Tytuł "Droga Mleczna. Autobiografia naszej Galaktyki" wiele zdradza, bo od razu sugeruje, że narratorką powieści jest Droga Mleczna. Uważam, że taki zabieg mógłby być interesujący, gdyby Autorka nie postanowiła zrobić tego w sposób... specyficzny, zahaczający o zwykłe chamstwo. Dlatego ta książka dla mnie była męcząca i trudna w odbiorze.
Na swoim koncie mam kilka pozycji z dziedziny astronomii oraz kurs astronomii ogólnej. Jestem wielką fanką mówienia/pisania o nauce w sposób łatwy i przystępny, tak by zachęcić jak najwięcej osób do zainteresowania się daną dziedziną. Uważam, że często naukowcy powinni sięgać do przykładów z życia codziennego, by wyjaśnić trudne zagadnienia. I ta książka w pewien sposób mi to obiecywała, ale po prostu nie wyszło.
Zacznijmy od tego, że Droga Mleczna jaką "stworzyła" Autorka jest bardziej niż nieprzyjemna. Oto jej słowa na temat dwóch galaktyk Grupy Lokalnej: "pierwsza to zazdrosny nieudacznik, a druga nudziara ponad wyobrażenie". Kolejny cytat: "Andromeda rozerwie tą żałosną pseudogalaktykę na strzępy". A takich cytatów można by podać dziesiątki. Nie wiem czy to miało być zabawne, wnieść coś do naszej wiedzy czy cokolwiek innego, ale dla mnie to przykłady chamstwa nie mające żadnych podstaw, by w ogóle znaleźć się w książce popularnonaukowej.
Kolejną rzeczą, która mnie bardzo drażniła, był fakt, że niemal za każdym razem, gdy narratorka zwracała się bezpośrednio do czytelnika czułam się jak przygłupie dziecko, któremu osoba dorosła z politowaniem coś tłumaczy, mając świadomość, że ono i tak tego nie zrozumie. I znowu cytat, żeby nie było, że jestem przewrażliwiona: "Założę się, że w reakcji na tę słowa twój mały ludzki móżdżek staje!", "Człowieku, nie zajmuj się myśleniem o tym, co było przed Wielkim Wybuchem. [...] Wytężanie szarych komórek skończyłoby się u ciebie bólem głowy". Nie wiem czy Autorka pisze tak na poważnie czy to przejaw bardzo specyficznego poczucia humoru, ale ja najczęściej po 2-3 stronach miałam dość.
A teraz skoro już wyjaśniłam, że sposób narracji był dla mnie nie do przyjęcia zajmijmy się tym, co "naukowe". Oddać McTier muszę, że wiedzę o naszej Galaktyce ma ogromną, ale też wszechstronną, co tak częste nie jest. Jest kilka aspektów, o których w innych publikacjach nie przeczytamy, bo mają one niewiele wspólnego z astronomią, a bardziej z mitologią czy folklorem. Niestety wiedza Autorki nie przekłada się na umiejętność przekazywania jej. Ponieważ książka napisana jest bardzo chaotycznie, niektóre terminy, których używa Autorka nie zostają wcześniej wytłumaczone (a brakuje słowniczka, by móc je sprawdzić),czasami coś zaczyna być tłumaczone, ale nie jest kończone, do tego dochodzą ciągłe wstawki nie mające nic wspólnego z omawianym tematem. Niejednokrotnie kiedy już Autorka skupiła się na jakimś zagadnieniu robiła to w sposób suchy i bardzo naukowy i nie do końca jestem przekonana czy była w stanie wyjaśnić to w sposób zrozumiały dla laika.
Uczciwie zaznaczę, że po mniej więcej 60 stronach jest lepiej. Chamstwo zostaje zastąpione przez sarkazm, a i wiedzy pojawia się coraz więcej (na pierwszych stronach ilość dygresji i tematów pobocznych, mało związanych z galaktyką przeważała nad wartością merytoryczną). Ale ja zwyczajnie straciłam już serce do tej pozycji i w którymś momencie po prostu odpuściłam sobie tę książkę. Przestałam skupiać się na istotnych informacjach, kolejne obelgi narratorki wpuszczałam jednym uchem, a wypuszczałam drugim. Zwracałam jedynie uwagę na ciekawostki i notowałam zagadnienia, które mnie zainteresowały, a które chcę samodzielnie sprawdzić w innych publikacjach.
Gdyby nie sposób narracji, który już na samym początku zniechęcił mnie do tej publikacji wyniosłabym z lektury całkiem sporą wiedzę i w dużej mierze przypomniałabym sobie i uporządkowała znane już fakty. Niestety, całościowo pozycja wypada słabo, bo nie da się ocenić samej wartości merytorycznej książki bez zwrócenia uwagi jak ta wiedza została przekazana.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Otwarte.