Egzorcyzmy Dory Wilk recenzja

"Egzorcyzmy Dory Wilk" Aneta Jadowska

TYLKO U NAS
Autor: @S.anna ·9 minut
2023-07-18
Skomentuj
7 Polubień
Dzielnie walczę z heksalogią o Dorze Wilk mimo kłód rzucanych mi pod nogi przez główną bohaterkę, za mną tom przedostatni...

I jak było, proszę Państwa?

Otóż NUDNO było.

Tom piąty do tego stopnia konstrukcją przypomina ten poprzedni, że w pierwszej chwili zaczęłam sobie robić zestawienia w tabelce, ale mnie to zmęczyło. Większość rzeczy mnie w tym tomie zmęczyła i znudziła, albowiem czy już wspominałam, że całość jest nudna? Otóż jest nudna. Naprawdę nudna. Zło czai się wszędzie. Wrogowie są niby taaaacy silni, ale przecież Dora jest niezłomnie cudowna, wspaniała i jedyna w swoim rodzaju, i zawsze, ale to zawszutko, jak również na pewno odniesie zwycięstwo.

Jak można ekscytować się historią, skoro bez najmniejszych (ale serio - najmniejszych) wątpliwości wiadomo, kto wygra?

Po pięciu tomach ciężko jest cokolwiek nowego o Dorze napisać, nawet autorka wyhamowała z dopompowywaniem jej kolejnymi supermocami. Tym niemniej festiwal podkreślania mega-(uczciwszy uszy)-zajebistości bohaterki trwa w najlepsze - jest niezastąpiona w pracy, to jest cud, że Torunia nie ogarnęła ciemność i chaos, gdy odeszła, miała najlepsze statystyki w komisariacie, od pierwszego rzutu oka namierza dowód na miejscu zbrodni, przegapiony przez ekipę policji, która była tam już wcześniej (no co, aż Dory trzeba, by zauważyć srebrny amulet leżący w suchej trawie przecież, elementarne!)...

A tak się dobrze zaczęło! Naprawdę dobrze, już miałam nadzieję, że seria (pod sam koniec, ale darowanemu koniowi się wiele wybacza) skręci w kierunku, na który, zaczynając ją, liczyłam.

Ech, nadzieja matką... moją.

Toruń. Znajoma Dory, patolog Bogna pokazuje jej ciało zamordowanej dziewczyny, które pokryte jest dziwnymi znakami pochodzącymi z alfabetu piekielników. Sprawa jest tajemnicza i niepokojąca, Bogna (która ma nieuświadomione i wypierane talenty magiczne) jest przekonana, że ze sprawą poradzi sobie jedynie Dora Wilk i Witkacy. Ofiar jest więcej, w mieście i okolicach od jakiegoś czasu giną młode kobiety, ale że nie są to zwykłe morderstwa widzą nawet osoby pozbawione magicznych zdolności...

I w tym momencie kończy się ta ciekawa część książki, która w tak okrutny sposób połaskotała moje nadzieje tylko po to, by je brutalnie zdławić. Chlip.

Dora przenosi się do Thornu, gdzie obowiązkowo przypomina się nam, że mieszka obok swego ulubionego pubu „Szatańskiego pierwiosnka”, później razem z Witkacym przeszukuje mieszkanie jednej z ofiar, a potem miejsce znalezienia ciała, gdzie znajduje wyżej wspomniany demoniczny amulet, następnie znów jest w Toruniu i dowiaduje się o księdzu Anzelmie, który miał kontakt z ostatnią ofiarą i dzwonił na komendę szukając Dory...

Po czym zostaje napadnięta.

W miejscu, niestety dla powieściowej kreacji świata, doskonale mi znanym, czyli na dziedzińcu kościoła Najświętszej Marii Panny (mojego najukochańszego kościoła w Toruniu i nie tylko, BTW), w centrum starego miasta w Toruniu, po którym, co sama autorka nam otwartym tekstem zapodała, przewalają się kohorty turystów. I tak, dziedziniec kościoła teoretycznie oddziela od ulicy mur, ale w tym murze jest furta i brama z żelaznych prętów, więc dziedziniec jest widoczny jak na dłoni normalnie. I na tym widocznym jak na dłoni dziedzińcu, w mieście wypełnionym turystami, w oddaleniu o jakieś piętnaście sekund spacerkiem od rynku, w biały dzień nasza Dora, nasza super-hiper-mega wyszkolona policjantka, wiedźma, hybryda człowieka i anioła z wyostrzonymi wilczymi zmysłami, zostaje napadnięta przez KILKU napastników. I to nie przez wilczyce (jak w poprzednim tomie), nie przez demony, piekielników czy inne rusałki. Przez ludzi. Dwóch typków napada Dorę, wynosi ją i dokądś zabiera, a Dorze jej wilczo-wampirzo-wiedźmio-jakietamchcecie zmysły nawet nie drgną.

