Chuck Palahniuk jest obecnie najpopularniejszym i sztandarowym przedstawicielem tzw. transgressional fiction – charakterystycznego stylu pisarskiego, w którym bohaterowie zawsze noszą znamiona moralnej dwuznaczności i rzadko kiedy udaje im się wygrać z piętrzącymi się przeciwnościami losu. Sławę przyniosła mu niezwykle popularna i z całą pewnością kultowa powieść Fight club. Kilka lat temu, Palahniuk postanowił bardziej zbliżyć się do estetyki horroru, wydając trylogię horrorów, w skład której wchodzą książki „Lullaby”, „Haunted” i opisywany „Dziennik”.
Bohaterką niniejszej opowieści jest Misty Kleinman – kobieta, która poprzez małżeństwo z bogatym architektem znacznie awansowała w statusie społecznym. Z brudnej, ciasnej przyczepy gdzieś na prowincji USA przeprowadziła się na cichą wyspę, na której zamieszkała z małżonkiem, córeczką oraz teściową. Misty całkiem porzuca dobrze zapowiadającą się karierę artystki na rzecz dostatniego życia pełnego zachodów słońca i romantycznych wieczorów, jednakże ta sielanka zrywa się w momencie, gdy mąż naszej bohaterki w wyniku nieudanej próby samobójczej trafia do szpitala w stanie śpiączki. Kobieta zmuszona jest pracować w najpodlejszych dziurach aby utrzymać swoją rodzinę i jakby to było niewystarczającym kopniakiem od losu, do Misty zaczynają wydzwaniać klienci jej męża – kupcy domów, które zaprojektował i wybudował. Zgłaszają oni uzasadnione pretensje z powodu pomieszczeń w ich domach, które… zniknęły, zamurowane podczas zamówionej renowacji. Ponadto, mąż Misty wymalował na ścianach owych zagubionych pokoi enigmatyczne i przepełnione nienawiścią ostrzeżenia, które niebawem mają przyczynić się do karkołomnych zmian w życiu nie tylko samej kobiety ale również całej społeczności wyspy.
Każdy, kto przeczytał choć jedną książkę Palahniuka doskonale wie czego się spodziewać. Styl opowieści oparty jest o krótkie, celnie spuentowane zdania, czasem wręcz porażające swoją bezpośredniością i brutalną trafnością. Bohaterowie są tu brzydcy, zmęczeni życiem i skrajnie pesymistycznie nastawieni do świata, co w połączeniu z duszną atmosferą odizolowanej od świata wysepki tworzy niesamowity klimat. Ponadto, struktura fabuły poprzetykana jest wieloma refleksjami na temat nierozerwalności bólu i artyzmu, popieranymi krótkimi przykładami zaczerpniętymi z życiorysów sławnych twórców. Motyw procesu twórczego jest w tej opowieści motywem przewodnim i całą historię można odczytać jako alegorie cierpień artysty.
Fabularnie, Palahniuk dosyć mocno zainspirował się twórczością Iry Levina, w szczególnością jego „Dzieckiem Rosemary” oraz „Żonami ze Stepford”. To, co przeraża najbardziej w historii nieszczęsnej Misty to osaczenie i zmowa milczenia społeczności wyspy, która z fanatyczną bezwzględnością chroni swych sekretów i dąży do sobie tylko znanego celu. W tym aspekcie fanów horroru może jednak zniechęcić nieco zbyt mało elementów budujących grozę. Nastrój beznadziejności i upadku owszem jest, lecz klasycznie pojmowany horror jest tu reprezentowany przez znacznie okrojoną gamę „straszaków” i to będzie główny zarzut wystosowany wobec tej powieści przez czytelnika spodziewającego się solidnej dawki dreszczy.
Innym minusem opisywanej tu książki jest ość powolne tempo rozkręcania się akcji. W pierwszej połowie opowieści czytelnik może nieco się znudzić nieśpiesznym rozwojem fabuły, jednakże jest to rekompensowane przez znakomicie skonstruowane i wymyślone zakończenie – typowy dla książek Palahniuka „kopniak między oczy leżącego”.
Podsumowując, momentami brutalny i momentami obrzydliwy „Dziennik” jest książką nie pozbawioną wad, jednakże zawarty w niej przekaz solidnie daje do myślenia i wart jest poznania.