Od książek Kasi miałam dłuższą przerwę mimo tego, że mam jeszcze kilka zaległości w jej książkach. Niemniej, kiedyś musiałam do nich wrócić, a przy okazji nadchodzącej premiery „Femme fatale” w ręce wpadł mi pierwszy tom tej serii, a mianowicie „Skandal”, za co serdecznie dziękuję Wydawnictwu Burda.
Przyznam, że chociaż na brak książek w planach czytelniczych narzekać nie mogę, to brakowało mi twórczości autorki. Naprawdę uwielbiam jej książki, bez problemu wciągam się w fabułę, obdarzam sympatią bohaterów, a ostatecznie pozostaję z ogromnym niedosytem, w skutek którego zerkam na regał i myślę o tym, którą książkę powinnam złapać w następnej kolejności. Nie inaczej było w przypadku „Skandalu”.
Jest to książka ani cienka, ani gruba. Blisko 300 stron to świetna ilość na to, by spędził miło popołudnie, zwłaszcza, że fabuła wciąga od pierwszych stron, a bohaterowie są wyraziści i mają w sobie to coś. Zacznę od Julii. Polubiłam ją. Spodobała mi się już w pierwszym rozdziale i błagałam, by się to nie zmieniło wraz z kolejnymi, gdyż bardzo często pierwsze pozytywne wrażenie, ostatecznie spełza na niczym. Julia jest świetną kobiecą postacią. Typowa córeczka tatusia, zorganizowana, żyjąca w cieniu pozornie idealnej siostry, mająca swoje marzenia, których nie może zrealizować, bo życie i bliskie osoby postanowiły zadecydować za nią i wpędzić ją w korporacyjny świat, gdzie zmuszona jest wcielić się w rolę asystentki człowieka, który najzwyczajniej w świecie ją przeraża. Jest nim James. Angielski arystokrata, buc, człowiek, który nie potrafi jej uraczyć chociażby cieniem uśmiechu, a w krytycznych momentach doprowadza do tego, że dziewczyna ma go serdecznie dość i czuje olbrzymi stres. Chcąc nie chcąc, zostaje zmuszona do spędzenia z nim trzech miesięcy w Nowym Jorku. I tu zaczyna się najlepsza akcja tej książki, która trzyma czytelnika w napięciu do ostatniej strony. Ba. Ostatnie strony to już w ogóle zwalają z nóg, bo obrót wydarzeń jaki zaoferowała nam Kasia to jest coś, czego się nie spodziewamy i czego nawet nie bierzemy pod uwagę.
Relacja Julii i Jamesa? Na plus. Świetnie śledziło się to, jak oboje się powoli docierali. Od dnia poznania, po moment w którym zrozumieli, że zaczynają się darzyć uczuciem. Pomysł na to, by wysłać Julię do Nowego Jorku i tam poprowadzić tę historię? Kolejny plus, bo przemiana dziewczyny i to jak odżyła będąc z dala od domu, potrafi złapać za serce, szczególnie gdy pomyśli się o tym, że kiedyś będzie musiała wrócić w rodzinne strony i skonfrontować się z tym, co sprawia, że traci tą radość z życia. Tematy poruszane w tej książce? Kolejny plus. Autorka poruszyła ważny temat toksycznych relacji, pokazując jak bardzo potrafią one wpłynąć na człowieka. I nie chodzi tu o przyjaźnie czy uczucia, ale te rodzinne więzy, które powinny być idealne, a nie zawsze takimi są. Krótko mówiąc trzy razy tak!
Gdybym chciała wymienić jakiekolwiek minusy tego tytułu, to w tym momencie nie byłabym w stanie wiedząc, że pod ręką mam kontynuację "Skandalu", za którą zabieram się niezwłocznie. Gdybym jednak przeczytała tę książkę kilka miesięcy wcześniej, minusem i to takim z przymrużeniem oka byłoby tylko i wyłącznie to, że musiałabym czekać na „Femme fatale” czego chyba bym nie zniosła, bo jestem niesamowicie ciekawa tego, jak będą się toczyć dalsze losy głównej bohaterki i Jamesa, który chociaż wkurzył mnie na koniec niemiłosiernie, to i tak jest przeze mnie postrzegany jako bohater niemalże idealny i w tej chwili konkuruje przede wszystkim z Sedem z „Na szczycie” i Shallem z „Zapomnij o mnie” o zajęcie jednego z trzech pierwszych miejsc dla najlepszych książkowych facetów!
Reasumując, jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się ze „Skandalem” to teraz macie idealną okazję do tego, by to zmienić. W poniedziałek 8 marca wychodzi kontynuacja i jestem przekonana, że wielu z Was przypadnie ta seria do gustu, tym bardziej, że nie będziecie musieli czekać miesiącami na „Femme fatale”.