Przyznam się szczerze, że czytanie serii Księżycowe Miasto było dla mnie ciężkie, ale nie ze względu, że nie było flow z książką i bohaterami (co to to nie!), tylko przez grubość tomów. Jednak gdy dowiedziałam się, że będzie wydana trzecia część jakoś szybciej poszło mi dokończenie czytania drugiej części. A trzecia część to już istny smaczek!
"Zanim tu przybyła, Ruhn nazwał ją królową. I po raz pierwszy w życiu, idąc przez to morze śmierci uniosła głowę odrobinę wyżej. Jakby z jej ramion spływał królewski płaszcz; ciągnący się za nią tren gwiezdnego światła. Jakby miała na głowie koronę prowadzącą ją przez mrok."
Kto czytał "Dom nieba i oddechu" wie jak się zakończył - Hunt, Ruhn i Baksjan trafili do niewoli Asteri, a Bryce zniknęła przenosząc się do innego świata po upragnioną pomoc dla swoich bliskich i dla innych ludzi żyjących na Migdardzie. W "Dom płomienia i cienia" okazuje się, że Bryce nie trafia na upragniony Hel, a do krainy, w której żyją Fae wysokiego rodu, rodu. Ci Fae to prawdopodobnie potomkowie jej przodków. Tam powoli odkrywa przeszłość, to co stało się tysiące lat temu i co prawdopodobnie pomoże jej zrozumieć czym kierują się Asterii w podbojach świata. Szukając pomocy znalazła inny świat, jednak wie, że musi wrócić na Midgard i pokonać Asteri. Jak myślicie czy bohaterowie Księżycowego Miasta w końcu osiągają swój upragniony cel i pokonują Asteri? A może nie da się ich pokonać i trzeba żyć tak jak im każą?
To zdecydowanie moja ulubiona część Księżycowego Miasta, tzn. od początku seria mi się podobała i bohaterowie również, ale ta część jest boska. I jeszcze to, że Bryce trafiła do świata z Dworów. Jak dotarło do mnie, że to takie jakby hm.. połączenie serii (bo jedna wnika w drugą), to uh.. cudo! Akurat Dwory to nie była ta najbardziej przeze mnie lubiana z serii autorki (tak, mój nick to połączenie imion z Dworów), bo wolę Szklany Tron i jakże przecudowną i równie wkurzającą Aelin, ale i tak było takie: "aaaa! Ale fajnie!". Wiadomo, że autorka nie mogła połączyć Bryce i Aelin w jednej książce, bo już po paru stronach wszystko by wybuchło za ich sprawą i książka za szybko by się skończyła. Jednak to połączenie, gdzie pojawia się Rhysand, Nesta i cudowny Azriel było boskim zabiegiem autorki. Oczywiście są tu też inne aspekty "fajności" tej części. Ci co czekali z utęsknieniem na kontynuację części drugiej na pewno się nie zawiodą. Sama po drugiej części, która się wręcz urwała miałam takie: ale, że co? gdzie reszta??? To czekanie, aż dowiemy się czy Bryce wróci z armią Hel czy jednak nie było straszne. Jednak ja dla mnie autorka rekompensuje nam te oczekiwania tym połączeniem KM z Dworami. Przynajmniej tak jest dla mnie. Podoba mi się fabuła (wiadomo!), bohaterowie, o każdy na swój indywidualny sposób jest ciekawą i oryginalną postacią. Wiadomo, że najbardziej lubię Hunta i Bryce, ale nie da się nie lubić Tariona, Ruhna czy nawet Baksjana. Mimo, że ciężko czytało mi się tak grube tomiszcze jakim jest trzeci tom, jednak nie poddawałam się i w domu nie odrywałam się od tego tomu - fabuła tak pochłania, a w pociągu nie mogłam oderwać się od ebooka. Byłam bardzo zdeterminowana żeby wiedzieć co się wydarzy w każdym kolejnym rozdziale, bo za każdym razem gdy jeden się kończył to czułam niedosyt i musiałam koniecznie zacząć drugi, a potem następny i następny. Trzeba dodać, że w tym tomie zostają wyjaśnione wszystkie wątpliwości i zagadki.
Podsumowując: jeżeli kochanie fantastykę tak jak ja, czytajcie książki Sarah J. Maas, bo warto, ona zabierze Was do takich światów, takich miejsc, gdzie nigdy Wasza wyobraźnia by Was nie zabrała.