Zdecydowałam się przeczytać tę książkę z racji wielkiego szumu, jaki spowodowała: opinia Kinga na okładce, plany ekranizacji, no i miano bestsellera. Z tego powodu podchodziłam do książki dość sceptycznie. Pomimo tego… rozczarowałam się. Książka okazała się dobra, ale niestety przereklamowana.
Na pewno każdy z nas obserwował ludzi przejeżdżając samochodem, autobusem czy pociągiem. Nawet wyglądając przez okno przyglądamy się przechodniom. Taki też zwyczaj miała Rachel – pokrzywdzona przez los kobieta, rozwódka, alkoholiczka. Codziennie dojeżdżając do pracy pociągiem, obserwowała osoby w okolicy jej byłego domu. Szczególnie upatrzyła sobie pewne małżeństwo, wyobrażała sobie kim są, gdzie pracują, nadała im nawet imiona: Jess i Jason. Według Rachel, mają oni wszystko, czego w życiu potrzeba – są szczęśliwi, młodzi, piękni i zakochani. Myślenie o innych pomaga jej w zapomnieniu o problemach, o tym, że przez jej alkoholizm mąż ją opuścił, poszedł do innej kobiety i z małą córeczką tworzą szczęśliwą rodzinę. Rachel niestety nie potrafi się po tym zebrać. Nadal pije, kłamie, w dodatku jest natrętna w stosunku do byłego męża i jego nowej rodziny, naprzykrza im się, sieje postrach. Jej zachowanie jest wręcz obsesyjne. W pewnych, niezbyt pozytywnych okolicznościach, Rachel oraz nazywany przez nią Jason poznają się. Wraz z żoną stają się częścią życia głównej bohaterki, która przestaje być tylko dziewczyną z pociągu. Zobaczyła coś, czego zobaczyć nie powinna. A może jednak zmęczony wzrok płata jej figle?
Początkowo nie potrafiłam zrozumieć książki. Wszystko było jak dla mnie zbyt chaotyczne, tajemnice i kłamstwa Rachel oraz "skaczące" daty na początku rozdziału sprawiały, że wszystko mi się mieszało, i nie wiedziałam „co było po czym”. Naprawdę bardzo mi przeszkadzało podzielenie rozdziałów na Rano i Wieczorem. Nie było w historii żadnej ciągłości.
Pomimo tego, że wątek kryminalny został w książce dobrze poprowadzony - nie zachwyciłam się. Owszem, było napięcie, zwroty akcji, niebezpieczeństwo, ale pomimo tego ja bez problemu mogłam odłożyć czytnik i iść spać. Należy również wspomnieć, że końcówka książki jest zbyt skromnie rozbudowana. Mam na myśli to, że wszystko za szybko się rozgrało. Takie trach i koniec.
Jeśli chodzi o sprawy techniczne, to książka jest dobrze napisana, prostym, lekkim językiem, dzięki czemu czyta się ją szybko. Brakuje jednak trzymania w napięciu, poczucia, że dla takiej książki warto zarwać noc.
„Dziewczyna z pociągu” skupia się w pewnym stopniu na problemie alkoholowym. Z książki możemy się dowiedzieć jak takim osobom jest trudno wyjść z nałogu, jakimi zakłamanymi osobami się stają. Poznajemy także myślenie takiej osoby, gdy walczy sama ze sobą, aby nie sięgnąć po kolejny kieliszek.
Podsumowując, „Dziewczyna z pociągu” to dobry kryminał, thriller psychologiczny, ale uważam, że to całe zamieszanie wokół tej pozycji jest niepotrzebne. Czytelnik podczas lektury siedzi jak na szpilkach, niecierpliwie czeka na efekt wow, przez który King zarwał noc i... się nie doczeka. Polecam osobom, które nie mają wygórowanych oczekiwań co do kryminału.