Pomimo wielu niepochlebnych opinii, pierwsza książka Rosie Danan całkiem mi się podobała, dlatego byłam bardzo ciekawa, czy druga odsłona „The Shameless Series” także przypadnie mi do gustu. Czy tak się stało? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Tym razem poznajemy historię Naomi Grant — gwiazdy, występującej w filmach dla dorosłych, którą doskonale znamy z poprzedniej części. Po tym, jak start-up, którego jest współzałożycielką, stał się międzynarodową sensacją, kobieta zapragnęła rozszerzyć swoją platformę edukacyjną o wykłady na żywo. Niestety, pomimo zdobytych kwalifikacji, żadna ze znanych jej uczelni, nie zechciała zatrudnić jej w roli wykładowcy. Czy zatem dane jej będzie, spełnić swoje marzenie?
Jedno jest pewne, kiedy na jej drodze stanie rabin Ethan Cohen — jeden z najgorętszych kawalerów w mieście wszystko stanie się możliwe. Czy Naomi zgodzi się poprowadzić serię seminariów na temat współczesnej intymności w jego synagodze? Czy wspólna praca zbliży ich do siebie? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Przyznaję się bez bicia, że po przeczytaniu opisu historii miałam w głowie jeden wielki mętlik. Mój mózg nie za bardzo chciał przyjąć do wiadomości romantyczne połączenie pomiędzy rabinem a aktorką filmów dla dorosłych. I nawet po przeczytaniu tej książki nadal nie jestem pewna, czy ten związek do mnie przemówił. Dlaczego? Chociaż naprawdę sądzę, że pomysł był świetny, a relacja Naomi i Ethana miała szansę na sukces, autorka nie do końca podołała zadaniu, które sama sobie wyznaczyła.
W przeciwieństwie do pierwszego tomu, w tym zabrakło mi tego czegoś, tej wyjątkowej chemii między głównymi bohaterami. Nie czułam tego charakterystycznego uczucia, które powinno towarzyszyć czytelnikowi podczas lektury romansu. A szkoda, bo tak jak już wspominałam, pomysł był świetny, a zwarzywszy na charakter postaci i ich profesję, atmosfera mogła rozpalać do czerwoności, a tymczasem co nóż... Głupio się przyznać, ale tak naprawdę co chwilę zerkałam na numery stron, aby obliczyć, ile pozostało mi do końca. Myślę, że gdyby nie nadzieja na to, że może jeszcze coś tam się wydarzy, najpewniej porzuciłabym lekturę w połowie.
Właściwie uważam, że jedynym, co tak naprawdę było godne uwagi w tej książce, było inne spojrzenie na kwestie religijne.
Chociaż lektura „The Intimacy Experiment. Miłosny eksperyment” niespecjalnie przypadła mi do gustu, myślę, iż dam Rosie Danan jeszcze jedną szansę.