,,Dwór cierni i róż'' autorstwa Sarah J. Maas jest pierwszym tomem serii Dwór cierni i róż. Jest to powieść o losach Feyry, dziewczyny na której barkach spoczywa dobrobyt całej rodziny, o ile w ogóle ich sytuację można nazwać dobrą. Nawet gdy dzielnie wyrusza do lasu i wraca z upolowaną zwierzyną.
Starsza siostra Nesta zdaje się niepogodzona z tym co przytrafiło się jej rodzinie, nagła utrata majątku oraz śmierć matki skutkowały tym, że zamieszkują małą chatkę obok lasu. Nesta nie ma ochoty pomagać siostrze w utrzymaniu rodziny, jej zachowanie w stronę Feyry wręcz stają się dla czytelnika przykre.
Natomiast Eleina to cicha dziewczyna, kochająca kwiaty. Na początku jej obraz w mojej głowie był znikomy, wydawało mi się wręcz, że jest posłuszna tylko temu co mówi Nesta i nie ma swojego zdania.
Ojciec dziewczyn, stracił cały majątek, ledwo chodzi oraz jest milczący. Zdaje się mieć trudności w pokazywaniu wdzięczności najmłodszej z córek.
Feyra dała obietnice matce i mimo traktowania ze strony rodziny, chcę ją spełnić. Gdy nie ma już co wyłożyć na stół, wybiera się na polowanie. Podczas którego idąc przez mroźny i ciemny las, zauważa swoją przyszłą zdobycz. Kiedy już przymierza się, aby do niej strzelić z łuku, spostrzega wielkiego wilka.
Feyra zabijając wilka, ściąga na siebie gniew bestii z wielkiego rodu - Tamlina. Mężczyzna zabiera ją ze sobą do Prythianu, świata pełnego magicznych i niebezpiecznych stworzeń. Tamlin na miejscu oznajmia jej, że nie jest więźniem i może odejść, zamieszkać inne ziemie Prythianu. Feyra jednak zostaje. Jej więź z Tamlinem staje się mocniejsza i zaczyna im na sobie zależeć, co może być tragiczne w skutkach.
[Uwaga, niektóre rzeczy można uznać jako spoiler!!!]
Po przeczytaniu tej książki mam wiele mieszanych uczuć, ponieważ z jednej strony jestem zachwycona historią i bohaterami, a z drugiej są pewne rzeczy, które psują moją opinię.
Zaczynając od powolnego wstępu. Wcale by mi on nie przeszkadzał gdyby nie fakt, że nie był wystarczająco użyty, aby uformować tę wielką miłość jaka, nagle pojawiła się na kartkach pomiędzy Tamlinem a Feyrą. Zaczynało się pięknie - pikniki, urocze gesty i nagle...próby, podczas których główna bohaterka może zginąć, próbując ratować księcia.
No i właśnie rozumiem, że to miało po prostu mocno przyspieszyć rozwój wydarzeń, ponieważ ta część książki, w której Feyra rusza na pomoc Tamlinowi jest dla mnie świetna. Ciężko się oderwać, aby jak najszybciej dowiedzieć się co dalej.
W tym wszystkim mamy również interesującą postać Rhysanda. Z jednej strony chyba mamy go nienawidzić, aczkolwiek jest to raczej logiczne, że okaże się tym dobrym. Tutaj się zastanawiam czy to jest ten motyw nam wszystkim znany enemies to lovers? Tylko bez lovers😅. Oczywiście wątek z Rhysandem kończy się tak, że mam ochotę natychmiast sięgnąć po drugi tom. Jak i samo zakończenie sprawia, że już się nie mogę doczekać dalszych losów naszych bohaterów.
Podsumowując, myślę że ta historia ma wiele mankamentów, ale są one poniekąd wyrównane z tym co dobre w tej książce. Sara J. Maas na pewno mnie zachęciła do swoich książek, opinią jaką ma wśród swoich fanów i mam spore oczekiwania odnośnie całej serii. Nie mogę jednak ukryć, że mam obawy.