Ostatnimi czasy możemy zaobserwować szczególny wzrost zainteresowania kulturą Korei Południowej wśród młodszych i starszych pokoleń szeroko pojętego Zachodu. Wzrost popularności muzyki k-popowej i wejście na międzynarodową scenę muzyczną takich zespołów jak BTS, Stray Kids czy BLACKPINK sprawiło, że koreańska kultura popularna przekroczyła granice swojego państwa i wyruszyła na podbój świata. Podczas gdy jedni podrygują radośnie do dynamicznego „Butter”, drudzy uziemieni przez pandemię produkują w zaciszu swego domu następne kilogramy kimchi, a inni przeszukują Netflix w poszukiwaniu kolejnej porywającej serce k-dramy (czyli koreańskiego serialu), znajdzie się również taka grupa odbiorców, która do hallyu (koreańskiej fali) podchodzi z nieco większym dystansem. Mowa tu o ludziach, którzy zdają sobie sprawę z tego, że koreańska kultura popularna, a zwłaszcza jej eksportowa – wystylizowana, idealna i polukrowana część, to nie tylko przedmiot westchnień i tęsknych spojrzeń, ale przede wszystkim biznes nakierowany na ogromne zyski oraz kreowanie nie tylko rozrywki ale też określonych potrzeb i odczuć w konsumentach.
Im bardziej zżyci ze swymi idolami stali się fani, tym więcej szczegółów ich życia i pracy zaczęło docierać do często niczego nie świadomych odbiorców. Stres, samotność, przepracowanie, koreańskie standardy piękna i chorobliwa wręcz obsesja kreowania idealnego wizerunku to rak toczący społeczeństwo. Powszechne przekonanie o byciu nieidealnym czy „niewystarczającym” to jedna z wielu przyczyn dla których Korea Południowa wielokrotnie pojawia się na czele państw z największym odsetkiem samobójstw. Wszystko to tematy trudne i łamiące serce. Aby przybliżyć sobie nieco obraz koreańskiego społeczeństwa i nie skończyć wypłakując sobie oczy, warto sięgnąć po nową propozycje od Wydawnictwa Mova.
„Gdybym miała twoją twarz” to książka opowiadająca o losach pozornie bardzo odmiennych od siebie kobiet, które łączy mieszkanie w tym samym apartamentowcu Color House w Seulu. Każda z nich doświadczyła w swoim życiu bólu, goryczy, przykrości, każda na swój sposób próbuje przetrwać, utrzymać się na powierzchni i złapać własny rytm w przestrzeni pędzącego miasta. Chociaż niektórym z nich udało się usamodzielnić i odciąć od toksycznej rodziny, drugie zaś tej rodziny nigdy nie miały, a jeszcze inne założyły własną – wciąż nie czują się wolne, a już na pewno nie szczęśliwe. Ciągły przymus spełniania wymogów i oczekiwań rodziców, starszego pokolenia, szefostwa, społeczeństwa, przymus wpasowania się do konkretnych ról – idealnej dziewczyny, córki, synowej, studentki, pracownicy, kobiety – wisi nad nimi niczym katowski miecz, a każde odstępstwo od schematu sprawia, że miecz ten opada coraz niżej i niżej nieuchronnie sięgając karku. Życie kobiety w tak zaszufladkowanym społeczeństwie to życie pełne wyrzeczeń, ustępstw i kompromisów, to konieczność ciągłego wyboru, pomiędzy prawdziwym „ja”, a obrazem siebie odgrywanym przed innymi – zawsze na korzyść tego drugiego. Dla bohaterek książki jedyną nadzieją na szczęśliwe życie jest ciągłe odkładanie ogromnych sum pieniędzy i przeznaczanie ich na kolejne operacje, mające poprawić ich wygląd. Żyją w przekonaniu, że jedynie takie piękno spod skalpela może zapewnić im godną przyszłość i poprawić warunki życia – przez znalezienie lepiej płatnej pracy, kariery czy odpowiednio bogatego męża. Niestety doświadczenia dziewcząt w patriarchalnym, mizoginistycznym świecie, stawiającym mężczyzn na piedestale nie są pozytywne – zdrady, przemoc słowna i fizyczna, kłamstwa, alkoholizm, porzucenie – to tylko przedsmak tego, co oferuje swoim bohaterkom Frances Cha na kartach niniejszej książki.
Chociaż trudno mi wyobrazić sobie takie życie i uleganie normom społecznym w tak dużym stopniu, ciężko zaakceptować niektóre postawy i wybory bohaterek, to z pełnym przekonaniem mogę polecić tę książkę – zarówno w celach rozrywkowych jak i dydaktycznych. Życie Koreanek to ciężki kawałek chleba, a współcześnie zwrócenie oczu całego świata na ich urodę (niezwykle popularne ostatnimi czasy poradniki, wielostopniowe pielęgnacje, maseczki sprowadzane do najdalszych zakątków globu) sprawia, że na i tak już bogatej liście wymogów koniecznych do spełnienia, aby czuć się człowiekiem wartościowym i pełnoprawnym członkiem społeczeństwa pojawia się także konieczność posiadania idealnej cery, wielkich oczu, zadartego noska i malutkiego podbródka. Błędne koło potrzeby bogactwa i operacji plastycznych toczy się dalej, a kreowany przez mężczyzn świat podwójnych standardów i obłudy trwa w najlepsze. Warto sięgnąć po „Gdybym miała Twoja twarz” – dać się zaskoczyć, zaprzyjaźnić z dziewczętami, które stopniowo odkrywają siebie by w końcu pełną parą, ale i z głową pełną wątpliwości ruszyć za swoimi marzeniami. Początkowy dystans dziewcząt, który wkrótce przeradza się w przyjaźń, chęć poświęceń i prawdziwe, płynące z głębi serca wsparcie chwyta za serce, czyniąc lekturę jeszcze bardziej wyjątkową.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, dziękuję za świetną lekturę!