu: całkowicie przejąć kontrolę nad życiem Lake i sprawić, by ta stała się jego własnością. Kiedy chłopak trafia do więzienia, dziewczyna może na jakiś czas odetchnąć z ulgą. Nadchodzi jednak dzień, w którym jej życie ponownie zmienia się w piekło - Keiran jest jeszcze bardziej skłonny zrobić jej krzywdę i żąda od niej pełnego zadośćuczynienia. Lake ma być na jego każde skinienie, bez względu na wszystko. Czy ich wzajemna nienawiść ma prawo zamienić się w namiętność i zaprowadzić ich do czegoś więcej?
Główna bohaterka, czyli Lake, to postać, która wzbudziła we mnie ogrom różnych emocji. Z jednej strony czułam w stosunku do niej współczucie i bardzo liczyłam na to, że uda jej się pokonać to zło, które wokół niej zaczęło krążyć. Z drugiej jednak byłam zła, że nie potrafi postawić się swojemu oprawcy – tu też leży inna kwestia: tego, że oprawca ten jest niezwykle brutalny i niebezpieczny.
Keiran to drugi główny bohater i jednocześnie bardzo dobrze wykreowana pod względem psychologicznym postać. To muszę przyznać autorce – potrafi ona sprawnie kreować i przedstawiać swoich bohaterów. Keiran wzbudził mój strach i mnóstwo niepewności. Podczas lektury czułam jego złość, którą czuł i którą potrzebował przelewać na Lake, ale przy tym po prostu bałam się tego, co mógłby zrobić.
Przechodząc już do samych wydarzeń z tej książki. No cóż, tutaj mam sporo zarzutów. Największym z nich jest to, jak bardzo przeromantyzowana została tutaj przemoc. Wiecie, w różnych powieściach brutalne elementy są nieuniknione, ale w Fear me było tego dla mnie za dużo i niesmacznie. Podczas lektury miałam w głowie przeróżne myśli, a jedną z nich było: “dlaczego autorka wpadła na taki pomysł? Dlaczego to się dzieje?”. Szczęście w nieszczęściu, że to wszystko było dobrze opisane i przedstawione, a czytelnik niemal odczuwał na własnej skórze wszelkie kolejne wydarzenia.
Motyw hate to love w tej powieści został ukazany jako niezwykle brutalny, okrutny i no cóż. Chyba nie zostałam fanką twórczości B.B. Reid. Nie ukrywam jednak, że końcówka jest ciekawa i bardzo zaskakująca, no i kto wie - może jednak przeczytam kontynuację. Na tę chwilę jestem w stanie napisać tylko tyle, byście wzięli pod uwagę jedną rzecz. Jeżeli chcecie czytać tę powieść, ostrzegam Was przed naprawdę wieloma wstrząsającymi fragmentami oraz przed tym romantyzowaniem przemocy, którego przy tej lekturze nie jestem w stanie przeboleć.
Jeśli jednak i tak macie ochotę na naprawdę dobry, brutalny i piekielnie wciągający erotyk – bierzcie śmiało Fear me.