W ostatnich dniach miałam przyjemność rozpocząć przygodę z serią "Dziecictwo Lorien". I choć zaczęłam dość nietypowo, bo od trzeciego (najświeższego) tomu, to i tak bez reszty wciągnęłam się w historię młodych Loryjczyków.
Kilkanaście lat temu na planetę Lorien napadli Mogadorczycy i zajęli ją całą, dziesiątkując mieszkańców. Starszyzna wybrała dziwięcioro dzieci, którym przekazała swoje moce i odesłała wraz z opiekunami w różne zakątki naszej planety, by chronić ich przed najeźdźcą. Ich zadaniem jest odkrycie i rozwinięcie darów, które otrzymali, odnalezienie się nawzajem i pokonanie złego przywódcy Mogadorczyków Setrakusa Ra. Oczywiście wrogowie nie śpią i usiłują niedopuścić do tego by nastoletni Loryjczycy zdążyli się spotkać.
W tym tomie Szósta, wraz z Siódmą oraz Dziesiątą (która została później dodatkowo wybrana przez Starszyznę) i jej opiekunem udają się do Indii by odnaleźć Ósmego. Tymczasem Czwarty i Dziewiąty grają w kotka i myszkę z agentami FBI, którzy zawarli sojusz z Mogadorczykami. Loryjczycy mają coraz więcej przeciwników i już praktycznie w żadnym zakątku Ziemii nie mogą czuć się bezpiecznie. Czy uda im się wypełnić swoje zadania, zjednoczyć się i zniszczyć Setrakusa Ra w walnej bitwie?
Na początku powieść zbytnio mi nie podchodziła przez to, że nie miałam bladego pojęcia, o co chodzi z tą walką między Mogadorczykami a Loryjczykami. Przynam, że przez jakieś pierwsze sześćdziesiąt stron wszystko wydawało mi się nie mieć zupełnego sensu, ale potem stopniowo bohaterowie we wspomnieniach zdradzali, co zdażyło się wcześniej i co doprowadziło ich do takiego położenia. Gdy już poznałam te szczegóły reszta stron w zasadzie przeleciała mi przez palce nie wiadomo kiedy. Jedno muszę od razu pochwalić - w powieści cały czas coś się dzieje. Bohaterowie w ekspresowym tempie zmieniali miejsca pobytu, uciekali, walczyli, zostawali schwytani itede... W zasadzie nie mieli czasu na chwilę oddechu, a przy tym i ja nie miałam czasu na chwilę przerwy, bo lektury zwyczajnie nie chciało mi się odkładać.
Przez kilka pierwszych rozdziałów nie mogłam ogarnąć, kto jest kim, przez te numery zamiast imion, choć niektórzy mieli i numer i imię i robił sie straszny miszmasz, jak zwracali się do siebie raz tak raz siak... Myślę, że jakbym czytała poprzednie tomy, to nie miałabym takiego problemu, bo byłabym zwyczajnie lepiej obeznana z postaciami.
W powieści było trzech narratorów - Czwarty, Szósta i Siódma, a ich rozdziały przeplatały się wzajemnie. To, z czyjego punktu widzenia obserwowaliśmy sytuację poznawało się po zmianie czcionki. I tu muszę skrytykować czcionki narracji Szóstej i Siódmej, które były bardzo do siebie podobne i wprowadzały dodatkowy zamęt. Moim zdaniem, różnica powinna być bardziej wyraźna, by czytelnik nie miał wątpliwości, kto teraz opowiada.
Jednak mimo wszystko wpadłam po uszy. Muszę koniecznie przeczytać poprzednie tomy cyklu oraz dwa dodatki. Nie mogę się już doczekać kolejnej części (oby wyszła jak najszybciej!). "Drogę Dziewiątego" stanowczo mogę polecić młodzieży, miłośnikom fantastyki oraz wszystkim tym, którzy uwielbiają powieści akcji. Możecie zacząć od tego tomu, bo da radę ogarnąć, co się działo wcześniej, ale mimo wszystko polecam rozpocząć czytanie tak jak należy od części pierwszej ;)