„Od wieków mi się wydaje, że tylko cierpiąc, można poczuć szczęście”.
Zagadka nieśmiertelności? Nieodgadniona i niezbadana kwestia. Często zastanawiamy się nad sensem i istotą naszego istnienia. Ciekawe jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy żyli kilkaset lat? Zastanawiające, ale i trochę przerażające. Czy chcielibyśmy, aby nasze życie nie miało końca?
Bohaterowie powieści Domek Adrianny Szymańskiej to mieszkańcy małej miejscowości Ryki. Dzielą się oni na Dużych i Małych. Nieśmiertelnych i zwykłych śmiertelników. Osoby należące do Dużych naprawdę są ogromnych rozmiarów i są wieczni, obdarzenie są przez los niezwykłymi mocami i właściwościami, nieosiągalnymi dla Małych. Słowem istoty z innej, pozaziemskiej rzeczywistości.
Taka też jest główna bohaterka powieści Ada. Nie dość, że jest monstrualnych rozmiarów, to jeszcze potrafi leczyć ludzi swoją nieziemską mocą. Pracuje w szpitalu, gdzie codzienne dziesiątki osób dziękuje jej za dar leczenia. Wystarczy, że spojrzy na człowieka i już wie, co mu dolega.
Poznajemy Adę i jej najbliższą rodzinę. Ada liczy kilkaset lat, nawet już straciła rachubę co do swojego wieku. Losy najbliższych bohaterki splatają się nieustannie, krzyżują i zmieniają bieg rzeczywistości. Domek cały czas tętni życie, jest ciągle pełen ludzi i znajomych. Lata biegną, jedni się rodzą, kolejni umierają, a Ada nieustannie pozostaje sobą – jest wieczna. Bohaterowie mają swoje problemy i kłopoty, rozwodzą się, wychodzą za mąż, zmieniają partnerów, rodzą dzieci – jak to w życiu bywa. Ciągle coś się dzieje, szybko, w mgnieniu oka. Czasami jest trudno nadążyć za poczynaniami bohaterów, nie sposób ogarnąć zmian, jakie się wokół nich dzieją.
I tak naprawdę te elementy powieści mnie zmęczyły. Autorka wprowadziła do powieści tak dużo postaci, że ja się w pewnym momencie zgubiłam, już nie pamiętałam, kto jest kim. A co dopiero ogarnąć i spróbować zrozumieć koleje losów każdego z osobna. Cześć temu, kto stanął na wyżynach tego zadania. Zbyt liczne grono bohaterów wprowadziło – w moim odczucie – pewien chaos i bałagan w powieści. Trudno się czyta, gdy się nie jest w stanie chociaż w kilku zdaniach opisać każdego bohatera. Wtedy czytanie traci sens. I jak tak miałam.
Również wzajemne przenikanie się dwóch światów, rzeczywistego z tym nierealnym, baśniowym, nie przekonało mnie do tej lektury. Nie gustuję w powieściach z pogranicza fantastyki, a do takiej bym tę powieść zaliczyła. Ale jeżeli ktoś lubi świat wymyślony i bajkowy, to zapewne będzie się delektował tą powieścią.
„Szukaj zawsze miłości wokół siebie i mimo wszystko czerp z niej siłę. Każda chwila spędzona na przygnębieniu to chwila stracona, w końcu można zrobić tyle dobrego dla świata!”
Czego nie można zarzucić autorce? Poczucia humoru. Ta powieść wprowadza w dobry nastrój i poprawia humor, w wielu miejscach rozbawia do łez, wielokrotnie się uśmiałam przy jej czytaniu. Napisana też jest lekkim piórem, czyta się z polotem i finezją. Losy bohaterów płyną szybkim strumykiem, czas leci nieubłaganie, a główna, kilkusetletnia bohaterka jest w znakomitej formie. Chociaż niemoc ją również ogarnie, ale w zasadzie to nic nie jest wieczne i nieśmiertelne, nawet Duzi bohaterowie Ryk.
Jednym słowem: świat baśniowy na wyciągnięcie ręki, zagadka nieśmiertelności do zbadania i wyjaśnienia, dużo świetnego humoru, poprawa nastroju gwarantowana od ręki. Utwierdza w przekonaniu, że tak naprawdę nieśmiertelność nie zawsze jest zbawienna i jest lekarstwem na całe zło tego realnego świata.