„Spędziłam w zamknięciu już 264 dni. Towarzystwa dotrzymują mi tylko niewielki notatnik, uszkodzone pióro i liczby w mojej głowie. 1 okno. 4 ściany. 1,5 metra kwadratowego powierzchni. 26 liter alfabetu w języku, którym nie mówiłam przez 264 dni odosobnienia. Minęło 6336 godzin, odkąd dotykałam innej ludzkiej istoty.”
Przenieśmy się teraz do przyszłości, w której planeta to istne piekło. Wszystko jest tak drogie, że tylko nielicznych stać na kupno, przez co wiele ludzi umiera. Ta silniejsza połowa walczy, albo buntując się, albo zabijając ów buntowników.
Co byście czuli, jakbyście się zachowali, gdyby wasi rodzice uważali was za potwora, monstrum, które jest wcieleniem zła? W dodatku "dla waszego bezpieczeństwa" postanowili dobrowolnie oddać was do szpitala psychicznie chorych, byście nie stanowili niebezpieczeństwa dla innych. AKCEPTACJA- to coś czego pragnie siedemnastoletnia Julia Ferrars. DOTYK- to jej marzenie, które nie może się spełnić, gdyż posiada "dar", a raczej jak mówi bohaterka- przekleństwo, gdy kogoś dotknie wysysa z niego esencje życia...
Jej życie zmienia się, gdy tylko do jej celi trafia współwięzień- Adam Kent. Mimo tego jak zachowuję się chłopak, dziewczyna postanawia mu pomóc zaaklimatyzować się. DOBRO- mimo tego, że Julia mogłaby zabić każdego kto się jej narazi, woli mu pomóc. Lecz gdy prawda wychodzi na jaw, gdy ktoś komu się ufa okłamał nas... A może jednak tylko tak wygląda? Przywódca Komitetu pragnie władzy, chce ją osiągnąć z pomocą dziewczyny, ale Julia nie chce zabijać, nie chce wygód jakie on oferuje. Czy uda mu się to zmienić? Czy dziewczyna, której dotyk zabija może zaznać czegoś takiego jak MIŁOŚĆ, czy AKCEPTACJA a nawet BEZPIECZEŃSTWO ?
Po przeczytaniu tej książki naprawdę cieszę się, że moi rodzice są jacy są- może trochę nadopiekuńczy i za bardzo troskliwi, ale zdałam sobie sprawę, że dzięki nim mam jedną bardzo cenną rzecz- BEZPIECZEŃSTWO. To dar jaki rodzice nam ofiarują, dar którego Julia, nie miała ani nawet nie znała.
Przeczytałam dużo różnych opinii na temat tej książki, wiele było przeciw niej, nie zraziło mnie to jednak. Choć książka faktycznie mogła by być lepsza, nie jest tragiczna- jest dobra. Autorka, chyba korzystała z książki "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins, gdyż zauważyłam kilka "zapożyczeń". Książka ta jest pisana jakby to był pamiętnik Julii, więc są jakieś skreślenia. Gdzieniegdzie zauważyłam błędy gramatyczne... Ponadto niektóre słowa powtarzają się kilka razy, co zraża czytelnika. Mam też uwagę do tego iż w związku, że jest to "pamiętnik" jest mało dialogów, więcej przemyśleń i opisów.
Lecz trzeba zauważyć i te dobre strony :) Autorka miała świetny pomysł na tą książkę, choć nie wykorzystała go w pełni, książka tak jak pisałam nie jest zła, jest dobra- ale nie najlepsza. Trzeba też przyznać uznanie grafiką, którzy spisali się na medal, robiąc tak śliczną okładkę, która przyciąga czytelnika. Świat, który jest nam ukazany jest ciekawy i inny od naszego, co ciekawi i intryguje. Bardzo podobały mi się niektóre refleksje Julii na temat świata i tego co nas otacza.
„Słońce jest aroganckie, odwraca się do nas plecami, kiedy tylko się nami zmęczy. Księżyc jest lojalnym towarzyszem. Nigdy nie odchodzi. Zawsze jest na miejscu, przygląda się, oddany, widzi nas w naszych jasnych i ciemnych chwilach, nieustannie się zmienia, zupełnie jak my. Każdego dnia jest nową wersją siebie. Czasami słaby i wątły, innym razem silny i pełen światła. Księżyc rozumie, co to znaczy...”
Warto przeczytać tę książkę. Naprawdę jest w niej tyle nauk i refleksji, że chyba sama zmieniłam swoje poglądy czytając ją. Książka nie opiera się tylko na miłości, jest też w niej dużo smutku oraz walki o życie, walki o bliskich...