Wrobiona recenzja

Ej, to to nie jest debiut?

Autor: @Bartlox ·3 minuty
2023-08-05
Skomentuj
11 Polubień
"To nie może być debiut!" "Nie wierzę, że to debiut!" "Trudno uwierzyć, że to debiut" - takie słowa często znajdujemy w entuzjastycznych recenzjach debiutanckich powieści, prawda? No to czytając "Wrobioną" miałem jakoś tak... dokładnie odwrotne wrażenie :) "Ej, to jest już któraś książka w dorobku tej pisarki? Serio?" - taka oto myśl towarzyszyła mi podczas lektury. Naprawdę, wiele sprawiało, że ciężko mi było uwierzyć, że to nie jest pierwsze jej dziełko.

Przede wszystkim - czemu to było aż tak skomplikowane? I nawet nie idzie mi teraz o to, że było jakoś specjalnie wielu bohaterów czy intryg, bo tego akurat nie było aż tak dużo, wrócę jeszcze zresztą do obu tych spraw. Po prostu miałem wrażenie jakby autorce bardzo zależało na jakiejś warstwowości tej historii, na tym, byśmy dokopywali się coraz głębiej i głębiej. No, a skoro nie potrafiła tego zrobić normalnie, to postawiła właśnie na to skomplikowanie całej opowieści. Są dwie przeciwstawne strony, walczą o to, by ich interes był na wierzchu, a to, że czytelnik niespecjalnie wiele ma ze śledzenia tej rozgrywki, to zdaje się było dla niej mniej ważne. Niech będzie zagmatwanie, to będzie już będzie okej. Otóż nie jest. Skomplikowanie historii nie jest wartością samą w sobie, nawet jej wielopłaszczyznowość chyba nie jest - na pewno zaś, jeśli nie potrafi się jej dobrze zrobić.

Szybko wspomnijmy przy okazji o zwrotach akcji, zapowiadanych przez jeden z fragmentów przychylnych książce recenzji na skrzydełku okładki. Nie ma ich wcale "tyle, że ciężko złapać oddech". Są trzy. Te dwa końcowe (no, okej, dwa i pół), związane z osobą, która w największym stopniu knuła przeciwko naszej protagonistce, jakieś tam, ale na pewno nieporywające, niezaskakujące, choć też nie zniszczone do końca. I wcześniej jest jedna zmykła, która byłaby nawet fajna, gdyby tylko ją dopracować. Zaczynacie już rozumieć, czemu zastanawiałem się ciągle, czy to aby nie jest debiut?

Dalej - kwestia budowania napięcia. Są do połowy powieści dwie sceny, w których ewidentnie mamy wstrzymać oddech i serduszka mają nam zacząć szybciej pikać. Postacie robią w typowe-rzeczy-obliczone-na-trzymanie-czytelnika-za-twarz - włamują się, mogą być w każdej chwili przyłapane itd. I obie te sceny nie podziałały na mnie w ogóle. W najmniejszym nawet stopniu nie odczułem tego efektu, który niewątpliwie chciała wywołać Taylor. Później bywa już lepiej, co ciekawe w scenach trochę mniej pod tym względem skondensowanych, nieco mniej nastawionych na taki skutek - ale wciąż, jest to robione tak bardzo szkolnie, tak bardzo jak z jakiegoś kursu pisania kryminałów, że chyba już bardziej nie może takim być.

Wreszcie sprawa postaci: kłuje w oczy to, jak dziwnie je w tekście rozmieszczono. Lee, który chyba miał być naprawdę ważną osobą w całym tym dramacie, pojawia się po raz pierwszy około połowy akcji, a i potem wiele do powiedzenia nie ma. Grace zmienia nastawienie do naszej dzielnej protagonistki bez powodu (dlatego, że podsłuchała jedną niejasną rozmowę - dla mnie to bez powodu). Szczytem wszystkiego zaś jest nasza protagonistka we własnej osobie - po kilku latach w więzieniu miała się zmienić w osobę bezwzględną i gotową walczyć o swoje, to przecież zapowiadał nawet blurp ("A pięć lat w zamknięciu wystarczy, po ofiarę zmienić w napastnika"). Czy ktoś widział tę zmianę? Bo ja cały czas widziałem zwykłą dziewczynę, która, owszem, walczy o swoje, ale naprawę bardzo, ale to bardzo zwykłodziewczyńskimi metodami i z bardzo, ale to bardzo zwykłodziewczyńskim podejściem do świata.