I to był ten moment, gdy wszelkie nadzieje umarły we mnie ostatecznie, a oczy powróciły do szorowania o wnętrze czaszki, czyli do czynności, której oddawały się w ciągu lektury poprzednich tomów.

A zatem Dora staje się ofiarą porwania i tortur. Udaje jej się uciec z miejsca kaźni, ale to dopiero początek jej problemów. Szybko okazuje się, że nosi w sobie demona zaszczepionego jej podczas tortur i mhrrrocznego, ale takiego mhhhhrrrocznego, że mrok jest w porównaniu z tym blady jak dziewiętnastowieczna panienka z dobrego domu rytuału, którego usunięcie i wyegzorcyzmowanie może kosztować ją życie. Tym razem Dora musi zwrócić się o pomoc do Baala i liczyć na sympatię jego samego i jego lojalnych poddanych.

Pierwszym lojalnym poddanym jest demon As, którego Dora jakże szczęśliwym zbiegiem okoliczności spotyka po ucieczce z wrogich kazamatów, i którego prawdziwe imię, jeszcze szczęśliwszym zbiegiem okoliczności, zna, dzięki czemu może zmusić go do uległości. I zmusza. As musi ją chronić i wiernie służyć tak długo, jak Dorze grozi niebezpieczeństwo. Okazuje się, że Dorę więziono w demonim kręgu piekła, które najwyraźniej nie różni się niczym od ziemi (albo Thornu), albowiem Dora nie zauważyła żadnej różnicy w stylu architektonicznym, budynkach, nastroju, świetle, i to pomimo posiadania nadnaturalnie czułych zmysłów oraz odbycia policyjnego szkolenia. W sumie to pocieszające trochę, że piekło jest najwyraźniej mniej straszne, niż się wszyscy obawiamy.

Demon teleportuje się z Dorą do Thornu i w jej mieszkaniu przy pomocy olejku cynamonowego (serio, serio) pozbywa się uroku, który przykleił się do wiedźmy w czasie ucieczki.

Po czym do mieszkania wpadają Miron i Joshua...

I robi się DOKŁADNIE to samo, co w tomie trzecim i czwartym, no ziew, nieprawdaż.

Miron okazuje się być wrzeszczącym idiotą, który rzuca się z pięściami na każdego osobnika płci męskiej znajdującego się w odległości mniejszej niż rzut oszczepem od jego ukochanej Jady (As, Baal, Leonowi udało się umknąć o włos), a potem ewentualnie zadającym pytania. Ostatecznie wychodzi na jaw jednakowoż, że biedak wcale nie był skończonym bubkiem, lecz został skażony ciemnością. Skażony ciemnością. Diabeł. Skażony. Ciemnością. Takie rzeczy tylko w Thornie. Po prostu nie mam więcej pytań.

Z Joshui to jest d... a nie anioł stróż, naprawdę mam nadzieję, że mój jest lepszy w swoim fachu. Nie dość, że nasz jamiołek absolutnie nie wyczuwa, że z jego podopieczną dzieje się coś złego (gdzie jest jego super-empatia? co się stało z tą totalnie magiczną i unikatową mocą triumwiratu, drugą w historii świata? jak tam jego umiejętność wchodzenia w pełnię majestatu, którą tak imponująco zaprezentował w pierwszym tomie? Gdzie jest to wszystko w chwili, gdy dwóch niemagicznych typków uprowadza mu Dorę, ordynarnie ogłuszywszy ją wprzódy jakimś prostackim, w pełni ludzkim ciężarkiem czy tam inną strzykawką z narkotykiem wbitą w jestestwo?), to jeszcze w momencie, gdy Miron zabiera się za obijanie gęby Baalowi zwraca się doń w te słowa: "- Miron, oni się dobrze znają, Dora mu ufa. Spotykają się za naszymi plecami, rozumiesz?". TAK! Tak, Joshua, ty nasz empato, to właśnie należało powiedzieć, brawo, that's my boy!

