„Krzyk orła” to siódma część przygód Lisbeth Salander i Mikaela Blomkvista i pierwszy tom cyklu napisany przez Karin Smirnoff, której Wydawnictwo Polaris powierzyło napisanie trzech kolejnych tomów cyklu „Millennium”. I bardzo dobrze, bo pierwszy, który napisała wyszedł autorce naprawdę świetnie. Od razu zaznaczę, że jeśli chodzi o jakiekolwiek porównania mogę odnosić się jedynie do trylogii napisanej przez Larssona, bo reszty tomów nie znam. I odnoszę wrażenie, że bez znajomości tomów 4-6 wiele nie straciłam. Nawet mimo faktu, że trylogię czytałam bardzo dawno temu i niewiele pamiętam. Chociaż pewnie i je kiedyś nadrobię po to, aby mieć o nich własne zdanie.
Bardzo płynnie weszłam w tę historię i w mig się w niej odnalazłam. Na pewno umożliwiła mi to świetna atmosfera stworzona przez Smirnoff, dokładnie taka jak u Larssona, przynajmniej w moim odczuciu. Trochę obawiałam się po takim czasie powrotu do Lisbeth i Mikaela, których obdarzyłam kiedyś szczerą sympatią. Obawiałam się niepotrzebnie, bo chociaż wiele się zmieniło, moi ulubieni bohaterowie pozostali właściwie tacy sami. Przypadek sprawia, że drogi Lisbeth i Mikaela niespodziewanie krzyżują się w małym miasteczku na północy Szwecji. On wybiera się do Gasskas na ślub córki, ona wybiera się w to miejsce w sprawach rodzinnych. A ponieważ na dalekiej północy Szwecji ma miejsce grabieżcza operacja, w której szczegóły nie będę wnikać, bo doczytacie je sobie w powieści, nasza dobrze znana dwójka znów będzie miała okazję się wykazać.
Mimo że Smirnoff to nie jest Larsson, udało jej się stworzyć nie tylko podobną klimatycznie opowieść, ale też dobrze pomyślaną, przemyślaną i poprowadzoną intrygę, w której nic do samego końca nie jest oczywiste. Jest niebezpiecznie, bo gra toczy się o wielkie pieniądze i rozgrywa na wysokich szczeblach, a zamieszani w intrygę ludzie nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. Jest mrocznie, nie tylko z powodu osadzenia akcji z dala od miejskiego zgiełku, na dalekiej, mroźnej, zaśnieżonej północy, ale z powodu możliwości poznania człowieka od jego najgorszej, najbardziej chciwej, zepsutej, okrutnej strony. Jest też zaskakująco i intrygująco. Powieść wciąga i trzyma w napięciu. I to nawet mimo akcji, która nie pędzi na łeb na szyję. Dynamika tej historii jest wyrównana i chociaż powieść ma momenty, kiedy myślami odbiegamy gdzieś daleko, ciężko jest ją odłożyć, dopóki nie dowiemy się, jak to się skończy. A nie dowiemy się wszystkiego, bo niektóre wątki pozostały otwarte. Przed nami jednak kolejne tomy, w których na pewno znajdziemy brakujące odpowiedzi. Ta opowieść to nie tylko doskonale skrojona intryga, to też wyraziści bohaterowie i ich pokręcone, naznaczone bliznami losy, przeszłość, która lubi się o nich upomnieć i sekrety, które tylko czekają, aby ujrzeć światło dzienne.
Mikael i Lisbeth wracają w „Krzyku orła” w naprawdę dobrym stylu. Powieść mi się podobała i jestem ciekawa, co czeka na bohaterów za kolejnym zakrętem, dlatego z ciekawością będę wypatrywać kolejnych tomów cyklu. Serdecznie polecam!
We współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca.