"Dasz radę Marcelko" to bardzo pouczająca historia. Moje wnuki pokochały te dziewczynkę i czytała im tę opowieść kilka razy, teraz szukamy dalszych jej części, sądząc po tej z pewnością będą równie świetne nie tylko dla dzieci.
Marcelka po wypadku powoli dochodzi do siebie. Już nie jeździ na wózku inwalidzkim, ale nadal ma rehabilitację i musi ostrożnie chodzić podpierając się kulą. Właśnie to jej tymczasowe inwalidztwo jest dla niej bardzo trudnym problemem w szkole. Mimo tego, że jest bardzo dzielną dziewczynką spotykają ją szykany ze strony jednej z koleżanek z klasy. Nikola wiedzie prym wśród rówieśników i wszyscy boja się jej narazić, więc nikt nie staje w obronie Marcelki. A Nikola pozwala sobie na robienie coraz większych złośliwości. Wie, że nikt jej nie powstrzyma a Marcelka nie poskarży się nikomu...
Dzieci zawsze potrafiły mówić prawdę i często bardzo w dosłowny sposób, gdy ktoś jest gruby to tak go nazywają i potrafią wyśmiewać się z innych. Sama pamiętam jak inne dzieci wyśmiewały się ze mnie, że nie mieszka z nami tata...
Takie psychiczne znęcanie się może nie jest gorsze od fizycznego, ale równie dokuczliwe.
Dziwną sprawą wydaje się w takich sprawach bierne zachowanie nauczycieli, niby mają wszystko pod kontrolą, są dyżury na korytarzach, ale w mojej szkole też obecnie zdarzają się takie przypadki terroru jak w starszych klasach czy w liceach. Wiem to od swoich wnuków, bo również miały swoje problemy w szkole, lecz gdy przyszły z tym do mnie, to udało się zlikwidować konflikty. I bardzo mnie cieszył fakt, że bardziej dzieci zaufały mnie niż swoim rodzicom.
Marcelka zawsze marzyła o piesku, lecz gdy ciocia z wujkiem przywieźli znalezionego szczeniaka, mama nie zgodziła się, tłumacząc, że dziewczynka nie da rady sama opiekować się psem, bo to przecież są duże obowiązki. Jednak pan doktor podczas rehabilitacji wytłumaczył, że opieka nad pieskiem byłaby bardzo dobrym ćwiczeniem dla dziewczynki. W domu Marcelki pojawił się Rozrabiaka, czyli wymarzony piesek.
"Serce jej zamarło, straciła oddech, drżącą dłonią chwyciła kulę i pośpiesznie podreptała w stronę przedpokoju. A tymczasem, skądś spomiędzy nóg cioci i wujka, wyjrzał znajomy, łaciaty łepek z brązowymi, ufnymi oczkami."
Dziewczynka bardzo dobrze sobie radzi z opieką nad nim, ale gdy zobaczyła ich Nikola, to ponownie Marcelka stała się obiektem drwin i docinek. W końcu jednak znalazł się ktoś, kto postanowił ukrócić te wszystkie złośliwości Nikoli, bo w końcu mogło wydarzyć się coś bardzo złego.
Lektura tej krótkiej książeczki pozwala nam uzmysłowić sobie, że nawet małe dzieci mogą mieć różne problemy, a my bardzo często tego nie zauważamy.
Wydaje nam się, że wszystkie dzieci są miłe i grzeczne. Jednak niektóre z nich chcą rządzić i być w centrum zainteresowania nie zważając na to, że dokuczając innym dzieciom bardzo je krzywdzą. Gdy tego nie zrozumieją, to w przyszłości dalej będą tak traktować słabszych lub innych od siebie.
Czasem nawet wydawałoby się drobne przytyki czy uwagi mogą wyrządzać bardzo wiele szkód.
Bardzo pouczająca lektura nie tylko dla dzieci.