Każdy z nas (czytających namiętnie) ma własną listę marzeń książkowych. Na mojej liście główne miejsce zajmuje klasyka, którą pragnę poznawać, poznawać, poznawać. Wypełniać te zawstydzające luki w mym czytelniczym wykształceniu. Pierwsza książka w 2012 roku ma dla mnie wymiar symboliczny, wszak to prawdziwa klasyka powieści, a jedno z moich postanowień noworocznych tyczy się właśnie klasyki. W 2012 roku postanawiam przeczytać podstawy podstaw, których dotychczas nie poznałam, a także zaopatrzyć się w owe książki na przyszłość. Być może na wiosnę doczekam się mej wymarzonej biblioteczki!
Wspomnianą wcześniej książką o symbolicznym wymiarze jest dzieło Charlotte Bronte "Dziwne losy Jane Eyre". Spędziłam z tym utworem okres świąteczno-noworoczny. Czytałam w różnym tempie. Raz spokojnie, dotykając myślą każdego zdania. Innym razem, przewracałam kartki w sposób szaleńczy, chcąc czym prędzej poznać rozwiązanie problemu. Szczególna to książka i cieszę się, że nareszcie po nią sięgnęłam.
Losy Jane opowiada czytelnikowi ona sama, w pierwszej osobie. Zwraca się niejednokrotnie bezpośrednio do czytelnika, jak gdyby siedziała obok i przy kubku herbaty snuła opowieść... XIX wieczna Anglia to jeden z moich ulubionych czasów powieściowych, dlatego opowieści Jane wciągnęły mnie już po pierwszych stronach. Czytelnik poznaje dekadę z życia głównej bohaterki. Dekadę bodaj najważniejszą, bo mieszczącą w sobie trudną przemianę z dziewczynki w kobietę. Oczywiście dane jest czytelnikowi także poznać losy wcześniejsze i późniejsze, a wszytko dzięki płynnej narracji i barwnemu językowi. Dla współczesnego czytelnika ten język może być już anachroniczny, zbyt patetyczny, a sama książka przegadana. No i oczywiście, każdy ma do tego prawo, ale chyba nikt nie odmówi tej powieści uroku, znakomitej znajomości ludzkich emocji i ważności problemów w niej podjętych.
Jane Eyre to kobieta, która sporo w swoim młodym życiu przeszła. Kobieta, która potrafiła przeciwstawiać się, gdy inni ulegali. Kobieta, która pragnęła się rozwijać, a nie tylko żyć spokojnie i dostatnio, jak większość panien w tamtych czasach (a czy dziś jest inaczej?). Kobieta, która w imię wyznawanych wartości, potrafiła zrezygnować z pięknego uczucia. Kobieta, która była silna duchem mimo wątłego ciała. Kobieta niesztampowa jak na XIX wieczną Anglię pełną sztywnych konwenansów.
"Dziwne losy Jane Eyre" to także wzruszająca opowieść o miłości. Miłości trudnej, pełnej przeciwności. Miłości prawie że niemożliwej. Przyznaję, że nie zawsze rozumiałam i pochwalałam postępowanie Jane, gdyż mój umysł dziewczyny z XXI wieku nie zgadzał się z pewnymi decyzjami. Jednak podziwiałam główną bohaterkę za tę niezłomność przekonań i siłę do zaczynania wciąż od początku.
Mimo ogromnej ilości zalet, muszę być szczera także wobec siebie samej i uznać, że jednak książka Charlotte Bronte nie porwała mnie tak bardzo, jak bym oczekiwała. No właśnie, bo ja chyba miałam zwyczajnie zbyt wielkie oczekiwania wobec tego utworu. No i pamiętałam też moje uczucia podczas pochłaniania znakomitych "Wichrowych Wzgórz" Emily Bronte... Dlatego "Dziwne losy Jane Eyre" zapamiętam jako książkę bardzo wartościową, ale bez tego błysku w oku podczas przewracania kolejnych stron. Niemniej - przeczytać warto, a nawet trzeba!