Są książki łatwe, które pochłania się w trybie natychmiastowym, są takie, przy których uśmiech nas nie opuszcza i są takie, które przez długi czas zostają w nas i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Do tej ostatniej kategorii zaliczam „Córki mordercy”.
Lulu jest dziesięcioletnią starszą siostrą Merry. Mieszkają tylko z matką, która rozstała się z pijącym ojcem. Mogłoby się wydawać, że ich życie wraca do normy, aż do pewnego tragicznego w skutki lipcowego dnia. Podpity ojciec błaga małą Lulu, by wpuściła go do domu. Mimo zakazu matki, dziewczynka w końcu ulega namowom ojca. Nie wie, że decyzja, którą podjęła, rozpęta piekło w ich rodzinie. Lulu i Merry są świadkami kłótni między rodzicami, która kończy się śmiercią matki i ranieniem młodszej siostry. W wyniku tego ojciec trafia do więzienia, a Lulu pod tymczasową opiekę babki, która nie pozwala jej odwiedzać Merry w szpitalu.
Lulu jednak czując się odpowiedzialna za siostrę, wymyka się z domu i udaje do szpitala. Jak na swoje dziesięć lat wykazuje się wielką dojrzałością i opiekuńczością względem swojej o połowę młodszej siostry. To dzięki jej wsparciu Merry w końcu odczuwa swego rodzaju bezpieczeństwo, które nie jest im dane na wieczność. Rodzina nie chce mieć z dziewczynkami nic wspólnego, nazywając je obraźliwie „córkami mordercy”. Tym samym Lulu i Merry trafiają w końcu do rodziny zastępczej. Tam dorastają, mogą się kształcić i żyć w spokoju, nie zaznając jednak więzi, która powinna łączyć dzieci z rodzicami – nawet tymi przybranymi. Obydwie wyrastają na mądre i zdolne kobiety. Zdawać by się mogło, że ich koszmar się skończył, że w końcu mogą żyć z dala od przeszłości. Jednak demony tak szybko nie odpuszczają, a Lulu i Merry będą musiały się z nimi zmierzyć na nowo. Czy uda im się kiedykolwiek zapomnieć o koszmarze, w którym uczestniczyły? Czy będą mogły w końcu zacząć żyć pełną piersią?
„- Ja się tobą zaopiekuję. – Wzięłam brązową torbę i położyłam ją na łóżku. – Coś ci kupiłam. – Rozchyliłam torebkę, której górna krawędź była wymięta i wilgotna od moich spoconych dłoni. Sięgnęłam do niej i wyjęłam laleczkę oraz jej malutkie łóżeczko i włożyłam je Merry do rąk. – Ty będzie opiekować się tym dzieckiem, a ja zaopiekuję się tobą.” – str.24
Książka jest niesamowicie poruszająca, od pierwszej kartki do ostatniej. Dramat, który wypalił blizny w sercach dwóch dziewczynek, nie pozwolił im na normalne dzieciństwo, ba, na normalne życie. Czytelnik, jako świadek tych wydarzeń, nie może pozbyć się wrażenia, że dla Lulu i Merry to dopiero początek horroru. Bo zdarzenia z feralnego lipca odbiją się na ich przyszłym życiu. Emocje, które wyłaniają się niemalże z każdego zdania potęgują tylko wrażenie napiętej do granic wytrzymałości atmosfery.
Według mnie autorka w sposób mistrzowski przedstawiła historię Lulu i Merry oraz ich przemianę psychiczną w wyniku przeżytej traumy, a jest to rzecz trudna. Wszystko w tej książce wydaje się być realne aż do bólu i chyba właśnie to uderza w czytelnika najbardziej. Prawdziwość, która powoduje łzy, wywołuje współczucie, przyprawia nas o szybsze bicie serca.
„Córki mordercy” to opowieść przejmująca, która porusza w nas najbardziej delikatne struny. To historia pełna bólu i cierpienia, próby odnalezienia własnej drogi. To opowieść o zmaganiu się z własnymi, najstraszniejszymi demonami. To historia, której nie zapomnisz.