Mieliśmy już okazję zapoznać się z "Psem Podróżującym Koleją", którego l wzruszającą historię zazwyczaj każdy przechodzi w podstawówce, teraz mamy okazję poznać kota Deweya, który mieszkał w bibliotece i zmieniał życie ludzi na zawsze. Historia Deweya została już opublikowana w książce "Duży Kot w Małym Mieście", jednaj jak wspomina w rozpoczęciu książki sama autorka, "Dziewięć Wcieleń Kota Deweya" wcale nie jest drugim tomem, więc spokojnie można poznawać magię jej bohatera, nawet od tego tomu. Nie miałam niestety okazji jeszcze zapoznać się z "Dużym Kotem w Małym Mieście", ale po przeczytaniu tej właśnie książki, nie wątpię, aby tytuł był omylny, gdyż ze wspomnień osób, które znały kotka, a nawet tych na które życie wpłynęła książka, śmiem twierdzić, że to naprawdę kot był wielki, a miasto małe. W poprzedniej książce pani Vicki Myron opisała swój kawałek życia i to dość spory, bo aż dziewiętnaście lat z Deweyem. Książka opowiadała historię od momentu znalezienia kociaka, aż do chwili jego przykrej i bolesnej, nie tylko dla właścicieli śmierci. Teraz poznając odczucia innych osób, mamy urzeczywistnienie faktu, że ten kociak był naprawdę wyjątkowy i zmieniał świat a już na pewno dawał ludziom nadzieje na lepsze jutro. Przed opublikowaniem "Wielkiego Kota w Małym Mieście" Dewey był znany, nawet wtedy pisały o nim gazety oraz mówiły różne programy telewizyjne. Dorośli ludzie przyprowadzali do biblioteki w której mieszkał swoje dzieci, aby te poznały czworonoga, te mówiły o nim dalej i ta jego nie codzienność rozrastała się coraz dalej i dalej. Nadszedł nawet czas, kiedy ludzie, zupełnie obcy przyjeżdżali do Spencer, aby go poznać i poczuć miłość zwierzaka do ludzi. Jak wspomina między innymi jago właścicielka oraz autorka książki, sama nawet nie wiedziała ilu ludziom jej kot dawał szczęście, dopiero przekonała się o tym po jego śmierci. Książka, jak wspominałam w opisie, opowiada o dziewięciu osobach i ich przeżyciach. Trzy współpracujące osoby, to wielbicielki Deweya z miasta z którego pochodził szóstka innych, to wspomnienia i sytuacje, kiedy to właśnie ich koty okazały się tak wyjątkowe jak sam bohater powieści. W czasie czytania każdego z wątków, można mieć różne przeczucia. Czasami wspomnienia te budzą naprawdę wielki smutek, który towarzyszy nam już od samego prologu, który jest słowami autorki, między innymi do czytelników i podziękowaniami do osób, które brały udział przy tworzeniu książki, znowu podczas innych rozdziałów możemy napotkać na humor, niebywałe szczęście, rzeczy, które mogą budzić nasz sprzeciw oraz odrazę, a nawet mieszaninę smutku i radości w jednym. Tyle uczuć w jednej, niezbyt grubej książce, tworzonej przez dziewięć różnych osób, nieprawdopodobne, prawda? Ja, jako sama czytelniczka jestem pod naprawdę wielkim wzruszeniem po przejściu przez książkę. Jeszcze nigdy się spotkałam się z taką bombą uczuć. "Dziewięć Wcieleń Kota Deweya" wyciska łzy jak cytryna, a jednocześnie słodzi życie jak cukier. Podczas swojej przygody z książkami, których było już dość sporo, nie spotkałam się jeszcze z taką, która by wyciskała łzy podczas czytania prologu, a przecież był to dopiero początek, więc wyobraźcie sobie do czego doszło potem. Dewey był wspaniałym kotem i nie trzeba było go znać, aby w to wierzyć. Jak wspominają jego wielbiciele, pomógł im przetrwać najtrudniejsze okresy ich życia i odnaleźć szczęście w momentach kiedy to właśnie ich koty były ostatnimi towarzyszami, czasem jedynymi. Po tej książce można właśnie się przekonać do jakiego stopnia ludzie są w stanie kochać swoich pupili i jak cierpieć po ich stracie. Osobiście nigdy nie przepadałam za kotami, nawet nimi nieco gardziłam, jednak po tej książce nauczyłam się je cenić, tak samo jak ukochane psy i inne zwierzaki. Po debiucie "Wielkiego Kota w Małym Mieście" miliony ludzi oszalało na punkcie jego historii, teraz Dewey wrócił po krótkim czasie odpoczynku do pamięci dawnych oraz nowych czytelników, jak wpłynie na ich życie? Przekonamy się niebawem. Książka nie jest najgrubsza, tak jak wspominałam wcześniej, jednak też nie jest pisana największą czcionką, co powoduje, że znajdziemy w niej bardzo dużo ciekawego tekstu. Każda historia kieruje za sobą jakąś miłą naukę, dlatego też uważam, że książkę powinni przeczytać wszyscy, nie zależnie od stosunku do życia i nastawienia do kotów. Powieści rodzice mogą przeczytać również swoim dzieciom, gdyż będą to dla nich na pewno nie szkodliwe, a przydatne lekcje. Na koniec mam nadzieję, że uwierzycie mi na słowo, że książka jest naprawdę taka dobra, a nie pomyślicie, ze napisałam tak, tylko dlatego, że dostałam ją od wydawnictwa i to dla niego piszę tą recenzję. Tom naprawdę jest wart przeczytania.