"Dwa Babilony" to głośna książka XIX-wiecznego teologa protestanckiego Alexandra Hislopa z 1853 r. W Polsce doczekała się wydania dopiero w 2011 r. Z chęcią do niej zajrzałam, żeby sprawdzić, czy warto wydawać dzieło "teologiczne" sprzed tylu lat.
Już na wstępie czytam, że "celem książki nie jest wywołanie wrogości i animozji". Jednak podczas lektury "Dwóch Babilonów" nie sposób nie wyczuć niechęci do Kościoła - autor głównie koncentruje się na tezie, że Kościół katolicki wyrósł z pogańskich wierzeń Babilonu i na tym opiera się cały utwór.
Hislop opisuje główne założenia chrześcijaństwa i polemizuje z nimi. Są to: święta, nauki, obrzędy, tezy religijne i aksjomaty. Według niego cała religia chrześcijaństwa wzięła swój początek z wierzeń babilońskich, np. kult Maryi zaczął się od czczenia bogini Semiramidy, która też była przedstawiana jako matka z dzieckiem na rękach. O tym, że religie się przenikały, wiemy wszyscy i nie jest to nic nowego; powtarzającym się w wielu wierzeniach motywem jest choćby historia potopu. Podobnie jest z Wielkanocą: według niego nie jest to nazwa chrześcijańska. "Easter" ma chaldejskie pochodzenie. Easter to nic innego jak Asztarte, jeden z tytułów Beltis, królowej nieba, której imię, znalezione przez Layarda na pomnikach asyryjskich, brzmiało Isztar. Boże Narodzenie też (wg autora) wzięło swój początek od pogańskiego kultu bożka Surja czy Saturna. Należy pamiętać, że religia jest kwestią wiary, a daty czy nazwy są często kwestią umowną. Nie rozumiem więc potrzeby tłumaczenia na kilka stron, że Jezus nie mógł narodzić się w grudniu. Przecież Kościół już w VI wieku ustalił, że jest to data wyłącznie symboliczna i ma się kojarzyć z najdłuższą nocą i najkrótszym dniem.
Hislop wielokrotnie podaje naukowe fakty świadczące o prawdziwości jego słów. Jednak wielu współczesnych teologów, oceniając jego dzieło z perspektywy czasu, uznaje, że w wielu kwestiach się mylił. Autor popełnił wiele błędów faktycznych i interpretacyjnych. Choć książka jest pisana naukowym językiem i podaje się wiele faktów, to ja miałam wrażenie, że Hislopowi bardziej zależy na zrażeniu mnie do Kościoła i wyśmianiu jego obrzędów. Książka jest obecnie szczególnie czytana w niektórych kręgach fundamentalistów protestanckich, którzy nie uważają katolicyzmu za wyznanie chrześcijańskie.
Z pewnością książka Aleksandra Hislopa jest ciekawa i zmusza do refleksji, To ważne, żeby nie przyjmować wszystkiego, w co wierzymy, bezkrytycznie. Ale, parafrazując, nie wierzmy też we wszystko, co czytamy. Bo inaczej możemy się zdziwić, jak wiele zamętu może wprowadzić w nasze życie z pozoru zwykła książka.