Dracula
Zamek Draculi. Słońce zaszło, hrabia dopiero co wstał, rozciąga ręce. Przychodzi do niego jego sługa, garbaty Igor.
IGOR: Dobry wieczór, panie. Blado pan coś wygląda.
DRACULA: Martwiłbym się, jakbym nie wyglądał.
IGOR: Nie wyspał się pan?
DRACULA: Takie spanie w ciągu dnia, w nocy nie powinno się pracować.
IGOR: No właśnie. Chciałbym porozmawiać z panem o dodatkach nocnych.
DRACULA: Ty niewdzięczniku! Wyciągnąłem cię z hipermarketu. Robiłeś w świątek, piątek i w niedziele…
IGOR: Tak, ale tam mi chociaż płacili.
DRACULA: A ja ci najlepsze dziewki z okolicy przyprowadzam. Konsumuje tylko raz, a ty tam z nimi w lochach… strach pomyśleć, co wyprawiasz?
IGOR: ( Uśmieszek na twarzy. ) Gram w szachy.
DRACULA: Takie szachy, że maty słyszę co drugie posunięcie.
IGOR: To chociaż panie daj mi urlop. Pojechałbym sobie na Ibizę, wygrzewałbym się w słońcu. Może pan jechać ze mną?
DRACULA: Teraz to spaliłeś. Głupcze, niby po co ja śpię w ciągu dnia?!
IGOR: Bo cię Bóg opuścił?
DRACULA: Po prostu ten typ tak ma. A ty co robisz, jak ja śpię?
IGOR: Otworzyłem firmę produkcyjną, dobrze prosperuje.
DRACULA: Co wytwarzasz?
IGOR: Kołki.
DRACULA: Jakie?! ( Dracula patrzy z wściekłością. )
IGOR: ( Kłamie. ) Budowlane. Budowlane. Nie te ciosane.
DRACULA: Lepiej byś się przyjął w centrum krwiodawstwa, nie musiałbym z domu wychodzić.
IGOR: Mdleję na widok krwi.
DRACULA: To chociaż trumnę mi zbij, przydaj się na coś.
IGOR: A ktoś umarł?
DRACULA: Do spania.
IGOR: Większą, czy amerykankę?
DRACULA: Śpię sam.
IGOR: To najwyższy czas się hajtnąć. Żona by panu śniadanie do trumny przynosiła.
DRACULA: Do trumny to już mnie jedna doprowadziła. Zaprosiła mnie na kolację, tylko nie powiedziała, że to ja mam być głównym daniem. Ja jestem singlem i tak mi dobrze. Chodzę, gdzie chcę, jem, kogo chcę, wracam nad ranem.
IGOR: Żyć nie umierać.
DRACULA: ( Hrabia sprawdza swój oddech. ) Masz miętówki? Nie wiem, co ci ludzie jedzą? Czuć chemię.
IGOR: A gdzie pan się stołuje?
DRACULA: Na onkologii.
IGOR: To pan hrabia bierze pod ząb pierwsze lepsze?
DRACULA: Nie, pytam się, czy szczepione.
IGOR: Miętówek nie mam, ale panie? Kurier przyniósł wczoraj paczkę. ( Igor idzie po paczkę. )
DRACULA: To prezent na moje urodziny. Od Stacha. Otwórz.
IGOR: ( Otwiera paczkę. ) To lustro.
DRACULA: A to żartowniś. Stłucz je.
IGOR: Ale to 7 lat nieszczęścia.
DRACULA: Nieszczęście to moje drugie imię. ( Igor bierze młotek, wychodzi. Słychać tłuczone szkło. Wraca. )
IGOR: To który już roczek przeleciał?
DRACULA: Nie wiem, jak to liczyć? Od narodzin, czy od zgonu?
IGOR: Normalnie go zabili, a on uciekł. Jeszcze pan hrabia ma zaproszenie na pogrzeb sołtysa.
DRACULA: Nie idę. On nie był na moim, ja nie idę na jego. A poza tym muszę iść do dentysty, coś mi utknęło w zębach.
IGOR: Pokaż pan. ( Podchodzi, zagląda mu do ust i wyjmuje złoty łańcuszek. ) O naszyjnik. Złoty.
DRACULA: To tej Cyganki.
IGOR: A prosiłem, zdejmować przed jedzeniem.
DRACULA: Wkurzyła mnie normalnie.
IGOR: Coś złego wywróżyła?
DRACULA: Strach mówić. Ponoć będę żył tylko 100 lat i będę miał dużo dzieci.
IGOR: A pan hrabia nie ma dzieci?
DRACULA: Chyba z tobą.
IGOR: Jest pan niezdolny?
DRACULA: Nie, nieżywy. Muszę się z tego wszystkiego napić. Co tam nam zostało w spiżarni?
IGOR: Pusto.
DRACULA: A gdzie dziewki?
IGOR: ( Mówi z uśmieszkiem sadysty. ) Zaszachowałem je, ale, ale panie. Wczoraj przyszli do nas Świadkowie Jehowy. Chcieli porozmawiać o życiu wiecznym i zamknąłem ich w wieży.
DRACULA: Nie mam czasu na teorie. Gryziemy albo nie? Niech się zdecydują. A gdzie ten mój ulubiony rocznik ’32?
IGOR: Ta babunia? Zeszła z tego świata.
DRACULA: A ja specjalnie ją trzymałem na święta. Teraz muszę lecieć na miasto, upolować coś krwistego.
IGOR: Podwójnego McBurgera?
DRACULA: Kogoś z nadciśnieniem, a później wpadnę sobie do kina na noc grozy.
IGOR: A co grają?
DRACULA: Dzwoneczek i bestia z Nibylandiiiii… wrócę przed świtem.
IGOR: W to nie wątpię. Krzyż na drogę.
DRACULA: Weź, nie wspominaj mi o krzyżach. Jestem uczulony.
IGOR: Na krzyże?
DRACULA: Nie, na pyłki. Widziałeś w zamku, chociaż jeden krzyż?!
IGOR: No nie, ale hrabia to tak śpi. ( Igor rozciąga ręce, robiąc krzyż. )
DRACULA: To na znak protestu.
IGOR: Mnie jak coś wkurza, to palę.
DRACULA: Igorze. Igorze. ( Podchodzi do niego i kładzie rękę na jego barku. ) Ja to jestem zły z natury, ale ty jesteś urodzonym sadystą. ( Igor jest z tego dumny. ) Erotomanem… i garbusem.
IGOR: ( Igor wstaje, prostuje się. Nie ma garba, tylko specjalnie chodzi zgarbiony. ) Tylko nie garbus. Ja po prostu lubię stąpać nisko ziemi. No i rentę sobie załatwiłem.
DRACULA: Ładnie, firma, renta. Żyć nie umierać.
IGOR: To co? Może hrabia dziabnie?
DRACULA: W życiu, choćbyś był ostatnim człowiekiem na ziemi.
IGOR: Szkoda, niepotrzebnie się ponacinałem. ( Wychodzi. )
DRACULA: ( Widząc krew na szyi Igora, hrabia zrywa się i biegnie za nim. ) Igorku! Zaczekaj.