Nina Keler wiedzie idealne życie. Chodzi z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole - kapitanem drużyny piłki nożnej, należy do grupy popularnych dziewczyn, a jej ojciec jest właścicielem dochodowej korporacji. Właścicielka najnowszego iphone, szybkiego sportowego auta, drogiego tableta... Z pozoru idealne i piękne, lecz płytkie życie Niny ulega gwałtownej zmianie wraz z jej osiemnastymi urodzinami. Ciąg niepowodzeń i porażek toczą się niczym lawina, a każda kolejna jest gorsza od poprzedniej.
"Nie mogłam uwierzyć, że mój świat się posypał, a wszystko wokół pozostało takie samo."
Z debiutancką powieścią Ewy Seno spotkałam się zupełnie przypadkowo. Skusiła mnie tajemnicza okładka, która przyciąga wzrok i intryguje. Nie ukrywam, że na początku miałam problem z polubieniem głównej bohaterki. Wiedzie beztroskie, pozbawione problemów życie, które jest płytkie i banalne - a co gorsza ma tego całkowitą świadomość, ale nie zmienia tego. Odpowiada jej życie powierzchownej panienki przygłupiego kapitana drużyny i strojenie się w skąpe, koronkowe ciuszki. Sama Nina lekko mnie irytowała. Przepiękna o długich do pasa blond włosach, szczupłej sylwetce i nogach długich, jak stołki barowe, o którą każdy - dosłownie każdy! - chłopak zabiega. Rozumiem, że Ewa Seno bardzo polubiła swoją bohaterkę, jednak odniosłam wrażenie, że na siłę próbowała ją idealizować na każdym kroku. Niby bogata, ale nie rozpieszczona; niby pusta lala, ale bardzo inteligentna. Przywykłam do kreacji zwykłych, szarych i grzecznych dziewczynek, jak również walecznych buntowniczek, jednak każda postać ma jakieś wady lub słabości. I szczerze mówiąc również za to tak bardzo je lubiłam. Idealizowanie postaci nie ułatwia identyfikowania się z głównym bohaterem i wczuwania w ich role. Tego mi zabrakło.
Narracja pierwszoosobowa pozwala wczuć się w klimat książki i dogłębnie poznać otaczający świat oraz samą bohaterkę, którą targają często sprzeczne i burzliwe emocje. Nowoczesny styl nie jest skomplikowany, żeby nie powiedzieć że banalnie prosty, czym tylko utwierdza w przekonaniu, że powieść jest skierowana do młodszej publiki. Wypowiedzi bohaterów pozostają jednak na poziomie i nie przyprawiają o ból głowy. Irytowało mnie jedynie wielokrotne powtarzanie przez wszystkie postacie - nawet te dorosłe - jednego gestu, a mianowicie chwytania się za serce. W trakcie żartów czy składania obietnic. No cóż, może w Stanach każdy rodzi się utalentowanym aktorem i jest to jak najbardziej naturalny gest. W moim otoczeniu tak nie jest, a wielokrotne jego powielanie tylko utkwiło mnie w tym przekonaniu.
Co raz częściej w paranormal romance spotykamy nie jednego potencjalnego kochanka, ale dwóch. Nasza Nina przebija na głowę Bellę Swan, Kylie Garen oraz Allie Sheridan, ponieważ ma nie jednego, nie dwóch, ale aż trzech adoratorów! Oczywiście każdy musi być obłędnie przystojny i zwariować na punkcie naszej bohaterki. Nie można zaprzeczyć, że Polki są piękne - wszyscy to wiemy i jesteśmy z tego niezmiernie dumni - jednak, żeby każdy facet, który pojawia się książce musiał oszaleć na jej punkcie? Uwielbiam Ninę, ale cała komiczność sytuacji wydawała się nierealna i absurdalna.
Po przeczytaniu "Tatuażu z lilią" miałam mieszane uczucia. Z jednej strony irytował mnie banalny styl i nadmiar idealizmu, jakim książka ociekała, z drugiej jednak w ostateczności bardzo polubiłam Ninę, a fabuła i akcja książki mnie zachwyciły. Zawsze trzymam się zasady "oczekuj nieoczekiwanego", a tutaj finał powieści całkowicie mnie zaskoczył i skradł moje serce. Tak więc mamy książkę, która pod prostą i przejrzystą treścią skrywa prawdziwą perełkę. Dodatkową zaletą jest to, że czyta się ją błyskawicznie szybko - dla mnie jeden dzień to było za dużo. Z wrażenia musiałam przeczytać ją jeszcze raz, a wtedy pokochałam ją jeszcze bardziej. Z niecierpliwością czekam na kolejną część! Oczekuje, że będzie równie pikantna - o ile nie bardziej.