„Świat jest zepsuty. Trzeba go naprawić. Ta dziewczyna to początek. Jej los będzie ostrzeżeniem dla innych, którzy bezczeszczą swoje ciała w imię próżnych zachcianek. Od teraz każdy, kto zechce zrobić coś podobnego, będzie się bał. Bał… że mogę go znaleźć i naprawić.”
Lubię kryminały, jednak nie każdy wywołuje we mnie tak wielkie emocje, przez które ciężko mi się od niego oderwać. „Naprawiacz” to debiut, który ogromnie mi się podobał, ale nie jest bez wad. To jedna z tych książek, które już od pierwszych stron zaskakują, rozpalają chęci na więcej, jednocześnie porażając swoją brutalnością i poziomem zniesmaczenia. Ja oczywiście lubię takie klimaty, więc dla mnie czytanie tej książki było ucztą dla duszy i ciała.
Po przeczytaniu pierwszego rozdziału, miałam w głowie myśl, że możliwe, że ktoś tu wzorował się na książkach Chrisa Cartera, bowiem takie klimaty dotychczas czytałam tylko u tego autora. Nie przeszkadzało mi to w żaden sposób, jednakże głowa sama z siebie robiła porównania. Ale po czasie wciągnęłam się w historię Naprawiacza i nie powiem, ale byłam ogromnie ciekawa jak autor poprowadzi jego postać dalej. W skrócie powiem tylko tyle, że mamy tu mordercę, który „chce naprawiać świat”. Nie lubi on bowiem osób, które poprawiały coś w swoim wyglądzie i dlatego też jego pierwsza ofiara zostaje przez niego niejako „naprawiona” - każda zoperowana przez uprowadzoną część ciała wraca do swojego poprzedniego stanu, co niejako stanowi dla niej ogromną traumę. Morderca z niezwykłą precyzją wykonuje swoje zadanie, a części ciała, które usuwa, zostawia na ścianie, co powiem szczerze wprawiło mnie w ogromny szok już na samym początku! Ale to nic, kolejne rzeczy, które zamierza on zrobić są równie przerażające, a nawet nie wiem czy nie bardziej poronione od poprzednich. Śledztwo prowadzone przez Anę Zatorską i Jakuba Sztiela zdecydowanie nie będzie należało do najłatwiejszych. Do tego zwyrodnialec będzie kontaktował się ze sławnym dziennikarzem Maksem Brytem, chcąc by ten pisał o jego działaniach w gazecie. Czy tej trójce uda się dorwać Naprawiacza? Ile jeszcze osób będzie musiało ucierpieć, aby śledczy odkryli tożsamość mordercy? No powiem Wam, że nudzić się nie będziecie, a wydarzenia, o których przeczytacie, nieraz zmrożą Wam krew w żyłach. Autor w ciekawy sposób prowadzi fabułę książki, co trochę przeplatając śledztwo z lżejszymi tematami jakimi są relację między śledczymi. Zaskoczeń również jest sporo, więc nie myślcie, że książka jest przewidywalna, bo nieraz będziecie zbierać szczękę z podłogi ;)
Przechodząc do tych „magicznych wad”, o których wspomniałam na początku. Oczywiście są to tylko moje spostrzeżenia, każdy może mieć swoje, bądź nie widzieć w tym co piszę, żadnego problemu - to zrozumiałe. Po pierwsze miałam wrażenie, że detektywom wszystko przychodziło bardzo łatwo, chwilę się zastanawiali po czym od razu wpadali na dany trop, czy wystarczyło pójść tylko do Janka, który zdolności informatyczne miał po prostu tak wysokie, że CSI przy nim to amatorzy, a wszystko od razu stawało się jasne i klarowne. Dosłownie wszystko przychodziło im z taką łatwością, że momentami było to aż nierealne. Niezrozumiałym wydało się tez dla mnie postępowanie pewnej kobiety, ale nie będę pisać o co chodzi dokładnie i kim owa kobieta była, bo nie chce Wam aż tak spojlerować. Jednakże czytałam i nie wiedziałam co w ogóle mam o tym myśleć - nie mogłam zrozumieć jej poczynań i zachowania. Drażniły mnie również „kozackie odzywki policjantów”, miałam wrażenie, że na siłę chcieli być cool i niektóre pyskówki, były wręcz mało śmiesznymi sucharami. Nie wiem, może policjanci tacy są, na szczęście nie miałam z nimi w życiu żadnej styczności, ale w dotychczasowych kryminałach, które czytałam, każdy był normalny i mówił normalnie ;P Co do zakończenia, po części trafiłam, jeśli chodzi o wytypowanie kim jest morderca. Może nie w całości, bo zakończenie było dość zawiłe, ale tak gdzieś przed połową historii, zgadłam kto może tu być potencjalnym podejrzanym ;) bynajmniej ja bym tę osobę obsadziła w roli mordercy, wiecie … miałam to swoje przeczucie ;) nawet na stories na instagramie wrzucałam, że mam pewne podejrzenia…no i później okazały się prawdą. Także.. no szkoda, efekt zaskoczenia był, ale nie tak wielki jakbym chciała.
Książkę naprawdę dobrze się czyta. Jest sporo zaskoczeń, akcja jest dynamiczna, a bohaterowie… no cóż, jednych się lubi a innych od razu nienawidzi. Styl pisania autora jest prosty, przez co przez książkę przechodzi się niezwykle szybko. I pomimo moich zastrzeżeń, jestem jak najbardziej na tak. Tym bardziej, że jest to debiut. Mam nadzieje, że autor jeszcze nieraz uraczy nas jakąś historią, bowiem jak na początek swojej kariery pisarskiej, to wypada niezwykle dobrze. Gratuluje i czekam na kolejne książki. A Wam oczywiście polecam przeczytanie „Naprawiacza” Piotra Kuźniaka.