Florence jest młoda i lubi korzystać z życia. Czas spędza z chłopakiem, przyjaciółmi na dobrej zabawie, imprezach, które nie są wcale grzeczne. Nie planuje jakiś większych zmian w życiu, jednak rodzice mają inne zdanie na ten temat. Jej babcia mieszkała w pewnej wsi, jako dziecko tam jeździła, później rodzice się z nią pokłócili i przestała. Zresztą ona nie wspomina kobiety miło, a wręcz przeciwnie, ma żal o to, jak ją traktowała. Jednak kiedy zostaje poinformowana, że rodzice chcą sprzedać to, co po babci zostało, a ona ma jechać i przygotować, popakować wszystko, nie za bardzo wie jak się z tego wykręcić. Chociaż wcale nie ma ochoty, udaje się do Langford. Od początku czuje, że będzie dziwnie, że będzie tęsknić za przyjaciółmi, chłopakiem i spędzaniem czasu tak jak lubi.
Już pierwsza noc nie jest za przyjemna dla Florence. Z piwnicy dochodzą dziwne odgłosy, które wzbudzają w niej strach. Na szczęście w dzień jest o wiele lepiej. Młoda kobieta, pomimo że nie była tam od lat, ma znajomości z dzieciństwa, które zamierza odnowić, a także sąsiadkę, którą bardzo lubi. Jedna z jej koleżanek podsuwa jej pomysł na wykorzystanie tego czasu na zarobienie sobie. Florence wynajmuje jeden z domków (jej babcia prowadziła agroturystykę, a dzięki temu na posesji poza głównym domem są jeszcze mniejsze, które służą dla gości). Poprzez pewnego mężczyznę (który jest bratem jednej z jej koleżanek i pamięta go z dzieciństwa, jednak wtedy był zupełnie inny) udaje jej się znaleźć osobę, która ma u niej zamieszkać i to za naprawdę niemałe. Są jednak pewne haczyki, kobieta nie ma prawa go zobaczyć, a także w czasie kiedy on przebywa w domku gościnnym, nie może ani zapraszać nikogo, ani nikomu powiedzieć, że ktoś u niej mieszka. Na dodatek Florence zaczyna dostrzegać, że w jej związku nie jest tak dobrze, jakby chciała, a także odkrywać tajemnice jej babci. Jakie? Co takiego dzieje się między nią a jej chłopakiem?
Historia, jaką znalazłam w książce to opowieść z jednej strony lekka i przyjemna, z drugiej poruszająca trudne tematy. Szczerze powiedziawszy, nie wiedziałam, że da się to połączyć i zostałam mile zaskoczona. Toksyczny związek, tajemnice sprzed lat, dziwny lokator – to tylko namiastka tego, co w niej znajdziemy. Mnie się podobał i spędziłam z nią naprawdę miło czas.
Akcja w książce rozwija się powoli, jednak co jest dziwne, nie przeszkadza to ani trochę (a przynajmniej mi nie przeszkadzało). Znalazły się w niej zwroty, które potrafiły zaskoczyć, przynajmniej mnie, szczególnie w drugiej połowie. Książkę czytało się dość szybko, a podczas czytania towarzyszyły mi emocje.
Główną bohaterką jest Florence. Według mnie jest osobą trochę zwariowaną, lekko podchodzącą do życia, lubiącą dobrą zabawę. Jest bohaterką dość realistyczną, co według mnie jest plusem. Czy ją polubiłam? Może nie od samego początku, ale ogólnie tak, chociaż nie powiem, że jest idealna, bo nie jest.
„I love you Cherry!” to książka, która mnie się podobała, z którą spędziłam ciekawie czas. Uważam, że warto po nią sięgnąć i polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA