Panna Migotka, największa strojnisia w Dolinie znajduje zaproszenie na Święto Lodu z Superatrakcjami. Nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie fakt, że wypada akurat wieczór, w którym Muminki szykują się do snu zimowego. A wiadomo, Muminki podczas podczas śnieżnych miesięcy śpią snem głębokim, wręcz niedźwiedzim. Pod ich chatkę w tym czasie podchodzi mroźna Buka, straszna najstraszniejsza. Nikt nie chce ryzykować spotkania z nią już teraz. Lecz Panna Migotka i Mała Mi nie byłyby sobą, gdyby nie skorzystały z wieczornej imprezy i czmychnęły z domu. I tak oto rozpoczyna się misja ratunkowa Panów – bo rusza Tatuś Muminka wraz z synem. Lecz to, jak się potoczyły ich perypetie i jaki przybrały obrót, należy samemu szukać. Ja zatrzymam to w tajemnicy. Kto jednak choć trochę zna charakter Tatusia Muminka wie, że dla niego obrona rodziny jest najważniejsza, Ba, nie ma nic ważniejszego ani w Dolinie ani na całym świecie. Tatuś i jego mądre postępowanie, kompas oraz znajomość niemalże wszystkiego, to w końcu gwarantuje pomyślność. A, gdy obok kroczy dzielny syn, to ta misja po prostu musi się udać.
Czytanie „Muminka” to dla mnie wspaniała zabawa, to rozkoszna rozrywka. Czytanie to uczta dla oczu i uszu, bo historie o Muminkach można czytać i czytać w nieskończoność i nigdy nie ma się ich dość. A to wydanie zachęca do lektury tym bardziej, wprost nęci wczytaniem, zanurzeniem się w kolorach i w treści. Marzy się o dołączeniu do nich. Można na głos czytać z dzieckiem, można czytać z babcią lub dziadusiem u boku, ale równie dobrze smakują podczas samotnego czytania. Na tym bowiem polega magia Muminków, ich nieśmiertelność. Te małe trolle o lśniącym futerku, które – gdy patrzysz z górnego okna domu – wyglądają, jak gruszki chodzące na króciutkich nóżkach, wywołują uśmiech u każdego. A ten w końcu nie od dziś leczy w człowieku wszystko i sprawia, że bóle i troski mniej uwierają. Wyciszają się. Uśmiech sprawia, że nam się po prostu chce wszystkiego.
W literaturze próżno szukać podobnych postaci bajkowych, które potrafią magią tak ująć serce i duszę. Podobnym lekiem na szarość smutków są mieszkańcy Stumilowego Lasu, czy Kubuś Puchatek i przyjaciele. Baśnie i opowiadania są według mnie najlepszym lekarstwem, a Muminki które stworzyła Tove Jansson są moim zdaniem kreacjami z najwyższej półki. To klasyka sama w sobie. Trudno uwierzyć, ale autorka wymyśliła jako lek dla siebie. Panowała wówczas II wojna światowa i by ową wojnę łatwiej jej było przeżyć uciekała do wyobraźni i do Doliny Muminków. Muminki były ucieczką od smutku, głodu i wszędobylskiej biedy panoszącej się po domach. Muminki dawały jej otuchę, zarażały radością, mądrością i pokorą. Te wszystkie wartości – tak cenne do dziś – są nadal aktualne i zarażają nas, czytelników. Czytanie opowiadań o Muminkach to także edukacja. Edukacja nas, którzy o dobru zapomnieli i młodszych, którzy dopiero poznają dobre zachowanie.
Polecam koniecznie i zawsze.