Po lekturze wielu książek tego typu dochodzę do wniosku, że na tym świecie połowa populacji to młodzi, bogaci, eleganccy (zarówno w trzyrzędowym garniturze, we fraku jak i nago), świetnie wykształceni (poligloci z dyplomami co najmniej Harwardu), wysportowani, światowi, super przystojni, nieziemsko zbudowani i hojnie obdarzeni przez naturę oraz niezwykle niewyżyci, niezmordowani i napaleni bogowie sexu, którzy przez całą noc mogą oddawać się wszelkiej rozpuście, a rano świeżutcy i wypoczęci idą zarabiać miliony. Do tego są to cyniczni, wyrachowani, popaprani, skrzywdzeni w dzieciństwie socjopaci lub co gorsza psychole.
Natomiast drugą połowę stanowią nieśmiałe, zakompleksione, bezbarwne ciche myszki, których naiwność, infantylizm i głupota (mimo iż wykształcone, po studiach, z dyplomami) biją wszelkie rekordy. W dodatku to osoby zupełnie oderwane od rzeczywistości i nieznające życia.
Pod wpływem miłości do owych panów przeistaczają się w lubieżne boginie uciech cielesnych. Ewentualnie na drugim biegunie mamy dwudziestokilkuletnie dziewice (przy dzisiejszych standardach i tempie życia to ewenementy na skalę światową), które w trakcie owej „romantycznej” przygody odkrywają nie tylko tajemnice wyuzdanego seksu, ale znajdują w sobie nieznane dotąd pokłady kobiecości.
Natomiast normalni ludzie to już niestety gatunek zagrożony wyginięciem. W książkach tego typu stanowią margines społeczeństwa, są jedynie tłem dla pięknych i bogatych.
Dobrze się to czyta, gdy człowiek już coś o tym życiu i seksie wie i nie daje się nabrać na takie pierdoły. Gorzej mają trochę ci, którzy po lekturze tego erotycznego fantasy zderzą się z rzeczywistością i nie odnajdą w niej nic (lub prawie nic) z tego o czym marzyli i co sobie wyobrażali.
Najbardziej w tego typu historiach rozbraja mnie ekspresowość wydarzeń. Po zaledwie tygodniu mamy wielką miłość, po miesiącu facet wyleczył się już ze wszystkich swoich ułomności, pokonał lęki i demony, z którymi nie poradził sobie żaden wykwalifikowany psychiatra czy terapeuta (niedługo będzie to zawód zagrożony bezrobociem), a potem szybkie wesele (może i dziecko) i żyli długo i szczęśliwie. Całe pół roku w 3, 4 a nawet 5 opasłych tomiszczach.
Ktoś może zapytać czemu więc niektórym „dziełom” daję aż tyle gwiazdek. Ano dlatego, że podobnie jak w innych przypadkach porównuję je tylko i wyłącznie do książek z tego konkretnego gatunku. Jedne są lepiej, inne gorzej, a jeszcze inne całkiem źle napisane. Lektura tych lepiej punktowanych okazała się mniej ciężkostrawna. Oczy mi nie krwawiły, a mózg nie wolał o litość. Poza tym czytało się nie dość, że szybko, to jeszcze dość przyjemnie, ot taka niewymagająca, płytka rozrywka pobudzająca wyobraźnię.
Ta książka nie jest inna, nie znajdziemy tu nic odkrywczego. Może tylko bohaterka mniej dziecinna i mocniej stąpająca po ziemi, ale schemat faceta standardowy: silny i bogaty macho roszczący sobie prawo do wszystkiego. Pierwsza część "łóżkowych przygód" bohaterów jest zdecydowanie na wyższym poziomie niż kolejne. Jest w niej jakaś taka świeżość, która nie nudzi. Niestety kolejne, to usilne szukanie dziury w całym, ciągłe rozstania i powroty, zakazy, nakazy i niezdecydowanie głównych bohaterów.