„...zwierzęta w naszym życiu nie zjawiają się bez powodu: udzielają nam nauk o tym, jak zostać lepszym człowiekiem”.
Cesar Millan
Nigdy nie zwracałam na to uwagi, ale buszując ostatnio po księgarni, zauważyłam, że wiele książeczek dla małych dzieci opiera swoje historyjki na zwierzętach. Zaczęłam się temu przyglądać i zauważyłam, również, że książki fantasy dla młodzieży, także mają wątki lub całkowicie są poświęcone zwierzętom, jak np. magiczne jednorożce, czy koty. W ogóle chyba w każdej książce przeznaczonej dla młodszego czytelnika bohater ma zwierzęta kota, psa, papugę chomika etc.
Kolejna książka, jaką miałam okazję przeczytać Pana Davida Baddiela, również oscyluje dookoła tego tematu. ZwierzoChłopiec Dzikie życie Malcolma, bo o tym tytule mowa, również jest pozycją opartą na relacji człowieka ze zwierzęciem, tym razem inaczej niż w innych publikacjach, chłopca, który nie znosi czworonogów.
Nasz główny bohater Malcolm, jest wielkim fanem laptopa i wszystkiego, co z nim związane. Nie uważa, aby posiadanie pupila było mu do czegokolwiek potrzebne, przeżywa katorgi, ponieważ cała jego rodzina kocha futrzaki. Gdy rodzice zapisują go na szkolną wycieczkę, chłopak totalnie nie wie, że będzie to spełnienie jego najczarniejszego snu, mianowicie odwiedziny na… Farmie. Czy może by coś gorszego dla maniaka gier komputerowych, a całkowitego ignoranta czworonogów? Malcolm podczas tej wycieczki nauczy się wiele o zwierzętach, stanie się nimi, a nawet będzie jadł to co one. To wielka przygoda wydawałoby się na niepozornej farmie.
Czarodziejska otoczka wokół tej pozycji bardzo mi się podobała. Myślę, że przedstawienie tematu w formie wielkiej przygody, coś w stylu filmu Tajemne życie zwierzaków domowych, było strzałem w dziesiątkę. Z tej publikacji dzieci uczą się empatii, opieki nad słabszymi, przyjaźni, czy lojalności. Niesamowicie zabawne dialogi, oraz ciekawe ilustracje uzupełniają tę powieść. Książka, wydana jest w półmiękkiej okładce, co dodatkowo zwiększa jej atrakcyjność, brakuje tylko jakiejś ciekawej zwierzęcej wklejki.
ZwierzoChłopiec, to powieść troszkę z pogranicza przygodówki oraz dziecięcego fantasy. Nie wiem dlaczego, ale mimo innej treści czytając ją, przypomniałam sobie o Folwarku zwierzęcym Orwella. Uosobienie nie jest moją ulubioną formą przekazu, ale tutaj wypadło wspaniale, zresztą to książka dla dzieci więc myślę, że młodzi czytelnicy bardzo to lubią. Aż dziwne, że np. Pani Rowling nie pokusiła się o to w swojej serii o Harrym. U Pana Baddiela wypadło, to znakomicie i jestem przekonana, że fani książek, w których bohaterami są nasi kudłaci przyjaciele, będą zachwyceni.