Zagłada ludzkości. Broń biologiczna, przez ludzi nazywana Kapitanem Tripsem, zaczyna się rozprzestrzeniać na terenie Stanów Zjednoczonych, a z czasem i na całym świecie. 90% ludzi na ziemi ginie, zostaje jedynie garstka osób. Jak się później okazuje, na chorobę są uodpornieni. Rozpacz, ból oraz zamęt w głowie z powodu chaosu budzą w ocalonych przerażenie. Dodatkowo co noc śnią im się na zmianę koszmary oraz prorocze sny. Raz przemawia do nich Matka Abigail, która uważa się za wysłanniczkę Boga. Prosi ludzi aby do niej przyszli i razem z nią wypełnili wolę Bożą. Natomiast innego dnia śni im się Mroczny Mężczyzna. Pokazuje okropne sceny, jednocześnie grożąc i nakazując ludziom by mu służyli. W zamian za wypełnianie obowiązków oraz rozkazów, obiecuje bezpieczne życie. Którą tak naprawdę opcję wybrać, wiedząc, że mężczyzna z koszmarów planuje zamach na wysłanników dobra?
Stephen King jest jednym z najbardziej popularnych pisarzy na świecie oraz jednym z moich ulubionych. Mam na swoim koncie przeczytane 14 pozycji jego autorstwa i nie mam zamiaru na nich poprzestać. Każda powieść Kinga jest inna. Posiada własną, oryginalną fabułę. Czy i tym razem autor spisał się na złoty medal?
"Bastiona" czytałam prawie 2,5 miesiąca, a według mnie to strasznie długo. Na samym początku wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale nie spodziewałam się, że akurat ta książka będzie mi się tak dłużyć. Oczywiście nie jest to wina samej powieści, a brak wolnego czasu. Piszę to dlatego, że mogę pominąć kilka ważnych faktów, za co przepraszam i jeśli ktoś czytał książkę, proszę o poprawienie wszelkich błędów.
Wracając do książki, ogólnie rzecz biorąc bardzo mi się spodobała. Mimo swojej objętości, czyta się ją szybko i przyjemnie. W pierwszej księdze fabuła jest wielowątkowa, a ogólnie książka pod tym względem rozbudowana, co mi na początku trochę przeszkadzało, zwłaszcza wtedy kiedy miałam dużą przerwę od czytania. Nie kojarzyłam wielu postaci, a było ich całkiem sporo, a na dodatek autor w następnym rozdziale dodawał nowe. Potem było o wiele lepiej, kiedy w końcu wszystko skleiło się do kupy i wiedziało się kto jest kim. Podobało mi się to, że w końcu w książce znajdowały się opisy, które coś wnosiły do fabuły, a nie bezsensowne historyjki z przeszłości, które miały tylko za zadanie powiększyć objętość powieści.
Po raz kolejny Stephen King pokazał na co go stać. Stworzył fantastyczne postacie. Każda z nich była inna, oryginalna.Najbardziej jednak zaciekawił mnie sam Mroczny mężczyzna, czyli Randall Flagg. Bardzo, bardzo i to bardzo spodobał mi się ten czarny charakter, który wzbudzał we mnie strach, ale tylko do pewnego czasu. Powodował, że ciarki przechodziły mi po plecach. Fantastyczny czarny typ *.* Natomiast Matka Abigail nie przypadła mi do gustu. Była taka za bardzo, no nie wiem, pobożna? Nie potrafię tego jakoś ująć. Była tą wysłanniczką Boga, ale nie dostrzegłam tak naprawdę jej prawdziwego ja. Może to głupie, ale tak to odczułam.
"Bastion" to zdecydowanie książka, która jest warta uwagi. Polecam ją fanom Kinga, thirllerów i jeszcze wielu innym czytelnikom, którzy uważają, że przypadnie im ona do gustu. Mogę was zapewnić, że się nie zawiedziecie oraz tego, że na pewno się w niej pogubicie;D Radziłabym ją zacząć w wakacje, ferie, głównie wtedy kiedy macie wolny czas, bo takie czytanie jak to było w moim przypadku, raczej nie ma sensu.