Wspomnienia o Feliksie Stammie, legendarnym trenerze naszych pięściarzy. A jest co wspominać, bo wiele lat prowadził on biało- czerwonych, ringowych wojowników na wszelkich możliwych międzynarodowych turniejach. Także, a może przede wszystkim na tych o najwyższe, światowe laury w boksie amatorskim ...
Odniesione sukcesy stawiają Stamma w jednym szeregu z tak legendarnymi szkoleniowcami innych dyscyplin sportowych, jak Kazimierz Górski czy Hubert Wagner. A termin "polska szkoła boksu", oparta na sławetnym lewym prostym - to także zasługa tego słynnego trenera...
"Papa Stamm", bo tak nazywano go w kręgach bokserskich - przez lata zasiadania na stołku trenerskim wychował kilka pokoleń naszych pięściarzy. A że bywały to niełatwe charaktery, to prócz wiedzy czysto sportowej - musiał posiadać też spory talent pedagogiczny. Na co zresztą, jego wychowankowie - dość często zwracali uwagę ...
Potrafił na przykład przekonać czupurnego J.Kuleja, by jedną z ważniejszych walk na turnieju olimpijskim rozegrał nieco inaczej, niż ma to w zwyczaju. Pięściarz, zamiast nieustannej ofensywy, miał wyczekiwać na ataki swego rywala, i w dogodnych momentach go kontrować. Porywczy charakter Kuleja został wystawiony na poważną próbę, ale zdezorientowany rywal z (jeszcze wtedy) ZSRR został pokonany...
Miał Stamm też " trenerskiego nosa", gdy na igrzyska olimpijskie zabrał młodego M.Kasprzyka, a nie doświadczonego i utytułowanego już, L.Drogosza. Młokos "odwdzięczył się" złotym medalem, a gdy po kilku miesiącach uległ na krajowym ringu w/w weteranowi - Stamm powiedział : " pokonać mistrza olimpijskiego to nie to samo, co zdobyć złoty medal olimpijski"...
Stamm był też w narożniku, gdy nasi toczyli boje z zawodnikami, którzy po kilku latach zostawali zawodowymi czempionami. Ale jego rady nie pomogły ani Z.Pietrzykowskiemu (przegrał z Clayem, czyli "późniejszym" Alim), ani L.Treli ( poległ w starciu z Foremanem). Choć warto zaznaczyć, że biało- czerwoni toczyli wyrównane starcia z bokserami, mającymi wkrótce zawładnąć światową wagą ciężką...
Dziś, patrząc z perspektywy czasu, "trochę" oczywiście szkoda, że w tzw. krajach socjalistycznych boks zawodowy był w "latach Stamma" niemal tematem tabu. Bo pewnie pod okiem tak znakomitego fachowca - cieszylibyśmy się z niejednego biało- czerwonego czempiona w gronie profesjonałów...
Co nie zmienia faktu, że Feliks Stamm ma stałe miejsce w historii boksu. Nie tylko zresztą naszego, rodzimego - ale i tego światowego.
A po lekturę przypominającą czasy, gdy nasi ringowi wojownicy odnosili sukcesy na największych, międzynarodowych arenach - z pewnością warto sięgnąć ...