Baal jest księciem demonów. Księciem, do cholery, DEMONÓW. Księciowanie demonom, jak dotąd mniemałam, sprawia, że demony muszą go słuchać, prawda? Najwyraźniej jednak wszystkie oprócz tego, który został zaszczepiony Dorze. Ten nie musi. Bo nie. To znaczy, bo to coś, co zapodano Dorze musi być tak wyjątkowe, że nawet Władca Demonów (WSZYSTKICH) jest wobec tego bezradny. Czyż nas to dziwi. No ależ oczywiście, że nie.

Albo Abaddon. Abaddon, który tak pięknie w drugim tomie szlochał Dorze w biust, że tatuś go nie kocha, a ona tak go uleczała za pomocą rad z "Chwili dla ciebie". Abaddon, który tak ją pokochał, jak siostrę. Abaddon, uważacie, który jest księciem rządzącym siódmą hierarchią demonów. Czy Dora nie powinna prosić go o pomoc? Powinna. Czy potrafiłby jej pomóc, sam albo razem z Baalem? Zapewne. Czy go wezwała? Nie, nawet o nim nie wspomniała. Dlaczego? Bo nie.

Słowem, tradycyjnie, świat opisany rozjeżdża się z wizgiem opon z posklejanym na chybcika z nie pasujących do siebie puzzli wizerunkiem bohaterki, o którą mamy się martwić, bo tak, bo ona cierpi, i ma demona, i jest krucha, i niemal ludzka, ale jednocześnie jest super silna, i sama sobie poradzi z tymi przeciwnikami, wszystkimi jak jeden na wypasie potężnymi i żodyn by z nimi w głównym mordobiciu tego tomu nie wygrał. Żodyn. I nic nie szkodzi, że mówimy o postaci, która ma koneksje z wampirami i własne stado wilkołaków (w tym byłych komandosów), plus Gabriela i Michała, którzy też pewnie by się do tego mordobicia chętnie przyłączyli, ich anielskie hufce, plus Lucyfera, który przecież nie puściłby swojego wnuka i oficjalnego następcy bez żadnego wsparcia, no i czarta Leona, swojego przybranego ojca i emerytowanego najlepszego generała piekielnych zastępów, no mogłaby ich wezwać i prosić o pomoc, więcej, niektórzy sami by się rwali i proponowali (Leon!), ale nie wzywa i nie prosi, bo... no, bo nie. A dla nas, czytelników, byłoby lepiej, żebyśmy o tych koneksjach nie pamiętali, bo tylko sobie śliczne główki nabijamy pytaniami, i na co to komu, i czemu to ma służyć.

Autorka zapomina, co napisała w poprzednich tomach, usiłuje Dorę uczłowieczyć i uczynić kruchą ("Na kilkuset metrach kwadratowych zgromadzono tyle śmierci, bólu, cierpienia, gniewu, że dostawałam migreny po kilku sekundach. Nie pomagały najsilniejsze osłony. Powietrze tu dosłownie pachniało śmiercią, ślady emocji ofiar i napastników były zbyt silne" - ojej, już przedostatni tom, a pierwszy raz słyszymy, że Dora cierpi i źle się czuje w kostnicy), ale jednocześnie czym byłaby heksalogia o Dorze bez wspominania, jak zajebista jest Dora na co drugiej stronie, jeszcze byśmy zapomnieli albo co ("Luc powiedział, żebym potrenował samokontrolę, bo wypadam blado na twoim tle. Masz dopiero trzydzieści lat, jesteś krucha i niemal ludzka, a znosisz zakażenie i demona lepiej niż stary potomek samego Lucyfera". NO OCZYWIŚCIE).

Książka znów jest za długa, mnóstwo w niej dialogów i sytuacji, które są zapychaczami i nie wnoszą zupełnie nic do historii, a wiele wątków jest i postaci jest ... no cóż, po nic. Główny złol tomu, niejaki Ibrahim, nic wam to nie mówi? No i nic dziwnego, to jakiś randomowy zły, brat poprzedniej władczyni demonów, facet wziął się znikąd, i donikąd powróci. Trzydzieści ostatnich stron, finałowa walka na moście z typem, którego imię pada w heksalogii po raz pierwszy i jedyny, i którego historia nic nie wnosi do historii Dory. Magiczna uzdrawiająca plaża Baala (dlaczego nie używał jej, by uzdrowić Dorę już wcześniej, skoro dysponował taką superancką miejscówą?), impreza na balu u demonów, służąca chyba tylko temu, by demony oddemonić, za to dosłodzić i upupić... Albo szalony egzorcysta z Kościoła Garnizonowego. Nie odgrywa w fabule żadnej roli. Jakaś Irys, czyli główna zła? Okazuje się siostrą obalonej dwa tysiące lat wcześniej królowej demonów i zostaje zamknięta w więzieniu Baala. W całej książce nie wypowiada nawet zdania. I tak dalej, i tym podobnie, pół książki, bez przesady, w zasadzie po nic.

