Kiedy w połowie 2014 roku sięgnęłam po debiutancką powieść Kathleen Grissom pt. „Dom służących” nie miałam pojęcia, że w przyszłości pojawi się kontynuacja tej opowieści. To na prośbę czytelników autorka zdecydowała się napisać dalszy ciąg historii o służących związanych z jedną z plantacji w Virginii na południu Stanów Zjednoczonych. W ten sposób powstał „Blask wolności” – równie interesująca, ujmująca i refleksyjna historia, która dostarcza mnóstwa emocji i zmusza do własnych przemyśleń.
Przenosimy się w lata 30-te XIX wieku do Filadelfii położonej na północno – wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Tutaj w jednym z bogatszych domów zamieszkuje James Burton – miejscowy jubiler, rysownik, człowiek zamożny i wykształcony. Bohater to jednak nikt inny jak Jamie Pyke, biały syn murzyńskiej niewolnicy i okrutnego właściciela plantacji. Poznaliśmy go jako małego chłopca, który musiał uciekać z posiadłości „Wysokie Dęby” w obawie przed sprzedażą do niewoli i postanowił zmierzać ku wolności.
Wydaje się, że po ponad dwudziestu latach czasy niewolnictwa pozwoli odchodzą w przeszłość, a liberalna północ Stanów Zjednoczonych traktuje czarnych jak wolnych ludzi, którzy mogą w pełni stanowić o sobie. Tymczasem prawda jest taka, że miejscowa społeczność nadal nie akceptuje Murzynów i kolorowych, do których czują wstręt i obrzydzenie. W takim trudnym czasie skomplikowana przeszłość Jamesa upomina się o niego, a porwanie czarnego chłopca o imieniu Pan do niewoli na plantację oraz dług i obietnica złożona jego ojcu Henremu zmusza bohatera do podjęcia ogromnego ryzyka wyprawy na południe, gdzie w rozległych posiadłościach wciąż pracują czarni niewolnicy nadzorowani przez okrutnych i bezdusznych zarządców.
Jakie konsekwencje będzie miała ta ryzykowna wyprawa? Czy James odnajdzie uprowadzonego chłopca? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na niego w Virginii?
Blask wolności… Wolność, która powinna świecić jasnym blaskiem, nieść nadzieję na lepsze życie bez wyzysku, okrucieństwa i bólu w rzeczywistości może zagwarantować jedynie ciągły strach, niepewność jutra, ukrywanie się i życie w nieprawdzie w imię własnego bezpieczeństwa.
Powieść Kathleen Grissom dostarcza wiele emocji, trzyma w napięciu do ostatniej strony. Dobrze skomponowana, dynamiczna i ekspresyjna sprawia, że stajemy się niemymi świadkami wydarzeń, w których być może wcale nie chcielibyśmy brać udziału. Okrucieństwo, bestialstwo, prześladowania, złe traktowanie – na takie zachowania musimy być przygotowani sięgając po tę książkę. Z drugiej strony znajdziemy tu prawdziwą przyjaźń, miłość, bezinteresowną dobroć, oddanie i bezgraniczne zaufanie i lojalność. Nadzieja towarzysząca bohaterom, ich determinacja i wola walki jest godna podziwu.
Autorka pisze prostym, wyrazistym i plastycznym językiem. Wiernie oddaje opisywaną rzeczywistość i potrafi wczuć się w opisywane wydarzenia. Problemy społeczne i czerpanie z historii niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych są adekwatne do pierwszej połowy XIX wieku. Kathleen Grissom narrację powieści oddaje poszczególnym bohaterom i dzięki temu poznajemy punkt widzenia min. dorosłego białego mężczyzny, dwunastoletniego czarnego chłopca, czy Murzynki – niewolnicy. W ten sposób mamy możliwość szerszego spojrzenia na sytuację.
„Blask wolności” to chyba jeszcze lepsza powieść od „Domu służących”. Jest to zdecydowanie moja ulubiona historia. Mogę ją z przyjemnością polecić osobom lubiącym powieści obyczajowe z rozbudowaną warstwą społeczną lub historyczną oraz czytelnikom gustującym w sagach rodzinnych.
Na zakończenie muszę niestety zwrócić uwagę na rażące błędy korektorskie, mnóstwo literówek, braki przyimków, zaimków, co znacznie obniżało komfort czytania. Chwilami miałam wrażenie jakby tekst był tłumaczony przez jakiegoś automatycznego translatora. Szkoda, że zabrakło profesjonalizmu i dokładności na tym etapie wydania powieści.