Szkoda, bo początek rokował naprawdę nieźle, był nieźle napisany, także tak, że nie było bynajmniej wykluczone, że całość świetnie się rozwinie. Swoją drogą mogę wskazać nader konkretny moment, w którym tekst zaczął się walić: to było wtedy, gdy na drodze Olivii pojawiła się jej dawna koleżanka z więzienia. Także powraca ten grzech o którym pisałem powyżej - postacie, konstrukcja powieści, nadmierne komplikowanie (fabuła mogłaby się w sumie bez niej obyć). Szkoda.

PS: W ogóle to miałem też silne wrażenie, że autorka była jakoś zainspirowana przez "Sześć lat później" Cobena. Tam też akcja ma miejsce kilka lat po zawiązującym ją wydarzeniu, tam też duże znaczenie miały takie artefakty, jak zdjęcie na którym postać której kibicujemy dopatruje się ważnego szczegółu, tam też ważna była szczera, ludzka przyjaźń i wreszcie tam też w pewnym momencie zrobiło się tak skomplikowanie, że ciężko się było połapać ocb. Ale Coben pisać potrafi tak, że nawet jak tego nie wiemy, to dalej świetnie się bawimy. Taylor tej sztuki nie posiadła.

Moja ocena:

× 11 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Wrobiona
Wrobiona
C.L. Taylor, Izabela Matuszewska
7.1/10
Seria: Kreatorki mocnych wrażeń

Nowy thriller psychologiczny autorki „Teraz zaśniesz”. Gdyby twój mąż wrobił cię w morderstwo, jak straszna byłaby twoja zemsta? Pięć lat temu Olivia Sutherland została skazana za spiskowanie w c...

Komentarze
Wrobiona
Wrobiona
C.L. Taylor, Izabela Matuszewska
7.1/10
Seria: Kreatorki mocnych wrażeń
Nowy thriller psychologiczny autorki „Teraz zaśniesz”. Gdyby twój mąż wrobił cię w morderstwo, jak straszna byłaby twoja zemsta? Pięć lat temu Olivia Sutherland została skazana za spiskowanie w c...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Wrobiona" C.L.Taylor Wydawnictwo: Albatros Gatunek: thriller Ilość stron: 368 Rok wydania: 2023 Fabuła: Pięć lat temu Olivia Sutherland została skazana za spiskowanie w celu zamordowania męża....

@Marcela @Marcela

"KO­BIE­TĘ, KTÓ­REJ ODE­BRA­NO WSZYST­KO, CO KO­CHA­ŁA, STAĆ NA BAR­DZO WIELE." C.L. Taylor po raz kolejny stworzyła niesamowity thriller psychologiczny. Jej "Wrobiona" mną wstrząsnęła. Dosłownie ni...

@mommy_and_books @mommy_and_books

Pozostałe recenzje @Bartlox

Zmartwychwstały
„Wszystko to w ramach bardzo przejrzystej narracji, ale… co z tego, skoro ta przejrzystość niczemu tak naprawdę nie służy”

Craigowi Russellowi bardzo zależało na tym, by w tej powieści było inteligentnie. I nie mam tu na myśli wplecionych w dialogi wykładów na temat genetyki, w szczególności...

Recenzja książki Zmartwychwstały
Ostatnie dziecko
Warto (jeśli w ogóle) dla samej końcówki

Jednostajność. To słowo kołatało mi w głowie przez lwią część mojej przygody z „Ostatnim dzieckiem”. Serio, wszystko w powieści było tak jednostajne, że ciężko wręcz w...

Recenzja książki Ostatnie dziecko

Nowe recenzje

Aced. Wymarzony
Men love men
@kawka.zmlekiem:

Witajcie moliki. Znacie te autorki??Ja odkryłam ich pióro całkiem niedawno i jestem totalnie wkręcona. 🩷Ace jest...

Recenzja książki Aced. Wymarzony
Wioska małych cudów
Kiedy sypie śnieg dzieją się cuda
@emol:

A gdyby tak w grudniu zamiast przejmować się mnóstwem przedświątecznych spraw spakować ciepłe rzeczy do walizki i pojec...

Recenzja książki Wioska małych cudów
Self-Regulation. Świąteczne wyzwania
Świąteczne wyzwania.
@maciejek7:

Już za kilka dni jedne z najbardziej rodzinnych świąt. Święta Bożego Narodzenia niemal wszystkim kojarzą się z radością...

Recenzja książki Self-Regulation. Świąteczne wyzwania
© 2007 - 2024 nakanapie.pl