Setna królowa recenzja

Dzisiaj powracam do fantastyki. Przed Wami „Setna Królowa” autorstwa Emily R. King, która jest pierwszą częścią serii liczącej cztery tomy.
Kalinda wychowała się w klasztorze i marzy o tym, żeby spędzić w nim całe swoje życie. Jak to zwykle bywa jej plany zostają pokrzyżowane. Jaki jest tego powód? Otóż radża Tarek postanawia powołać ją na swoją setną żonę. Oznacza to, że dziewczyna musi wziąć udział w krwawym turnieju, w którym może zostać wyzwana na pojedynek przez pozostałe żony, a także kurtyzany radży.

Dodatkowo Kalinda nie jest do końca zdrowa, musi walczyć z pojawiającą się często gorączka niewiadomego pochodzenia. Jednak im więcej czasu mija, tym bardziej oczywistym staje się, że Kali ma w sobie moc, która może okazać się jej ratunkiem i sprawić, że przetrwa turniej.
„Setna królowa” zabiera nas w świat, w którym władzę sprawiają mężczyźni, a wiele z nich nie zna litości. W świat gdzie każda kobieta musi walczyć o przetrwanie i jednocześnie być uległa w stosunku do męża.

W całej tej historii mamy silną i waleczną Kalindę, która potrafi sprzeciwić się temu co ma miejsce na dworze radży. Mimo tego, że momentami zachowuje się bardzo irracjonalnie i bezmyślnie, to jest przykładem bohaterki, która nie ugnie się przed niczym i poradzi sobie z kłodami rzucanymi pod jej nogi, jest waleczna i bardzo zdeterminowana.
Jestem typem osoby, która lubi i chętnie czyta o silnych kobiecych postaciach w literaturze, dlatego polubiłam Kalindę, która zdecydowanie nalezy do tej kategorii. Całą książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, płynnie i nie miałam żadnego problemu by wczuć się w przedstawiony przez autorkę świat, który tak bardzo różni się od tego, w który mnie otacza. Mam na półce trzy kolejne części, które czekają na swoją kolej, a ja zacieram rączki za każdym razem gdy pomyślę, że niedługo wrócę do krainy Kalindy i poznam jej losy, bo kibicuje jej od samego początku i mam nadzieję, że finalnie wszystko się ułoży.
Dlatego wydaje mi się, że z czystym sercem mogę polecić Wam „Setną królową”