Dziewczyny z powstania:
Sławka. Sanitariuszka z Ochoty
Halinka. Z dzieckiem na rękach
Rena. Powstańcze marzenie
Zosia. Miłość i śmierć w walczącej Warszawie
Anna. Hrabianka w AK
Marzenka. Jaśnie panienka w obozie
Jadwiga. W piekle woli
Teresa. W mroku kanałów
Dora. Sprawiedliwa z Żoliborza
Irena. Kiedy mąż idzie na wojnę.
Ostatnio miałam przyjemność poczytać o Panach z PRL, Skandalistach. Tym razem cofniemy się w czasie do Powstania Warszawskiego. Anna Herbich, autorka książki "Dziewczyny z powstania" przedstawia bohaterki. Kobiety walczące, dzielne. Sanitariuszki, łączniczki. Jak same piszą, bał się każdy. Żaden wstyd, mówią kobiety.
Bohaterki powstania opisują nie tylko to, jak przebiegała walka o stolicę. Halinka na przykład dzieli się, jak radziła sobie z małym dzieckiem. Urodziła na chwilę przed wybuchem powstania. Mąż, co oczywiste, poszedł walczyć. Nie miała wody. jedzenia. Nie było w czym się umyć, nie było jak nakarmić dziecka. Wkoło spadały bomby, ludzie uciekali w popłochu. W chwilach spokoju rodacy kradli co popadnie ze zniszczonych mieszkań. Jak poradzić sobie z małym dzieckiem w takich warunkach? Cud, że przeżyli.
Jaśnie panienka Marzenka, hrabianka Anna. Jak widać, status społeczny nie ma żadnego znaczenia w czasie wojny. Kobiety opisują, jak musiały opuścić swoje pałace. Często pozostawiali znaczące, cenne rzeczy, nie tylko to sentymentalne.
To były młode kobiety. Dla nich zaczynał się właśnie najpiękniejszy okres młodości. Kino, teatr, nauka, adoratorzy. Wojna zabrała to wszystko. Trzeba było walczyć, szkolić się. I liczyć się z utratą życia.
Nie jedna z nich pożegnała pierwszą, a nawet ostatnią, miłość. Zakochani, pełni nadziej, żegnali się licząc, że wyjdą cało z tej powstańczej opresji. Życie chciało inaczej, wybrankowi już nie wracali. Kolejny cios dla młodych kobiet. Te zamężne musiały z podobnym przerażeniem patrzeć, gdy poślubiony mężczyzna pozostawia ją, żeby spełnić obowiązek wobec ojczyzny. Co zrobić w takiej sytuacji?
Strach. O siebie, o ukochanego, o rodzinę. Poświęcenie. Dla obcych, dla wrogów. Pomoc. Na środku ostrzeliwanego placu, w piwnicy, w rowie. Nadzieja. Na powrót, na koniec, na spokój.
Anna Herbich posługując się wspomnieniami wymienionych wyżej kobiet, stworzyła książkę, która opisuje powstanie z punktu ich widzenia. Te uczestniczki powstania wypowiadając się, nie mają świadomości, że w wyobraźni czytelnika rysują się jako bohaterki. Dla nich to coś oczywistego, walka, ojczyzna, honor. Deklarują, że gdyby los chciał, że ponownie miałyby stanąć w szeregu powstańców, zrobiłyby to bez wahania.
Autorka stworzyła książkę, którą czyta się szybko i z zapartym tchem. Nie pominęła żadnego szczegółu, a jednocześnie nie zarzuciła nimi czytelnika. Ukazała kobiety z różnych grup społecznych, z kilku środowisk. Miały one wiele ról do odegrania w powstaniu, nie jednakowych. A w ich wspomnieniach przejawiają się te same obawy, lęki...
Po przeczytaniu "Dziewczyn z powstania" będziemy bogatsi w wiedzę o II wojnie światowej, Powstaniu Warszawskim. Zaobserwujemy, jak działał okupant, jakich zachowań dopuszczali się Polacy. Ogromne wrażenie wywrze na nas fakt, że było wiele sytuacji, gdzie życie ochroniło tylko szczęście. Bohaterki powstania opisują też, jak radziły sobie z wychowaniem dzieci, pomocą najbliższym, sprawami kobiecymi.
W wyznaniach Sławki, Marzenki, Zosi, Jadwigi i innych dojrzymy też, jak od tamtych czasów, od których nie dzieli nas nawet 100 lat, zmienił się człowiek, jego zasady, wartości. Czy na lepsze, czy na gorsze? Te pytania pozostawiam do odpowiedzi po lekturze...