„Dziwny Zachód” autorstwa Jarosława Dobrowolskiego jest moim pierwszym spotkaniem z jego twórczością. Od jakiegoś czasu krążyłam wokół niego zaczytując się w pochlebne opinie czytelników, a także koleżanek recenzentek. Ciężko było mi się jednak zorganizować w czasie, dlatego kiedy nadarzyła się okazja, propozycji recenzenckich było mniej, nie trzeba mnie było zbyt długo namawiać. W końcu przyjdzie mi poznać pióro Jarosława Dobrowolskiego. Zastanawiałam się, jaki będzie ten tytułowy zachód, czy spotkam tam białych osadników lub rdzennych mieszkańców? Przemówiły do mnie pogranicza i magia, specyficzny klimat historii, ciekawi bohaterowie. Czy wcześniej miałam okazję spotkać się z mieszanką fantastyki i westernu? W żadnym razie. Po skończeniu książki zastanawiałam się, dlaczego tak długo zwlekałam z sięgnięciem po tą książkę? Te słowa mówią same za siebie.
Głównym bohaterem książki autorstwa Jarosława Dobrowolskiego pod tytułem „Dziwny Zachód” jest młodziutki Morris M. Swithen, jest koniokradem i szulerem, przez co jego reputacja jest zszargana. Z całą pewnością przesiadując w salonie nie przypuszczał, że tego dnia zmieni się jego całe życie. Wszystko za sprawą pojawienia się w nim łowcy nagród. Mawiają, że na każdego przyjdzie czas i otrzyma to, na co zasłużył. Clive Philips miał na swojej liście Morrisa, jednak wbrew wszystkiemu nie zabiera go, aby przekazać w ręce wymiaru sprawiedliwości. Obaj mężczyźni wyruszają do pewnego tajemniczego opuszczonego miasta, które nie tak dawno temu było zamieszkałe. Co się stało z jego mieszkańcami? To niemożliwe, żeby wyparowali, albo wszyscy nagle opuścili to miejsce. W czym tkwi sekret? Czy za taki obrót spraw odpowiadają ciemne moce? Czy nie lepiej jednak było jednak stanąć przed sędzią niż wmieszać się w świat duchów, demonów i innego plugastwa? A może Clive nie mówi młodemu wszystkiego? Czy chwiejnie moralnemu łowcy i drobnemu oszustowi uda się wyjść z tego cało?
„Dziwny Zachód” to niesamowita historia, która przeniosła mnie do Stanów Zjednoczonych w czasy zakończenia wojny secesyjnej. Dobrowolski rozpostarł przede mną świat inny, nieco dziwny, pełen tajemnic, potworów, zaprosił do salonu na chrzczoną whiskey. Pokazał małą mieścinę, która boryka się ze swoimi problemami, bywa ciężko, ale jakoś w niej żyć trzeba. Przechadzam się wspólnie z nim dostrzegając bohaterów, analizując ich zachowanie i informacje o miasteczku, w którym w tajemniczych okolicznościach zniknęli mieszkańcy. Miasto duchów, niespotykane moce, otarcia, cóż nie wzięłam ze sobą zbyt wygodnych butów. Jarosław Dobrowolski w swojej książce, pomimo tego, że jest w niej wiele magii i fantastyki potrafił zgrabnie wpleść odniesienia do prawdziwych historycznych wydarzeń, co jest niezwykle ciekawym zabiegiem. Fabuła jest świetnie wykreowana, zupełnie jakby autor realizował punkt po punkcie swój plan nie zważając na żadne odstępstwa. Nie jest przyciężko, zbyt poważnie, można tchnąć i dać porwać Clivowi Philipsowi ku niesamowitej przygodzie. „Dziwny Zachód” został napisany niezwykle przyjemnym językiem, opisy miejsc, ani wydarzeń nie nużyły, a wręcz przeciwnie ciekawiły. Zarys postaci został przedstawiony interesująco, na uwagę zasługuje system magiczny, zawsze w takich książkach zwracam na niego uwagę. Mroczne siły, motyw drogi, zmiany zachodzące w bohaterach, zakończenie zaskakujące budzące wiele emocji. Książka niezmiernie mi się podobała i jestem przekonana, że z chęcią sięgnę po inne historie spisane przez Jarosława Dobrowolskiego.