„Wyobraźcie sobie tylko: książka, w której jest wszystko, o czym sama marzyłam – niegrzeczny chłopak o mrocznej, pełnej cierpień przeszłości, trudny romans i tajemnica, która sprawiła, że w czasie czytania mój puls niebezpiecznie przyspieszał. Jedyne, co mogę zarzucić tej książce, to to, że zafundowała mi nieprzespaną noc. Ale czy żałuję? Ani trochę.”
Pisze o książce Becca Fizpatrick, autorka „Szeptem”, a ja, zwykła czytelniczka muszę się z nią w 100% zgodzić. Powieść napisana ciekawie, w lekkim, wciągającym i porywającym stylu. Taka idealna książka na jedną noc.
Główna bohaterka – Grace Divine, jest istotą naiwną i lekkomyślną, ale z taką osobowością, że po prostu nie da się jej nie pokochać. Może dlatego mi tak pasuje lektura, ponieważ w dzieciństwie bardzo lubiłam serial pod tytułem „Siódme Niebo”. Tutaj klimat jest podobny. Idealna rodzina pastora, która jednak również ma swoje problemy. Akurat w przypadku rodziny Divinów, są one po prostu odrobinę niezwykłe – nadnaturalne. Oczywiście nie byłby to paranormalny romans, gdyby nie to, że dziewczyna się zakochuje… Więc i Grace musiała odnaleźć swoją miłość. Okazał się nią najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, Daniel. Chłopak jest bardzo mroczny i tajemniczy, czyli coś, co tygryski lubią najbardziej. Autorka powiela wzorce, nie pisze nic specjalnie odkrywczego, ale jak ona to robi! Taka zwykła, banalna książka, o płytkiej fabule i bez specjalnego przesłania, potrafi wciągnąć czytelniczkę (specjalnie piszę czytelniczkę, ponieważ wydaje mi się, że jest to literatura typowo dla dziewczyn, chłopaka opis uczuć i przeżyć wewnętrznych Grace oraz jej relacji z Danielem, mógłby zwyczajnie znudzić) bez reszty.
Po pewnym czasie sama osoba Daniela zaczęła mnie mocno irytować i uznałam, że to po prostu idiota. Słodki, ale nadal zbyt wiele myślący chłopak. Można go tłumaczyć na wiele, zawartych w fabule sposobów, ale dalej, nie zmieni to faktu, że swoim zachowaniem wywołuje cały szereg niezbyt przyjemnych zdarzeń i to jeszcze zanim cała akcja książki się zaczęła. Wystarczyłoby, żeby zmienił chociaż jeden krok na swojej drodze i wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej… W każdym razie jego postać na szczęście ewoluuje i to wyraźnie widać. I oczywiście nie ma dla niego na świecie nikogo ważniejszego niż Grace…
Mimo, że osobiście nie lubię powieści pisanych w pierwszej osobie, tutaj, taki sposób narracji ani odrobinę nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, autorka sprytnie wykorzystuje go, żeby dodać treści humoru. Spodobał mi się też pomysł pisania książki małymi kroczkami, takimi przedziałami, że nie sposób się pogubić. Każdy rozdział ma po kilka malutkich części. Sama właśnie tak najbardziej lubię pisać. Dodatkowo czuję do tej książki sentyment, ponieważ jest to pierwsza powieść, jaką dostałam w nagrodę za „pracę” przy Nastku. *smile*
Zdecydowaną zaletą autorki jest to, że pani Bree ani odrobinę nie próbuje moralizować czy oceniać swoich bohaterów. Pisze otwarcie o narkotykach, seksie, alkoholu, wulgaryzmach, a jednak wszystko to w smacznym i łatwostrawnym stylu. Jestem pełna podziwu.
Oczywiście, jak to w życiu bywa, muszą tu znaleźć się również minusy. Przecież nic nie jest idealne! Najbardziej zabolało mnie w książce to, że cała wielka tajemnica, którą autorka opisuje stopniowo, małymi kroczkami przez całą powieść, rozwiązuje się nagle, w jednej rozmowie, a raczej monologu. Niestety musiałam to jakoś przeboleć i z niecierpliwością czekałam na drugą cześć.
Galeria Książki, jak zwykle się popisała. Sama książka wydana jest ładnie, z prostotą i elegancją. Okładka przyciąga wzrok, a oczu nie rażą korektorskie błędy. Tłumaczenie także jest niezłe. Zero moralizowania, żadnych głębszych treści, sama rozrywka. Nic, tylko siąść i czytać!