Moce Jady pojawiają się i znikają w zależności od potrzeb autorki, ich ewentualne zniknięcia wytłumaczone są w sposób przyprawiający o ból głowy i/albo pikanie żenometru (jakieś obręcze miedziane, jakieś "tu mi nie działa, gdyż piekło", jakieś "a, bo nie dopełniliśmy wiązania") i żaden z potężnych sojuszników Dory nic nie może na to poradzić, a, co przypominam z naciskiem, ma ich wszędzie, od piekła po niebo, od wilkołaków po wampiry...

Mam pewną koncepcję dotyczącą tej serii, ale przedstawię ją, gdy poukładam sobie wszystko w głowie (i trochę odpocznę) po lekturze ostatniego tomu.

A ten... to przegadana nuda.

Li i jedynie.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-05-17
× 7 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Egzorcyzmy Dory Wilk
3 wydania
Egzorcyzmy Dory Wilk
Aneta Jadowska
7.2/10
Cykl: Heksalogia o Wiedźmie, tom 5
Seria: Thornverse

Gdzie diabeł nie może, tam wiedźma pójdzie Droga do piekła jest wybrukowana trupami. Dora Wilk nie cofnie się przed niczym, by oddać sprawiedliwość ofiarom koszmarnego rytuału. Przeszuka ziemi...

Komentarze
Egzorcyzmy Dory Wilk
3 wydania
Egzorcyzmy Dory Wilk
Aneta Jadowska
7.2/10
Cykl: Heksalogia o Wiedźmie, tom 5
Seria: Thornverse
Gdzie diabeł nie może, tam wiedźma pójdzie Droga do piekła jest wybrukowana trupami. Dora Wilk nie cofnie się przed niczym, by oddać sprawiedliwość ofiarom koszmarnego rytuału. Przeszuka ziemi...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Aneta Jadowska szturmem zdobyła polską „scenę” urban fantasy, a co za tym idzie, także i serca fanek oraz fanów tegoż gatunku. Wszystko to za sprawą swojej debiutanckiej powieści – Złodzieja dusz, otw...

@tala86 @tala86

Pozostałe recenzje @S.anna

Ludzie z mgły
"Ludzie z mgły" Izabela Janiszewska

W niedzielny poranek dziewiętnastoletnia Alicja Jarosz, studiująca w Krakowie i odwiedzająca rodziców w weekend, wychodzi z domu i wszelki ślad po niej ginie. Zrozpaczen...

Recenzja książki Ludzie z mgły
Piętno
"Piętno" Przemysław Piotrowski

Po "Piętno" Przemysława Piotrowskiego sięgnęłam, albowiem podjęłam się ambitnego zadania przeczytania jakiejś pozycji pióra wszystkich tych autorów, których reklamy rzuc...

Recenzja książki Piętno

Nowe recenzje

Wielkie iluzje
Wielkie iluzje
@iza.81:

W "Wielkich iluzjach" Ewa Popławska przenosi czytelnika do Gdańska z okresu późnego stalinizmu. Opisy miejsc są obrazow...

Recenzja książki Wielkie iluzje
Nemezis
Nemezis
@Malwi:

„Nemezis” Macieja Siembiedy – książka pełna tajemnic, pasji i mroku historii. Maciej Siembieda w „Nemezis” oferuje coś...

Recenzja książki Nemezis
SPQR. Historia starożytnego Rzymu
Stary Rzym w nowej odsłonie
@konrad.mora...:

Sądzę, że gdy Mary Beard kreśliła ostatnie litery swego dzieła pt. "SPQR. Historia Starożytnego Rzymu" to musiała przem...

Recenzja książki SPQR. Historia starożytnego Rzymu
© 2007 - 2024 nakanapie.pl