Autor uważa, że głównym zajęciem w filozofii i w nauce powinno być poszukiwanie prawdy, jako korespondencji z faktami. Rozwój nauki polega na przechodzeniu od starych problemów do nowych problemów drogą hipotez i ich obalania. Prawdy nigdy nie osiągniemy, może być tylko aproksymacja do prawdy. Nie lubi Platona, ale jego teoria jest zbliżona do Platona. Siedzimy sobie w jaskini i kolejnymi hipotezami, teoriami staramy się jak najlepiej opisać cienie na ścianie. Według Poppera rodzimy się już z pewną wiedzą.
Twierdzi, że nigdy nie interesują go słowa, definicje, ich znaczenie. Słowom przeciwstawia stwierdzenia (które, też składają się ze słów), sensowi - prawdziwość. Ale jak porozumieć się, kiedy pod słowem będą tkwiły różne znaczenia. Oprócz tego sam wprowadza definicje np. prawdoupodobnienie, broni definicji Tarskiego prawdy, tyle tylko, że nazywa to teoriami.
Wprowadza pojęcie trzeciego świata. Pierwszy świat jest to świat fizyczny, drugi - doświadczeń świadomości, zaś trzeci to świat logiczny treści książek, bibliotek pamięci komputerów i im podobnych. Jednak granica pomiędzy drugim i trzecim światem jest płynna, gdyż później włącza do niego część języka, część procesów zachodzących w umyśle. A więc drugi świat to świat instynktów. Walczy ciągle z wiedzą subiektywną, interesuje go tylko wiedza obiektywna, ale czy kiedyś każda wiedza przed opublikowaniem, nie była wiedzą subiektywną. Przyznaje, że trzeci świat jest dziełem ludzkim, ale podkreśla, że ten świat istnieje w znacznej mierze autonomicznie i tworzy własne problemy. Najważniejsza jest sama autonomia i anonimowość trzeciego świata. Czy trzeci świat jest anonimowy, skoro zbudowali go konkretni twórcy i sam powołuje się na teorie tych twórców? Przypomina mi to platoński świat idei, niezależny i autonomiczny od ludzi, tyle tylko, że zamiast idei mamy problemy i hipotezy, a my kierujemy reflektor naszej uwagi na jakiś problem. Ale żeby zająć się daną hipotezą musi ona "wejść" do naszej świadomości.
Walcząc z empiryzmem podważa znaczenie obserwacji. Jest przekonany, że teorie, przynajmniej pewne prymitywne teorie lub oczekiwania zawsze poprzedzają obserwacje. Dlatego uważa, że nie wychodzimy od obserwacji, ale zawsze od problemu. Obserwacja zawsze zakłada pewien system oczekiwań. Oczekiwania te można sformułować w formie pytań. Filozofia ponoć powstała z zadziwienia światem, a więc z obserwacji. Nie zakłada nic takiego jak kontemplacja świata. Czy przyglądając się czemuś, muszę mieć zawsze pytanie i oczekiwanie? Czy nigdy właśnie z obserwacji nie pojawiło się pytanie?
Jego obalanie indukcji nie przekonało mnie.
Rozdział o chmurach i zegarach był jedną wielką chmurą, a raczej mgłą. Przenosząc z teorii nauki na świat organizmów i psychologię schemat: problem - próbne rozwiązanie- eliminacja błędów- nowy problem zapomina, że do egzystencji musi się przyjąć jakieś rozwiązanie problemu, bo inaczej wchodzimy w pętlę.
Książka interesująca, wciągająca, ale zakłada pewne minimum wiedzy z matematyki i fizyki, bo jest to jego świat. Podoba mi się porównanie, że wiedza jest pewnego rodzaju drzewem, która z latami coraz bardziej się rozgałęzia, a teraz niektóre jej gałązki łączą się, ale nigdy nie wróci do jednolitego pnia.