Muzyka stanowi nieodłączną częścią filmów. Na myśl o muzyce filmowej do głowy przychodzi wiele nazwisk. John Williams, Nino Rota, Hans Zimmer, to tylko niektórzy z nich. Wśród nich wszystkich na samym szczycie nie może zabraknąć miejsca dla Ennio Morricone, a jego autobiografia może wam uzmysłowić, dlaczego tak jest.
Pod koniec października br. nakładem wydawnictwa Mando ukazała się książka, pt. „Moje życie, moja muzyka”, która stanowi zapis rozmowy kompozytora Alessandro de Rosy z Ennio Morricone. Choć na okładce widnieje słowo „autobiografia”, to z pewnością nie jest to pozycja typowa dla tego rodzaju utworu.
Z kart książki dowiadujemy się m. in. o etyce pracy włoskiego muzyka, o jego podejściu do zawodu kompozytora muzyki filmowej oraz największych produkcjach w powstawaniu których uczestniczył. Rozmowa nie skupia się jednak tylko na samej muzyce, ale także innych dziedzinach życia. Morricone opowiada o swoich zainteresowaniach, o przyjaciołach i w końcu o swoich wzlotach i upadkach.
Książka skupia się przede wszystkim na muzyce. Morricone mówi o niej z wielkim zapałem oraz profesorską wiedzą. Momentami można odnieść wrażenie, że słucha się wykładu skierowanego wyłącznie do nas. Innym razem pojawiają się z kolei bardzo luźne przemyślenia na temat życia, miłości, a nawet śmierci.
„Moje życie, moja muzyka”, to książka która powinna przypaść do gustu najróżniejszym osobom. Poleciłbym ją przede wszystkim kompozytorom, instrumentalistom, wszelkiej maści muzykom. Jest tu mnóstwo technicznego żargonu, który może sprawić nie lada trudność przeciętnemu czytelnikowi, nie posiadającemu takiej wiedzy i to pomimo faktu, że wszelkiego rodzaju terminy są wyjaśniane w przypisach.
Na drugim miejscu poleciłbym ten tytuł wszystkim kinomanom. Morricone to w końcu filmowa legenda i choć możemy o tym nie wiedzieć, to z pewnością zdarzyło nam się kiedyś nucić jeden z jego utworów. Skomponował ścieżkę dźwiękową do kilkuset produkcji, a pracował z takimi reżyserami jak Sergio Leone, Brian de Palma czy Giuseppe Tornatore, a to powinno przemówić do każdego szanującego się oglądacza filmów.
Jak wspomniałem na samym początku, autobiografia ma formę rozmowy. Została ona przeprowadzona w bardzo uporządkowany sposób, który ułatwia czytelnikowi lekturę. Jest podzielona na cztery duże bloki tematyczne, będące punktem wyjścia do dyskusji o muzyce, kinie, życiu. Możecie wybrać interesujące was fragmenty czy tematy, a będziecie w stanie się w nich łatwo odnaleźć bez czytania całości.
Morricone to postać niezwykle interesująca oraz inspirująca. W wieku 90 lat nadal komponuje kolejne utwory, dyryguje na koncertach i jak się przekonacie z lektury jego rozmowy z Alessandro de Rosą, jest w stanie prowadzić rozmowy na bardzo wysokim poziomie intelektualnym. W książce opowiada również o tym skąd czerpie siłę i daje rady każdemu kto chciałby pójść w jego ślady.
Książka została wzbogacona o fotografie przedstawiające głównego bohatera, a także chronologiczne wykazy skomponowanych przez niego utworów muzyki użytkowej i absolutnej. Znalazło się także miejsce na wcześniej wspomniane przypisy, które bardzo ułatwiają czytanie, a najciekawszą częścią dodatków są wspomnienia osób, które miały okazję pracować lub przyjaźnić się z Morricone.
Trzeba jeszcze podkreślić, że książce towarzyszy playlista, która została utworzona w serwisie Spotify i zawiera wszystkie omówione w niej utwory. W ten sposób, nawet nie znając twórczości Morricone, możecie niejako wejść w jego buty i w pełni zrozumieć co miał na myśli tworząc poszczególne kompozycje.
„Moje życie, moja muzyka”, to pozycja, która przeniesie was w niesamowity świat dźwięków, którym całe swoje życie podporządkował Ennio Morricone. Do jej przeczytania najlepiej zachęci was sam zainteresowany, który stwierdził, że „Bez cienia wątpliwości to najlepsza z powstałych na mój temat książek, najbardziej autentyczna i szczegółowa, najlepiej dopracowana. I najbliższa prawdzie„.