Zastanawialiście się kiedyś co by było, gdyby paru ekspertów od nauk ścisłych usiadło i napisało powieść fantasy? Czy byłaby lepsza, czy może gorsza od tych, które piszą ludzie niezwiązani z nauką? Możecie się o tym przekonać, sięgając po „Upalną zimę”, czyli efekt kolaboracji czterech naukowców, których nazwiska możecie kojarzyć z literatury lub konwentów. Eugeniusz Dębski, Adam Cebula, Andrzej Drzewiński i Piotr Surmiak, w skrócie Kareta Wrocławski – to oni, dawno temu na Bachanaliach Fantastycznych, usiedli i podjęli decyzję o wspólnym pisaniu literatury. Tak powstał zbiór opowiadań, w których technologia napędza fantasy, a kac to tylko przerwa w piciu.
„I nie da się, żeby nie pili…”
Chcąc stworzyć coś nowego i pokazać, że nie należy bać się nauki w historiach fantasy, pisarze oparli się na starych, znanych strukturach: mamy tu pijaka-szlachcica oraz pijaka-poetę. Dodatkowo od czasu do czasu towarzyszą im pijak-krasnolud oraz mag (dla odmiany nie-pijak). Ich misja? Pytanie! Uratować świat, oczywiście. Na „Upalną zimę” składa się pięć opowiadań, które wiążą ze sobą wyżej wymienione postacie, alkohol (który poniekąd jest piątym bohaterem) i pokręcone przygody, w stylu przesunięcia planety na inną orbitę, czy wyprawy na księżyc (w czasach odpowiadających naszemu średniowieczu).
Opowiadania te lepiej rozpatrywać jako całość, jedną powieść. Bardziej są to rozdziały pewnej historii, niż osobne byty. Tyle w nich dodatkowych szczegółów, że równie dobrze mogłyby robić za ciąg wydarzeń następujących po sobie. Do bohaterów bardzo łatwo i szybko da się przyzwyczaić, są bardzo swojscy, jakby wyjęci z podwórka między blokami. Całe dnie poświęcają na picie, a głównym ich zainteresowaniem są, jakżeby inaczej, kobiety. Mimo wszystko ich przygody wciągają, a po pewnym czasie nawet da się do nich przywiązać.
„Świat urządzon, jakby dla kpiny z ludzkich pomysłów”.
Wspólne pisanie dwóch autorów już stwarza pewne problemy, a co dopiero czterech! W Posłowiu wyjaśniono, jak powstał Kareta Wrocławski oraz jak przebiegało powstawanie książki, mimo to wciąż nie do końca potrafię sobie to wyobrazić. Szczególnie biorąc pod uwagę tak spójny styl całości, w którym nie ma zgrzytów, dialogi są wiarygodne i zabawne, a opisy malownicze i dosadne. Z miłą chęcią przeczytałabym powieść science fiction, napisaną przez autorów, bo mogłaby śmiało zatrząść posadami gatunku.
Jak na książkę napisaną przez czterech naukowców trochę tu za mało nauki. Zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby było jej za dużo, byłaby to fantastyka naukowa, ale tak naprawdę podstawy świata nie różnią się niczym od tych, wymyślanych przez zwykłych literatów. Mimo to, „Upalną zimę” czyta się szybko i z ciekawością, a Karecie Wrocławskiemu nie sposób odmówić talentu i odwagi. Może kiedyś doczekamy się kolejnej próby, w nieco innej konwencji, która jeszcze bardziej podkreśli związki z nauką pisarzy.